Elżbieta Bieńkowska była w piątek w Parlamencie Europejskim przepytywana jako kandydat na komisarza ds. rynku wewnętrznego, przedsiębiorczości i przemysłu. Jak wyszła?
Też pytanie. Przecież to nasza wicepremier z tatuażem, równa babka, kompetentna profesjonalistka. Odpowiedź na to pytanie mogła być tylko jedna. Zachwyciła! Tak przynajmniej relacjonował portal gazeta.pl, cytując niezależnych obserwatorów. Takich jak europoseł PO Róża Thun, która jeszcze przed wysłuchaniem Bieńkowskiej prorokowała:
Opinia wokół Elżbiety Bieńkowskiej jest bardzo dobra. (...) Na przykład jedna z koordynatorek, socjalistka, z mojej komisji ds. jednolitego rynku, mówiła o p. Bieńkowskiej z ogromnym zachwytem, cieszyła się, że Polska wysyła tak kompetentną i równocześnie sympatyczną osobę.
Zachwyt .przynajmniej według innego bezstronnego recenzenta, europosła Janusza Lewandowskiego:
Możemy być dumni z przyszłej pani komisarz. (...) Nie widzę żadnych znaków zapytania nad panią Bieńkowską (...) Najbardziej oczekiwana była determinacja, że dokończy budowę wspólnego rynku usług. Czyli to hasło "zero tolerancji" (Bieńkowska zapowiedziała taką politykę wobec maruderów, którzy najwolniej wdrażają lub w ogóle nie wdrażają przyjętej kilka lat temu dyrektywy usługowej UE). "Zero tolerancji, dokończę wspólny rynek, zwłaszcza w usługach" - to wybrzmiało najmocniej