O tym, że Prokuratura Regionalna w Gdańsku umorzyła postępowanie w sprawie o podejrzenie niedopełnienia obowiązków przez pracowników instytucji publicznych i pomocowych (dotyczące Kamila i jego brata Fabiana), poinformowano z początkiem tygodnia. Obejmowało ono sędziów, prokuratora, funkcjonariuszy policji, kuratorów sądowych, lekarzy, pracowników socjalnych, asystentów rodziny i nauczycieli, ale zdaniem śledczych żadna z tych osób nie popełniła przestępstwa.
Siostra Kamila: wraz z pełnomocnikami doprowadzę sprawę do końca
Z taką decyzją nie zgadza się siostra chłopców Magdalena Mazurek, która podczas czwartkowego spotkania z mediami zapowiedziała, że w tej sprawie złożone zostanie zażalenie. – Jest mi niezmiernie przykro, że tak potraktowano sprawę moich braci, a w szczególności Kamilka, który bardzo do mnie przylgnął. Mimo naszej krótkiej relacji bardzo się do siebie przywiązaliśmy. Czuję złość i ból z powodu takiej decyzji prokuratury. Chcę oświadczyć, że wspólnie z pełnomocnikami moich braci będą robić wszystko, by doprowadzić tę sprawę do pełnego wyjaśnienia – podkreśliła.
Czytaj więcej
Prokuratura Regionalna w Gdańsku odniosła się w środę do publikacji rzecznik praw dziecka Moniki Hornej-Cieślak, która ostro sprzeciwia się decyzji śledczych o umorzeniu postępowania ws. niedopełnienia obowiązków przez pracowników urzędów i instytucji w związku z głośną sprawą śmierci 8-letniego Kamilka z Częstochowy.
Decyzję śledczych skrytykował również prezes Fundacji To ja – Dziecko im. Kamilka Mrozka z Częstochowy Piotr Kucharczyk. – Nie rozumiemy, dlaczego w państwie polskim, gdzie nie ma wojny ani terroryzmu, giną dzieci. A jeżeli już zginęły – dlaczego nie ma prawidłowego i dogłębnego śledztwa mającego wyjaśnić wszystkie aspekty tej sprawy – argumentował.
Rzeczniczka praw dziecka: decyzja prokuratury ws. Kamila niezrozumiała
Sceptyczna co do decyzji prokuratury jest też rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak. Według niej sprawa Kamila jest flagowa i fundamentalna dla bezpieczeństwa dzieci w Polsce. Podkreśliła, że z jej akt płyną „różnego rodzaju niepokojące sygnały, mówiące i świadczące o tym, że decyzja prokuratury jest niezrozumiała”. Choć nie mogła ujawnić jej szczegółów, przypomniała, że z samych przekazów medialnych wynikało, iż Kamil chodził do szkoły z podbitym okiem i złamaną ręką, a także uciekał z domu. – Siedmioletnie dziecko w krótkich spodenkach, w listopadzie było znajdowane na ulicy i prosiło o pomoc – podkreśliła.