Adam Bodnar: Obywatele widzą cenzurę i dyskryminację

Połowa społeczeństwa uważa, że większość praw i wolności obowiązuje tylko częściowo – mówi Adam Bodnar, były rzecznik praw obywatelskich.

Publikacja: 09.09.2022 03:00

Adam Bodnar

Adam Bodnar

Foto: Marta Muszel

Raport „Wiedza i opinie Polaków na temat praw podstawowych” pokazał, że 80 proc. społeczeństwa ma przynajmniej podstawową wiedzę. To dobrze, że tak dużo, czy jednak źle, że tylko podstawową?

Nie skupiałbym się na tym wyniku szczególnie, bo trudno stwierdzić, czym jest ta podstawowa wiedza. Oczywiście lepiej słyszeć, że obywatele mają wiedzę, niż gdyby odpowiedzieli, że koncepcja praw podstawowych jest im w ogóle nieznana. Ciekawsze były wyniki szczegółowe dotyczące podejścia do poszczególnych praw. Najbardziej interesujące było pytanie o to, które prawa zdaniem respondentów są przestrzegane. Bardzo dużo osób wskazało, że są przestrzegane w pewnej części. Nieraz ten odsetek sięgał 50 proc. Czyli połowa społeczeństwa uważa, że większość praw i wolności obowiązuje tylko częściowo.

Czytaj więcej

Adam Bodnar: rząd PiS wysyła sygnał, że ma coś do ukrycia

Najwięcej osób wskazało na problemy z przestrzeganiem prawa do organizowania zgromadzeń oraz uczestniczenia w różnych organizacjach społecznych. Czy to skutek zwątpienia w sens publicznych manifestacji po protestach przeciw wyrokowi Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji, czy już wcześniej z tym prawem był problem?

Prawa polityczne znalazły się też na końcu odpowiedzi na pytanie o to, „które prawa są dla ciebie ważne”. Moim zdaniem żyjemy w micie, że ludzie gromadzą się na demonstracjach i organizują w społeczeństwie obywatelskim. A w gruncie rzeczy jest ono stosunkowo słabe i niewiele osób należy do jakiejkolwiek organizacji społecznej. Jakaś część chodzi na demonstracje, ale raczej ta aktywna. Nawet te masowe demonstracje od października 2020 r. były udziałem znikomej części społeczeństwa. My nie mamy tradycji wielkich demonstracji. Przedtem jedyny duży zryw społeczeństwa obywatelskiego był w lipcu 2017 r. w obronie sądów. Nawet jednak jeśli uwzględnimy, że objęły one 200 miast, to wciąż daleko do tego, by nazwać takie doświadczenie powszechnym. To mnie najbardziej w tych wynikach zastanowiło.

Niepokojące jest też to, że najwięcej spośród badanych uważa, że nie w pełni przestrzegany jest zakaz dyskryminacji.

Myślę, że wbrew pozorom każdy z nas mógł poczuć się traktowany gorzej albo zna kogoś, kto był w takiej sytuacji. Choćby osoby z niepełnosprawnościami, ale też należące do mniejszości etnicznych czy narodowych, migranci, osoby LGBT. I dlatego ten wynik jest tak wysoki. Być może część tego wyniku to także kwestia praw kobiet, które w wielu sytuacjach czują się dyskryminowane w życiu społecznym. Dyskryminacja to coś, co każdy z nas jest w stanie jakoś odczuć i uzewnętrznić. Sytuacji dyskryminacyjnych mamy w Polsce bez liku i one składają się na taki wynik.

Dość dużo osób uważa, że nie jest w pełni przestrzegana wolność słowa. Czy to może wynikać z tego, że w internecie często jest ona naruszana, ale nie przez państwo, tylko platformy społecznościowe (a przynajmniej ci, których wpisy usunięto, mogą tak uważać)?

Zjednej strony tak. Z drugiej – ludzie widzą, co dzieje się w mediach publicznych. Słyszą o aktach cenzury wobec dziennikarzy. Skecz kabaretu Neonówka jest pewnym świadectwem naszych czasów. Jeśli więc to się przebija do głównych mediów, to nietrudno dostrzec, że mamy problem z wolnością słowa. Ale myślę, że część osób może odczytywać w kategoriach ograniczenia tej wolności to, że media społecznościowe ograniczają zasięgi czy blokują profile.

Największa część respondentów wskazała, że zgłosiłaby naruszenie swoich praw do RPO lub RPD. Rzecznik praw obywatelskich został też wskazany na drugim miejscu jako odpowiedzialny za egzekwowanie tych praw (ustępując tylko o 1 pkt proc. ETPC). Czy jako były rzecznik uważa pan to za osobisty sukces?

Myślę, że to nie mój sukces, ale sukces instytucji. Czyli ludzi z lat 90., którzy tak ją umocowali w konstytucji. Jak również pani prof. Ewy Łętowskiej, która pokazała, że można ten urząd sprawować faktycznie na rzecz praw obywateli. Wszyscy pozostali rzecznicy budowali tylko na fundamentach stworzonych przez panią profesor, z lepszymi lub gorszymi wynikami i osiągnięciami. Ja może trochę zwiększyłem rozpoznawalność i dynamikę działania urzędu. Ale to przede wszystkim nasz sukces ustrojowy, który odróżnia Polskę od wielu innych państw europejskich, w których nie ma urzędu usadowionego tak wysoko w hierarchii konstytucyjnej.

Warto też zwrócić uwagę na wysoki wynik Europejskiego Trybunału Praw Człowieka. Przebił się on do świadomości społecznej jako ostatnia deska ratunku, ale nie teoretyczna. Słyszymy o osobach, które wywalczyły w Strasburgu konkretne pieniądze w wyniku wyroku lub ugody. A także o kolejnych głośnych sprawach, które stają się symboliczne, albo o sprawach masowych rozpatrywanych przez Trybunał. Czy to dotyczących przeludnienia w więzieniach, czynszów regulowanych, mienia zabużańskiego, czy przewlekłości postępowania. Wszystko to się złożyło na bardzo dobrą pozycję ETPC. Zwłaszcza że wygrana w Strasburgu to konkret – nie tylko ładny wyrok, ale i realne pieniądze.

Często narzeka się na media społecznościowe, ale to właśnie one – jak i inne strony internetowe – zostały wskazane jako główne źródło wiedzy o prawach podstawowych. Czy rozwój internetu zwiększa świadomość obywatelską?

Ten wynik jest bardzo ważny, ale pokazuje też, kto został z tyłu. I kto powinien korzystać z narzędzi, jakie daje internet, do promowania istoty praw człowieka. Ciekawi bardzo niski wynik polityków jako źródła wiedzy o tych prawach. Chociaż to przecież do nich należałoby się zwracać w tym kontekście. Dlatego na tej podstawie szukałbym możliwości wykorzystania potencjału informacyjnego internetu w połączeniu z wiedzą ekspercką, organizacji społecznych, instytucji publicznych, by osiągnąć jak najlepszy efekt.

Z kolei jeśli chodzi o tzw. nowe prawa człowieka, to raport wskazuje, że najmniej rozumiane są te związane z zakazem profilowania oraz z działaniem algorytmów. Czy ten brak zrozumienia wynika z kwestii technicznych – bo działanie nowych technologii jest jednak skomplikowane?

Wydaje mi się, że to jednak dość zaawansowane kwestie. Co więcej, my tego do końca nie odczuwamy. Nawet na poziomie akademickim trwa dość zaawansowana debata, jak do tego podejść, jak to „ugryźć”, czym to jest. Jako społeczeństwo wciąż bardziej odczuwamy korzyści, a nie zagrożenia. Proszę spojrzeć, jak w Polsce wygląda debata o prywatności. Wciąż jesteśmy w stanie oddać bardzo dużą jej część w zamian za to, by było nam łatwiej korzystać z usług cyfrowych, by były one szybkie i efektywne. Myślę, że to trochę pokłosie tego, że nie wyćwiczyliśmy jeszcze w polskim społeczeństwie pogłębionego myślenia, do czego może prowadzić przekazywanie naszych danych korporacjom, zostawianie ich bezpowrotnie w internecie, że to też może mieć negatywne skutki. To trochę futurologia, ale przyszłość zaczyna się dziś. Ta kwestia jest wciąż trochę niezrozumiała, w odróżnieniu od ochrony środowiska, która jest rozumiana najlepiej.

To z kolei efekt coraz szerszej debaty o katastrofie klimatycznej i rosnącej ilości konkretnych przykładów skutków katastrofy klimatycznej.

Sądy i trybunały
Po co psuć świeżą krew, czyli ostatni tegoroczni absolwenci KSSiP wciąż na lodzie
Nieruchomości
Uchwała wspólnoty musi mieć poparcie większości. Ważne rozstrzygnięcie SN
Edukacja i wychowanie
Ferie zimowe 2025 później niż zazwyczaj. Oto terminy dla wszystkich województw
Praca, Emerytury i renty
Ile trzeba zarabiać, żeby na konto trafiło 5000 zł
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
Prawo karne
Śmierć nastolatek w escape roomie. Jest wyrok