80 lat temu wybuchło w Warszawie Powstanie. Jaki jest sens ciągłego przypominania o tym zrywie?
Sens pamięci o Powstaniu Warszawskim nadają na przykład wydarzenia na Ukrainie. Ta wojna przypomina trudną prawdę, której czasami nie widzą młodzi ludzie, że nie ma możliwości ułożenia się z totalitarnym złem. Bo jego istotą jest zniszczyć człowieka, który nie pasuje do totalitarnego modelu. W Buczy, w płytkich grobach leżą ci, którzy nie pasowali do rosyjskiego wyobrażenia, jak ma wyglądać ukraińskie społeczeństwo. Jest to zatem obrona przed anihilacją tych, którzy chcą być wolni, mają potrzebę życia na własnych zasadach. Oczywistym podobieństwem z Powstaniem Warszawskim są ruiny ukraińskich miast, ale też potrzeba samostanowienia i życia w wolności. Totalitarnemu złu trzeba się opierać, w sytuacji skrajnej – militarnie.
Dyskutując o polskiej przeszłości trzeba zakładać, że Powstanie Warszawskie powinno być ostatnim takim polskim zrywem. Nie interesują nas przegrane powstania, ale wygrane wojny. Jeżeli dojdzie do konfrontacji, to musimy ją wygrać. Gdy wojna jest za naszą wschodnią granicą, powinniśmy dyskutować o sensie oporu.
Moim zdaniem każde pokolenie dorastające w Polsce musi znaleźć swoją odpowiedź na Powstanie Warszawskie. Jak się zachować? Gdyby ktoś napadł na Polskę i zaczął nas zabijać, czy byśmy uciekli, czy raczej pomagali? Tego się nie wie do momentu, gdy pojawią się pierwsze wiadomości. Przypomnę, że w powstaniu brali udział zarówno przeciwnicy, jak i zwolennicy idei insurekcji, dlatego nie ma sensu zwalczać tej idei, dopóki nie pojawi się jej przyczyna.
Ostatni aspekt wynika z tego, że Powstanie jest ciągle jedną z najsilniejszych tożsamości warszawskich. Jednym ze spoiw dla ludzi, którzy tu przyjeżdżają. Badania socjologiczne wskazują, że kilkadziesiąt procent warszawiaków nie urodziło się w Warszawie.