O ile w pierwszych miesiącach pandemii menedżerowie lepiej radzili sobie z nowymi wyzwaniami niż pracownicy, o tyle po ponad roku funkcjonowania w pandemicznych warunkach, szefowie są w znacznie gorszej kondycji emocjonalnej niż ich podwładni. Mówią o tych eksperci HR i psycholodzy biznesu a także (w badaniach) sami przedstawiciele kadry menedżerskiej. Szczególnie ci z tzw. średniego szczebla, dla których nagłe przejście na zdalną pracę było szczególnym wyzwaniem.
Większość z nich przeszła tę próbę. Magdalena Warzybok, szefowa polskiego oddziału firmy doradczej Kincentric, podkreśla, że z jej badania z końca 2020 r. wynika, że 80 proc. pracowników na świecie i 70 proc. w Polsce dobrze oceniało postawę swoich szefów w czasie pandemii.
Wielka mobilizacja
Duży wpływ na tę ocenę miały pierwsze miesiące pandemii, które były czasem ogromnej mobilizacji firm i ludzi do działania w nowych warunkach. Efektem był wyraźny wzrost zaangażowania pracowników i menedżerów, którzy mogli wtedy liczyć na bliższy kontakt z zarządem podczas regularnie organizowanych w wielu firmach town halls, czyli spotkań z załogą.
Jednak w drugiej połowie roku globalnie nastąpił spadek nastrojów i zaangażowania. Zdaniem szefowej Kincentric, był on nieuchronny po miesiącach funkcjonowania „na adrenalinie", kumulacji zmęczenia, a także stresu związanego z niepewnością, pracą zdalną, izolacją i utrudnioną współpracą. Na świecie zaangażowanie pracowników obniżyło się z poziomu 75 proc. w II kwartale do 67 proc. pod koniec 2020 roku. W Polsce jeszcze tego spadku nie widać, ale też jest nieuchronny, szczególnie wobec pogorszenia kondycji psychicznej menedżerów.