Kamil Durczok kilka dni temu spowodował kolizję. Na trasie A1 uderzył w pachołek rozdzielający jezdnię. W wydychanym powietrzu miał 2,6 promila alkoholu. Postawiono mu dwa zarzuty: kierowania pojazdem w stanie nietrzeźwości oraz sprowadzenia bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Ten drugi zarzut wywołał dyskusje prawników. Dla jasności: żaden z nich nie broni wyczynów Durczoka. Karniści są podzieleni w ocenie, czy zarzut katastrofy postawiono na wyrost. Powód? Brzmienie art. 174 kodeksu karnego. Ten wyraźnie mówi o sprowadzeniu bezpośredniego niebezpieczeństwa katastrofy w ruchu lądowym. Część prawników twierdzi, że nie wystarczy jechać autostradą, wjechać na pachołek i być pijanym, by odpowiadać z tego artykułu. Zagrożenie dla innych podróżujących musi być bowiem bezpośrednie. Obrazowo przedstawiają sytuacje, w których pijany sprawca w pewnej chwili swą jazdą wymusza niebezpieczne zachowania u innych jadących przed nim, obok niego czy tuż za nim. Czy do takich doszło w tym wypadku? Świadkowie zdarzenia twierdzą, że tak. Nikt jednak do końca nie wie, jakie dowody ma prokuratura.