W poniedziałek Prawo i Sprawiedliwość złożyło do Sądu Najwyższego sześć protestów dotyczących wyborów do Senatu. Chodzi o unieważnienie wyborów w okręgach, w których kandydaci PiS zajęli drugie miejsca, przegrywając nieznacznie — o kilkaset, kilka tysięcy głosów — z kandydatami opozycji.
Do sprawy odniósł się we wtorkowym programie #RZECZoPRAWIE sędzia Michał Laskowski, rzecznik Sądu Najwyższego.
- Protesty wyborcze PiS oparte są na takim rozumowaniu, że różnica głosów pomiędzy zwycięzcą, który nie był kandydatem PiS, a kandydatem PiS jest stosunkowo nieduża. Mniejsza, niż liczba głosów nieważnych stwierdzonych w danym okręgu – tłumaczył sędzia.
W jego opinii zarzut ten jest na pierwszy rzut oka „stosunkowo mało konkretny", ale jak zaznaczył, decyzja o jego uwzględnieniu lub nie, będzie należeć do sądu.
Laskowski wyjaśnił, że protesty wyborcze będzie rozpatrywał 3-osobowy skład Sądu Najwyższego w Izbie Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych. Pierwszy etap procedury to rozpoznanie każdego z wniesionych protestów. Sędziowie wydają postanowienie w formie opinii. Opinie te w odniesieniu do wszystkich wniesionych protestów zostaną następnie przedstawione całemu składowi izby, który podejmie uchwałę o ważności lub nieważności wyborów.