Funkcjonowanie instytucji małego świadka koronnego, która ma rozbijać zmowę przestępców, krytykuje się od lat. Na jej temat rapują nawet artyści. Korzystających z jej dobrodziejstwa, zwanych „sześćdziesiątkami", nazywa się kapusiami, którzy bez skrupułów „sprzedadzą najlepszego ziomka".
Czytaj także: Rzecznik Praw Obywatelskich o stosowaniu instytucji "małego świadka koronnego"
Zgodnie z art. 60 kodeksu karnego sąd stosuje nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet może warunkowo zawiesić jej wykonanie, wobec sprawcy współdziałającego z innymi osobami w popełnieniu przestępstwa, jeżeli ten ujawni informacje o osobach uczestniczących w przestępstwie oraz istotne okoliczności jego popełnienia.
– Problem, jak to zwykle bywa, nie tkwi w redakcji przepisu, ale w jego stosowaniu. Praktyka bywa patologiczna. Przez lata wyjaśnienia tzw. małych świadków koronnych stawały się jedynymi dowodami, na podstawie których sądy skazywały albo stosowały długotrwałe tymczasowe areszty. Niestety, zdarzało się, że mali świadkowie koronni kłamali – mówi adwokat Zbigniew Krüger z kancelarii Krüger i Partnerzy, który przygotował projekt nowelizacji.
Tymczasem – jak twierdzi prawnik – trudno wykazać, że „sześćdziesiątka" konfabuluje, licząc na niższą karę.