Jak wyjaśniała rzeczniczka praw dziecka Monika Horna-Cieślak, poprawka miała chronić przed karą osoby młode, które nawiązały relację erotyczną z inną zbliżoną do nich wiekiem, ale jednak małoletnią osobą, za obopólną zgodą (dr hab. Monika Płatek w opinii do nowelizacji nazwała poprawkę „prawem Romea i Julii”).
Poprawkę krytykował na łamach „Rzeczpospolitej” dr hab. Mikołaj Małecki z UJ. Jego zdaniem poprawka łagodziłaby karę za zgwałcenie dziecka poprzez doprowadzenie go do innych czynności seksualnych, czyli wszystkich innych niż pełne współżycie z dzieckiem (np. całowanie, dotykanie narządów płciowych dziecka czy zmuszanie do dotykania narządów płciowych sprawcy). Gdyby przyjęto poprawkę czyn w ogóle nie byłby kwalifikowany jako zgwałcenie (tak jest obecnie). Wówczas sprawcy nie groziłaby kara od 5 lat więzienia do dożywocia, lecz kara od 2 do 15 lat pozbawienia wolności.