"W nauce dochodzi do przełomu, a my musimy być jego częścią"

Niestety mam poczucie, że poziom finansowania nauki w Polsce nigdy nie odzwierciedlał naszych aspiracji czy potrzeb w tym zakresie – uważa dyrektor Narodowego Centrum Nauki prof. Krzysztof Jóźwiak.

Publikacja: 05.11.2024 07:27

Dyrektor NCN prof. dr hab. Krzysztof Jóźwiak

Dyrektor NCN prof. dr hab. Krzysztof Jóźwiak

Foto: PAP/Łukasz Gągulski

Według najnowszych zapowiedzi w przyszłorocznym budżecie próżno szukać dodatkowych 300 mln zł, o które wnioskowało Narodowe Centrum Nauki. Przyszłość konkursów jest zagrożona?

Rzeczywiście, jako agencja wykonawcza zostaliśmy poproszeni o przedstawienie swoich propozycji zmian w finansowaniu na kolejny rok. Chcieliśmy, żeby dotacja celowa, czyli ta przeznaczana na finansowanie projektów badawczych w organizowanych przez nas konkursach, została zwiększona o 300 mln zł – w praktyce o kilkanaście procent. Nasz tegoroczny budżet wynosi niecałe 1 mld 600 mln zł. Niestety już pod koniec ubiegłego roku odsetek wniosków, które miały szansę na finansowanie, niebezpiecznie zbliżał się do wskaźnika 10 procent, a zdarzyło się nawet, że był niższy. Mimo że bardzo dobrych projektów, które powinny być sfinansowane, było ponad dwa razy więcej. Te bardzo niskie współczynniki sukcesu demotywowały naszych naukowców, którzy włożyli dużo wysiłku w przygotowanie wniosków, zaangażowali współpracowników, często z zagranicznych ośrodków.

Czytaj więcej

Trzeba wzmacniać więzy nauki z biznesem

Bez systemowej „podwyżki” NCN jest skazane na ciągłe łatanie dziur budżetowych?

Przez ostatnie lata wysokość dotacji z budżetu państwa nie wzrosła w przeciwieństwie do wskaźnika inflacji. Co prawda w lutym bieżącego roku minister nauki Dariusz Wieczorek zwiększył finansowanie NCN o 200 mln zł, co pozwoliło nam na wzięcie oddechu i sfinansowanie projektów, które wcześniej trafiły na listę rezerwową. Ale to nie rozwiązało problemu. Dziś słyszymy, że przyszłoroczny budżet zwiększy się o 50 mln zł, ale mamy nadzieję – i takie też dochodzą do nas informacje – że ta kwestia jest jeszcze otwarta. Optymalnie byłoby móc finansować 25, a w konkursach dla młodych naukowców – nawet i 30 procent składanych wniosków. W samym biurze NCN mamy też problem z zatrudnianiem nowych osób i utrzymywaniem konkurencyjnych pensji tych już pracujących. To również staramy się zmienić.

Czyli finanse to dzisiaj największy problem polskiej nauki?

Tak, chociaż jest to odpowiedź uproszczona. Obecny sposób finansowania nie pozwala bowiem na rozwój, do jakiego powinniśmy dążyć, biorąc pod uwagę nasze ambicje – zarówno nasze jako naukowców, jak i społeczeństwa oraz państwa. Jeśli budujemy gospodarkę opartą na wiedzy, to inwestycje w badania powinny być oczywistością. Tak abyśmy mogli realnie konkurować z innymi rozwiniętymi w tej materii krajami. Niestety mam poczucie, że poziom finansowania nauki w Polsce nigdy nie odzwierciedlał naszych aspiracji czy potrzeb w tym zakresie. Nie mamy możliwości wyniesienia nauki na wyższy poziom, bo wciąż utrzymujemy finansowy status quo. Na naukę przeznaczamy nieznacznie więcej niż 1 procent PKB, a USA – trzy razy tyle. Średnia unijna również jest wyższa niż u nas.

A co na to naukowcy? Są zdemotywowani i chcą uciekać za granicę czy wierzą, że sytuacja się poprawi?

Wielu z nich zdecydowało się prowadzić swoje kariery w Polsce, bo widzieli, że system, który tworzymy dzięki NCN – centralnej instytucji państwowej organizującej konkursy, w których finansowane są najlepsze projekty – jest podobny do tego funkcjonującego w innych państwach. W naszym kraju pracuje zaś nie tylko wielu naukowców, którzy tutaj się kształcili, ale też coraz więcej obcokrajowców, którzy właśnie Polskę wybrali jako kraj do rozwoju, a którzy przyjechali tu w czasach, kiedy otrzymanie grantu było bardziej realne niż dzisiaj. Obie te grupy to specjaliści, którzy mogliby pracować wszędzie na świecie. Jeśli więc nadal będą musieli oni funkcjonować w systemie, w którym jedynie 10 procent z nich będzie miało szanse na realizację swoich projektów, rzeczywiście poszukają sobie pracy za granicą.

Inne kraje są „lepsze”, bo przeznaczają na naukę więcej pieniędzy czy też bardziej dostrzegają jej wpływ na gospodarkę?

Chodzi również o podejście. Spójrzmy choćby na Tajwan, który zdecydował się mocno zainwestować w badania naukowe. Co prawda do pewnego stopnia zrobił to pod presją militarną Chin, ale można powiedzieć, że i my – nawet jeśli żyliśmy nadzieją czy ułudą, że tego typu presja na nas nie ciąży – zmieniliśmy ostatnio swoje stanowisko w tej sprawie. Musimy postawić na badania, bo tylko z nich narodzą się pomysły na przyszłe innowacje. I choć większość projektów nie zaowocuje konkretnymi produktami, które będzie można skomercjalizować, to wynalazki, które jednak uda się wytworzyć, „spłacą” w podatkach te wcześniejsze inwestycje. I mogą zabezpieczyć budżet takiej instytucji jak NCN na kolejne lata. Innym przykładem jest Belgia, która 30–40 lat temu postawiła na rozwój biotechnologii i biofarmaceutyków. Dlaczego? Bo miała świetnych specjalistów i wyczuła, jak duże będzie zapotrzebowanie na badania w tych obszarach w przyszłości.

Czyli bardziej realną wersją reformy polskiej nauki mogłoby być postawienie na kilka sektorów, które warto rozwijać?

Tak, to byłby kierunek warty rozważenia. Oczywiście ideą, którą kieruje się NCN, jest finansowanie badań podstawowych we wszystkich obszarach i dyscyplinach, a jedynym kryterium wyboru jest wartość naukowa proponowanego projektu, oceniana przez zespół niezależnych ekspertów. Ale doświadczenia innych krajów wskazują, że sukcesy gospodarcze odnosi się w obszarach, które kiedyś na poziomie decyzji politycznych zostały uznane za priorytetowe, a strategie te były konsekwentnie realizowane niezależnie od zmian politycznych. My dzisiaj już raczej nie będziemy ścigać się z Tajwańczykami na produkcję procesorów, ale powinniśmy pokusić się o zdefiniowanie priorytetowych obszarów, które naszym zdaniem będą miały znaczenie w przyszłości i w których mamy kompetencje do rozwoju. Jeżeli oczekiwałaby pani wskazania przeze mnie takich przykładowych obszarów, to pewnie mogłyby to być badania na rzecz cyberbezpieczeństwa i ochrony społeczeństw przed dezinformacją.

Pytanie, czy decyzje o zwiększeniu nakładów na naukę nie są uzależnione od społecznego poparcia, którego potrzebują politycy? Lub od uświadomienia społeczeństwa, że inwestycje to nie kwestia ambicji, ale bezpieczeństwa i znośnej przyszłości?

Popularyzacja wiedzy jest oczywiście bardzo ważna. Społeczeństwo musi wiedzieć, że w nauce dzisiaj dzieją się przełomowe rzeczy i że my musimy stać się częścią tych przemian. W dziedzinie, w której sam się specjalizuję, leczymy nowotwory w sposób, którego 20 lat temu nikt jeszcze nie znał. Pacjentom z mukowiscydozą, czyli chorobą, której diagnoza kiedyś równoznaczna była z wyrokiem, podajemy leki pozwalające im dożyć średniego wieku całej populacji. Dlatego trzeba docierać z przekazem, że to nauka daje możliwości rozwiązywania wielu realnych problemów, z którymi kiedyś nie sposób było sobie poradzić. Oczywiście dziś pojawiają się nowe wyzwania, na przykład związane ze skutkami zmian klimatu czy starzenia się społeczeństw. Zmiany trzeba wprowadzić też w systemie edukacji, bo dzisiaj nie nadąża on za rzeczywistością.

Jaką więc rolę widzi pan dla polityków? Kolejne rządy mają załatwiać pieniądze i nie wtrącać się w decyzje personalne, a jedynie włączać się w działania na rzecz popularyzacji nauki?

Mam nadzieję, że politycy rozumieją, że nauka to racja stanu oraz inwestycja w przyszłość współczesnych państw i społeczeństw, która wymaga politycznej wizji i strategii. Na pewno klasa polityczna powinna słuchać argumentów naukowców i zagwarantować im swobodę działania. Jestem bardzo przywiązany do konkursowego, czyli również najbardziej projakościowego schematu finansowania nauki, i oczekiwałbym politycznej zgody na tworzenie właśnie takich rozwiązań w przyszłości. Wystarczy przytoczyć przykład działających pod egidą NCN centrów doskonałości DIOSCURI, których utworzenie było możliwe dzięki ścisłej współpracy z niemieckim Towarzystwem Maxa Plancka. Dzięki temu konkursowi w polskich instytucjach powstały zupełnie nowe laboratoria i grupy badawcze pracujące w najbardziej przyszłościowych obszarach badawczych i ścigające się z najlepszymi na świecie. Po pięciu latach funkcjonowania programu mamy o nim bardzo pozytywną opinię i chcemy zdobyte tutaj doświadczenie rozszerzyć na kolejne programy tworzenia centrów doskonałości naukowej. To pokazuje, że nawet przy dalekim od optymalnego poziomie finansowania możemy stworzyć instrumenty, które bardzo dobrze służą budowaniu potencjału nauki w Polsce. I jest to kierunek, który będziemy z determinacją realizować w przyszłości.

Nieruchomości
Sąd Najwyższy wydał ważny wyrok dla tysięcy właścicieli gruntów ze słupami
Konsumenci
To koniec "ekogroszku". Prawnicy dla Ziemi: przełom w walce z ekościemą
Edukacja i wychowanie
Nie zdał egzaminu, wygrał w sądzie. Wykładowcy muszą przestrzegać zasad
Sądy i trybunały
Pomysł Szymona Hołowni nie uratuje wyborów prezydenckich
Edukacja i wychowanie
Uczelnia ojca Rydzyka przegrywa w sądzie. Poszło o "zaświadczenie od proboszcza"
Materiał Promocyjny
Nest Lease wkracza na rynek leasingowy i celuje w TOP10