– Przejechałem tysiące kilometrów, proszę żeby ta rozprawa się odbyła. Przecież ta sprawa mnie dotyczy, to ja od ośmiu lat jestem oskarżony, reszta to „dodatek” – mówił we wtorek Igor M., ps. Patyk, który w asyście uzbrojonych policjantów (jest świadkiem koronnym i przysługuje mu ochrona) zjawił się we wtorek w Sądzie Apelacyjnym w Warszawie. Miał on rozpoznać apelację prokuratora od wyroku sądu pierwszej instancji, który uniewinnił „Patyka” od zarzutu zabójstwa byłego szefa policji Marka Papały.
Jednak rozprawę odroczono. Przez nieobecność adwokata (spowodowaną chorobą) broniącego Dariusza J. – postaci „dalekiego planu”, którego nawet prokuratura nie wiąże z zabójstwem gen. Papały, a oskarżyła go tylko o kradzieże samochodów w latach 90.
Mimo że „Patyk”, jego adwokat, a także obecni na sali łódzcy prokuratorzy – Jarosław Szubert i Mariusz Jaworski chcieli, żeby rozprawę kontynuować, sąd przesunął ją na kwiecień.
Czytaj więcej
Świadek koronny, który wskazał „Patyka” jako zabójcę gen. Papały, choć na procesie rażąco się „plątał w zeznaniach”, jest poczytalny.
– Jako adwokat rozumiem i potrafię wytłumaczyć tę decyzję sądu, ale wczuwam się też w położenie klienta, głównego oskarżonego, stojącego od ośmiu lat pod zarzutem zbrodni zabójstwa. Przemierzył kawał drogi na koszt podatników, aby przedstawić swoje stanowisko co do apelacji prokuratora, a po 15 minutach rozprawę odroczono – i z jego punktu widzenia – z błahego powodu – mówi nam mec. Grzegorz Cichewicz, obrońca Igora M. proszony o komentarz.