To sedno uchwały, jaką w środę, 13 maja 2015 r, podjął Sąd Najwyższy, odpowiadając na pytania prawne lubelskiego Sądu Okręgowego dotyczące bardzo życiowej, ale też kontrowersyjnej kwestii. Chodziło o to, czy rodzice mogą przekazać swoje prawa, ale i obowiązki w tak ważnej sprawie jak leczenie dziecka.
Ojciec w rozjazdach
Sprawę wywołał lubelski szpital kliniczny, który miał wykonać zabieg u 13-letniej dziewczynki przebywającej w domu pomocy społecznej pod Lublinem. Jest upośledzona umysłowo i ma zdiagnozowane refluksowe zapalenie przełyku, co wymagało badań, w tym pobrania wycinków. Dom pomocy poinformował o tym ojca, ale ten nie skontaktował się ze szpitalem. Zrobił to w jego imieniu wuj, który mieszka w Lublinie, jest radcą prawnym i ma pełnomocnictwo ojca we wszystkich sprawach związanych z wykonywaną władzą rodzicielską, uprawniające do działania przed wszelkimi instytucjami, w tym szpitalami. Dodajmy, że jest bratem nieżyjącej już matki dziewczynki.
Zgodnie z art. 34 ustawy o zawodach lekarza i dentysty lekarz może wykonać zabieg operacyjny albo zastosować leczenie lub diagnostykę o podwyższonym ryzyku wobec małoletniego pacjenta po uzyskaniu zgody jego przedstawiciela ustawowego (zwykle rodzica), a gdy to jest niemożliwe – po zezwoleniu sądu opiekuńczego. Dlatego prawnik szpitala powziął wątpliwości, czy wuj dziewczynki, a dokładniej pełnomocnik jej ojca, może zadecydować o zabiegu i zawiadomił sąd rodzinny, który wszczął sprawę o zezwolenie na zabieg medyczny. Sąd Rejonowy Lublin-Zachód zezwolił na badania (dlatego zabieg wykonano, ale spór prawny został), ale nie podzielił stanowiska wuja dziecka, że jego zgoda była wystarczająca. Ten się odwołał.
Prawo i życie
Rozpatrując odwołanie, sąd okręgowy zwrócił się do Sądu Najwyższego o rozstrzygnięcie problemu. W środę przed SN wuj przekonywał, że pełnomocnictwo, jakiego udzielił mu ojciec dziewczynki, było ogólne po to, by nie musieli przy każdej czynności związanej z dzieckiem wystawiać kolejnego, ale w żadnym razie nie zastępuje ono władzy i praw ojca.
– Rozmawiałem z lekarzami, pytałem o szczegóły zabiegu, sąd rodzinny przecież tego nie czyni, podejmuje decyzje na podstawie suchego pisma – mówił wuj.