Pszczelarz Antonis Vakas z wyspy Evia porośniętej sosnowym lasem jest załamany. Pożar szalejący przez tydzień zostawił tylko kikuty drzew, zniszczył też wiele uli. — Straty są nie do policzenia, pszczelarstwo postało zniszczone, a my wraz z nim. Nie ma śladów zielonego koloru, a pszczoły nie mogą istnieć bez tego — powiedział Reuterowi.
Grecja jest jednym z większych w Unii producentów miodu dzięki łagodnemu klimatowi i licznym lasom. Około 40 proc. sosnowego miodu pochodziło z zarośniętych gór na północy wyspy — poinformował Stathis Albanis, szef miejscowej spółdzielni pszczelarskiej, która praktycznie przestała istnieć.
- Najpierw próbowaliśmy ratować nasze domy, niestety nie udało się tego z pasiekami — powiedział Vakas. Z jego 130 uli ocalało 30. Ogień strawił nie tylko pszczoły, ale także drzewa, od których zależało ich przetrwanie. — Nie będzie kwiatów z pyłkiem, więc nie uda się odtworzyć rojów. Nie ma już sosen, więc pszczelarze nie będą mieli za co żyć. Na Evii nie będzie już pszczelarstwa — dodał Albanis ze spółdzielni Istiaia liczącej ok. 60 członków.
W 2018 r. Grecja zebrała 15 tys. ton miodu — wynika z najnowszych danych Eurostatu, była ósmym producentem w Unii. Wysoką jakość sosnowego miodu szczególnie doceniano, co zapewniło Grecji czwarte miejsce w gronie eksporterów. W miarę wygaszania pożarów premier Kyriakos Mitsotakis ogłosił w ostatnim tygodniu pomoc i rekompensaty w odbudowie zniszczeń, ale pszczelarze z Evii uważają, że to wszystko za mało. Czarno widzą swoją przyszłość.
We Francji pszczelarze alarmują
We Francji przymrozki na wiosnę, które trwały 5-8 dni, i generalnie zła pogoda sprawiły, że tegoroczne zbiory miodu będą o 30-40 proc. mniejsze niż w ubiegłym roku, bardzo udanym. Dotychczas nie odciągnięto miodu z wiosennych kwiatów — poinformował Dominique Cena, wiceprzewodniczący krajowej organizacji pszczelarzy UNAF. — Akacje nie zdążyły zakwitnąć, a lipy zrobiły to znacznie później. Częste deszcze zmuszały pszczoły do pozostawania w ulach — dodał w relacji „Le Figaro”.