Środki biobójcze, które na przełomie marca i kwietnia były najszybciej rosnącą kategorią produktów, teraz zniknęły z list handlowych hitów. Jedynym miejscem, gdzie nadal widać wzrost, jest rejestr Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych, Wyrobów Medycznych i Produktów Biobójczych (URPL), który w pierwszej połowie marca otworzył szybką ścieżkę rejestracji tych wyrobów, by zapobiec rynkowym niedoborom.
– W maju zarejestrowaliśmy 555 produktów biobójczych do dezynfekcji. Od początku 2020 r. do walki z pandemią dopuściliśmy 1621 produktów dezynfekujących – informował w czerwcowym tweecie Grzegorz Cessak, prezes URPL. Statystyki urzędu nie cieszą producentów „biobójów", w tym dla setkę firm kosmetycznych, dla których środki do dezynfekcji miały być szansą na wyrównanie spadków sprzedaży na rynku urody.
![](http://grafik.rp.pl/grafika2/1550915,9.jpg)
Karol Szmich, prezes rodzinnej firmy Delia Cosmetic, która skorzystała z uproszczonej procedury rejestracji produktów biobójczych, twierdzi, że teraz nie są one liczącą się kategorią w sprzedaży spółki. Powodem jest ogromna nadpodaż. Tym większa, że – jak zwraca uwagę Blanka Chmurzyńska-Brown, dyrektor generalna Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego – obok zarejestrowanych w URPL środków biobójczych rynek zalewają też (legalnie zresztą) kosmetyczne żele i płyny antybakteryjne. Wielu konsumentów nie odróżnia ich od „biobójów", które powinny zawierać co najmniej 60 proc. alkoholu i spełniać normy określone przez URPL. – Obok nadpodaży produktów drugim, nie mniej poważnym problemem jest duża ilość produktów słabej jakości – zaznacza dyrektor Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego