Na każdym kroku wiara i religia

- Mieszkańcy Ameryki Łacińskiej mają dużo bliższy kontakt z Kościołem - mówi Jacek Pałkiewicz, podróżnik, kierowana przez niego wyprawa odkryła źródła Amazonki

Publikacja: 15.03.2013 03:43

Po wyborze papieża Argentyńczyka Ameryka Łacińska trafiła na języki. Czym różni się  mentalność jej mieszkańców od naszej?

Jacek Pałkiewicz: To jest bardzo duża różnica. Tam jest spora spontaniczność, niesamowity luz. Wystarczy, że człowiek usłyszy trochę rytmów muzycznych i od razu pojawia się wśród ludzi atmosfera tańca. W Europie wszyscy jesteśmy zaganiani, żyjemy swoim życiem i robimy wszystko ciągle w niezwykłym pośpiechu – na nic innego poza obowiązkami nie mamy zwyczajnie czasu. W Ameryce Łacińskiej czuje się za to mnóstwo ciepła, tej spontaniczności. Ludzie są po prostu bardzo otwarci i przyjaźni.

Czy odbija się to też na ich religijności?

Oczywiście, że tak. Ich religijność jest dużo mniej sztywna niż nasza. W Europie religię mamy tylko od niedzieli i święta, księdza widujemy wyłącznie na mszy świętej. Tam za to duchowni żyją wśród ludzi, na co dzień borykają się z problemami swoich wiernych. Naprawdę bardzo aktywnie uczestniczą w życiu społeczności. Dlatego też mieszkańcy Ameryki Łacińskiej mają dużo bliższy kontakt z Kościołem.

Ich religijność jest ekspresyjna?

Nawet bardzo. Na mszach świętych ludzie ekspresyjnie się modlą, ale też bardzo spontanicznie reagują na kazania, np. mocno biją brawo, gdy ksiądz im czymś zaimponuje. W kościołach słychać także głośne śpiewy, a ta cała odpustowa atmosfera jeszcze bardziej jest widoczna na prowincji. Z drugiej strony widać także niezwykły szacunek do obrazów, księży, w ogóle Kościoła.

Na prowincji, czyli gdzie, w wioskach indiańskich?

Ależ także. W dżungli jeszcze bardziej się odczuwa wszechobecną wiarę. Jakoś po wyborze Jana Pawła II trafiłem gdzieś do indiańskiej, ubogiej chatki. Tamci Indianie to praktycznie ledwo co weszli do naszej cywilizacji, od „wczoraj" zaczęli się ubierać po europejsku. Na ścianie za to wisiał już portret świeżo wybranego Ojca Świętego. Jak opowiedziałem, że jestem z tego samego kraju co papież, to byłem dla nich niemalże bohaterem.

Często można spotkać obrazy świętych w tamtejszych domach?

W Ameryce Łacińskiej są one wszędzie. Kult świętych jest tam obecny także w nazwach ulic, ale także całych miast czy w nazwach geograficznych. Wszystko jest santo, sante, san... Na każdym kroku widać łączność z wiarą i religią.

Po wyborze papieża Argentyńczyka Ameryka Łacińska trafiła na języki. Czym różni się  mentalność jej mieszkańców od naszej?

Jacek Pałkiewicz: To jest bardzo duża różnica. Tam jest spora spontaniczność, niesamowity luz. Wystarczy, że człowiek usłyszy trochę rytmów muzycznych i od razu pojawia się wśród ludzi atmosfera tańca. W Europie wszyscy jesteśmy zaganiani, żyjemy swoim życiem i robimy wszystko ciągle w niezwykłym pośpiechu – na nic innego poza obowiązkami nie mamy zwyczajnie czasu. W Ameryce Łacińskiej czuje się za to mnóstwo ciepła, tej spontaniczności. Ludzie są po prostu bardzo otwarci i przyjaźni.

Publicystyka
Koniec kampanii wyborczej na kółkach? Dlaczego autobusy stoją w tym roku w garażach
analizy
Jędrzej Bielecki: Radosław Sikorski nie ma już złudzeń w sprawie Donalda Trumpa
Publicystyka
Marek Migalski: Rafał Trzaskowski, czyli zmienny jak prezydent
Publicystyka
Rusłan Szoszyn: Niewidzialna wojna Watykanu o wiernych na Wschodzie
Publicystyka
Jan Romanowski: Z Jana Pawła II uczyniliśmy kremówkę, nie zróbmy z Franciszka rewolucjonisty z młotem