Jak się dowiedziała „Rzeczpospolita”, decyzję o przyspieszeniu startu obrad podjęła marszałek Elżbieta Witek po spotkaniu z szefami klubów parlamentarnych. Celem przyspieszonego posiedzenia ma być rozpatrzenie poprawek Senatu do zmiany ustawy ochronie granicy państwowej. Ustawa ta ma utrzymywać zakaz wstępu do miejscowości przygranicznych po zakończeniu stanu wyjątkowego. Ostatnim jego dniem będzie właśnie wtorek. Wcześniej, bo w poniedziałek 29 listopada ma się zebrać sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych, by obradować senackimi poprawkami.Wcześniej, bo w poniedziałek 29 listopada ma się zebrać sejmowa Komisja Administracji i Spraw Wewnętrznych, by obradować senackimi poprawkami.
Aby utrzymać zakaz, potrzebny jest legislacyjny ekspres. Jeśli we wtorek Sejmowi uda się rozpatrzyć senackie poprawki, a prezydent tego samego dnia ustawę podpisze i ukaże się ona w Dzienniku Ustaw – nie oznacza to z automatu, że zakaz wstępu na pogranicze będzie przedłużony. Swoje rozporządzenie określające zasięg strefy zakazanej będzie musiał wydać jeszcze minister spraw wewnętrznych i administracji. We wtorkowe popołudnie proces legislacyjny musiałby zatem przejść przez trzy organy: Sejm, Prezydenta i ministra. A przed północą z wtorku na środę ustawa i rozporządzenie musiałyby się ukazać w Dzienniku Ustaw.
Czytaj więcej
Senat opowiedział się za dopuszczeniem na tereny przygraniczne dziennikarzy i wolontariuszy ratujących zdrowie i życie ludzi. Sejm ma przyspieszyć swoje posiedzenie, by zatwierdzić ustawę utrzymująca rygory nad granicą.
W niektórych mediach pojawiała się ostatnio informacja, jakoby stan wyjątkowy kończył się dopiero 2 grudnia. Jednak jest ona błędna i wynika z niepoprawnych rachunków. Pierwszym dniem stanu wyjątkowego był bowiem 2 września. Reżim ten wprowadzono na 30 dni, by potem przedłużyć na kolejne 60. Stan wyjątkowy ma zatem trwać w sunie 90 dni, a ostatnim, dziewięćdziesiątym dniem będzie właśnie 30 listopada.
Z nieoficjalnych informacji „Rzeczpospolitej” wynika, że tę błędną rachubę stosował także rząd, jednak w ostatniej chwili postanowiono naprawić pomyłkę. Rząd nie chce bowiem, by ograniczenia w dostępie na białoruskie pogranicze znikły choćby na jeden dzień.