Rzeź Woli. Co dziś wiemy o tej zbrodni?

Dzięki historykowi amatorowi Markowi Strokowi, który poświęcił 30 lat na przebadanie tzw. Rzezi Woli, wiemy dziś więcej o tej zbrodni wojennej. Mieszkając w tej ciężko doświadczonej dzielnicy, nie uległ pokusie przepisywania od innych. Dekady jego kwerend są zbieżne z danymi Hannsa von Krannhalsa: liczba ofiar Kampfgruppe Reinefarth na Woli w dniach 5–6 sierpnia 1944 r. nie przekroczyła 15 tys. ofiar, co obniża dwu-, a nawet pięciokrotnie polskie szacunki.

Publikacja: 08.08.2024 21:00

Powstanie warszawskie, sierpień 1944 r.: SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth (stoi w środku, z Krzyżem

Powstanie warszawskie, sierpień 1944 r.: SS-Gruppenführer Heinz Reinefarth (stoi w środku, z Krzyżem Rycerskim Krzyża Żelaznego) podczas walk na Woli dowodził z autobusu sztabowego ustawionego przy skrzyżowaniu ul. Syreny i Wolskiej

Foto: Bundesarchiv

SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach został mianowany dowódcą pacyfikacji powstania warszawskiego. Przejął on dowodzenie od SS-Gruppenführera Heinricha „Heinza” Reinefartha. Erich von dem Bach miał wykorzystać cały potencjał „Bandenbekämpfung” oraz dotychczasowych doświadczeń w działaniach przeciwko powstańczej Warszawie. Jednocześnie otrzymywał rozkazy od dowódcy 9. Armii – generała Nikolausa von Vormanna.

5 sierpnia 1944 r.

Zawoalowane rozkazy eksterminacji zostały wydane 5 sierpnia 1944 r. podczas porannej narady operacyjnej prowadzonej przez Reinefartha w podwarszawskich Włochach. Po wojnie jedynie dwóch starszych wiekiem majorów, spośród jedenastu uczestników narady potwierdziło ten fakt. Kampfgruppe Reinefarth była jednym z głównych związków zwalczających powstańców, której zadaniem było przebijanie się ku pałacom Saskiemu i Brühla oraz mostowi Kierbedzia. Początkowo ugrupowanie uderzeniowe Reinefartha zostało podzielone na trzy grupy. Południowe skrzydło tworzył czterobatalionowy zbiorczy pułk szturmowy pod dowództwem zastępcy szefa sztabu brygady RONA, Waffen-Sturmbannführera der SS Iwana Frołowa z oddziałami wsparcia. Środkowe składało się z niemieckich policjantów z Posen (Poznań), Litzmannstadt (Łódź), Weichselstädt (Aleksandrów Kujawski) i Pabianitz (Pabianice) oraz batalionu SS-Hauptsturmführera Herberta Meyera z SS-Sonderregiment Dirlewanger. Północną grupą, atakującą ul. Górczewską, stanowił batalion alarmowy majora Maxa Recka z Wehrmachtu. Pierwszego dnia ataku na Wolę i Ochotę trafiło prawie 4 tys. policjantów i żołnierzy wspieranych przez kilkanaście dział samobieżnych oraz pociąg pancerny. Tu należy podkreślić, że Oskara Dirlewangera nie było do 8 sierpnia w Warszawie. Tak samo, jak w Warszawie nie walczył zwarty oddział Rosjan i Ukraińców w SS-Sdr.Rgt. Dirlewanger.

Pierwsza oś ataku przebiegała ulicami Wolską, Górczewską, Dworską, Grzybowską, Chłodną, a później Elektoralną przez Ogród Saski, ku placom Piłsudskiego i Teatralnemu, aż po wiadukt Feliksa Pancera i wspomniany most. Druga oś szturmu podjętego przez Rosjan z pułku RONA został skierowany ulicą Grójecką, Alejami Jerozolimskimi i przez obszar wokół Filtrów ku mostowi Poniatowskiego – aby skrócić objazd przez Wyszogród i Modlin, który był uciążliwy dla zaopatrzenia Niemców, powstrzymujących natarcie dwóch armii sowieckich pod Warszawą.

Eksterminacją ludności cywilnej zajmowali się Niemcy, Austriacy i Volksdeutscherzy (w tym przedwojenni obywatele II RP niemieckiego pochodzenia) w napływających do Warszawy oddziałach policji z Wartheland. Dojrzali funkcjonariusze Schutzpolizei i Gendarmerie potrafili wycelować swoje karabiny Mauser i oddać strzał do nieruchomych celów. Była nimi bezbronna ludności cywilnej stojąca pod ścianą lub nad wykopanym dołem. „Niezależnie” od policjantów eksterminatorami były funkcjonariusze Sonderkommando 7a, gdyż powstałe 13 sierpnia Einsatzkommando „Spilker”, zajmowało się wywiadem i kontrwywiadem. Jednak po wojnie na morderców zostały wykreowane przez Reinefartha jako niepodlegające mu oddziały Dirlewangera i Kaminskiego.

Batalion SS-Sonderregiment Dirlewanger, liczący pierwszego dnia 365 żołnierzy, mógł uczestniczyć w mordach ludności cywilnej, w kamienicach od Wolskiej do Pałacu Saskiego, oraz części szpitali wolskich. Potwierdzają to zeznania byłego żołnierza oddziału Dirlewangera: „[…] w ciągu dwóch pierwszych dni strzelaliśmy również do wszystkich ludzi, którzy znajdowali się na naszej drodze. […] Byłem wśród tych żołnierzy Dirlewangera, którzy stanowili szpicę naszego uderzenia. Im zaś nie kazano brać udziału w egzekucjach, dokonywanych na tyłach”.

Czytaj więcej

Przywróćmy tożsamość ofiarom rzezi Woli

Niezgodna z konwencjami masowa eksterminacja polskiej ludności cywilnej na Woli, nieuczestniczącej w walkach, była głównie udziałem Niemców, Austriaków i Volksdeutscherów. Azerowie z batalionu „Bergmann” i kilkunastu podoficerów-tłumaczy Ukraińców z SS-Junkerschule Braunschweig mogli spełniać funkcje pomocnicze.

Opis niemieckich sposobów walki w Warszawie znalazł się we wspomnieniach niemieckiego anonimowego uczestnika walk: „»Tłum« [z SS-Sonderregiment Dirlewangera] przybył, spojrzał i zaczął szturmować. Około 50 ludzi rzuciło się poprzez ulicę. Trzydziestu żołnierzy legło na ulicy i nie ruszyło się więcej. Pozostali zniknęli w domu i w ciągu następnych dziesięciu minut, zarówno trupy, jak i żyjący ludzie wylatywali z okien czwartego i piątego piętra”. O ile zresztą oddział Dirlewangera w czasie walk z powstańcami nie brał jeńców do niewoli, postępowanie to opierało się na obopólności. Niemcy posługiwali się eufemizmami na określenie masowych zbrodni, takimi jak: „akcja oczyszczania” lub „akcja zabezpieczenia”.

W sobotnie popołudnie niemieccy i austriaccy policjanci z Orpo zmienili formę eksterminacji mieszkańców warszawskiej Woli. Zamiast pracochłonnych niewielkich egzekucji zbiorowych połączonych z podpalaniem domów rozpoczęli masową eksterminację ludności cywilnej. W tym celu Niemcy Austriacy i Volksdeutscherzy wybrali głównie przy Wolskiej place fabryczne, podwórka większych kamienic, mogące pomieścić dużą liczbę ofiar. Sceny zbrodni rozegrały się, m. in. w: fabrykach: „Ursus”, „J. Franaszek S.A.”, Kirchmajera i Marczewskiego, „Bramenco”, „Nałęcz”, na Cmentarzu Prawosławnym na Woli, przy kościele św. Wawrzyńca, w parku Sowińskiego oraz w rejonie ul. Górczewskiej i Moczydło. Wszystko to słyszał Reinefarth, którego stanowisko dowodzenia znajdowało się niedaleko wolskich fabryk: 350 m do Franaszka, 300 m do Kirchmajera i Marczewskiego oraz 150 m do Ursusa. Do jego uszu dochodziły regularne palby karabinowe. Z tego zapewne powodu Reinefarth poszedł walczyć na pierwszej linii ognia, przebywając w awangardzie atakującego batalionu z pułku SS Dirlewanger. Mogło chodzić o stłumienie głosu sumienia, podpowiadającego wykształconemu adwokatowi odpowiedzialność za wydanie rozkazu masowej eksterminacji ludności cywilnej podległym sobie oddziałom na Woli.

Kolejne masakry miały miejsce na pacjentach szpitali: Wolskiego, św. Łazarza oraz Karola i Marii. Niemieccy i austriaccy funkcjonariusze Sipo z Sonderkommando 7a przeprowadzali masowe rozstrzeliwania ludności cywilnej (błędnie umiejscawianych) w halach warsztatów kolejowych na Kole oraz przy budynkach i nieruchomościach na zachód od wiaduktu kolejowego przy Górczewskiej. Faktycznie te zbrodnie wojenne miały miejsce w dawnych warsztatach remontowych 3. batalionu pancernego, wcześniej będących Głównymi Warsztatami Saperskimi przy ul. Górczewskiej 44a, rozciągających się po ul. Zawiszy i przylegających do ul. Zagłoby.

Czytaj więcej

Powstanie Warszawskie. Andrzej Duda obok Franka-Waltera Steinmeiera mówi o "symbolicznym momencie"

6 sierpnia 1944 r.

Nocą 5/6 sierpnia podkomendni Meyera osiągnęli skrzyżowanie ulic Wolskiej z Karolkową. Batalion Meyera tylko 6 sierpnia 1944 atakował przynajmniej siedem razy siłami kompanii. Atak ubezpieczały boczne uderzenia policjantów Orpo, które kończyły się pacyfikacjami warszawiaków pod ścianami ich kamienic. Po zdobyciu przez batalion SS-Hstuf. Meyera barykad na skrzyżowaniu ulic Towarowej i Chłodnej rozpoczęła się walka o Śródmieście Północne.

Słabo uzbrojonym powstańcom nie udało się zatrzymać Niemców na dłużej, co okazało się tragiczne dla żyjących tam warszawiaków. Policjanci prowadzili masowe egzekucje ludności cywilnej w okolicach ulic Chłodnej i Elektoralnej. Złowieszczy rozgłos zaczął otaczać żołnierzy Dirlewangera i samego dowódcę (którego nie było w Warszawie) – a Miron Białoszewski uznał Azerów wspierających żołnierzy Dirlewangera za Ukraińców. Bezwzględność Kampfgruppe Reinefarth podczas eksterminacji mieszkańców Woli i Śródmieścia Północnego w pierwszym tygodniu walk przyczyniała się do wysokich strat bojowych SS-Sdr.Rgt. Dirlewanger – „Wieczorem 7 sierpnia, po pokonaniu tylko 5 km, stan liczbowy tego oddziału wynosił już jedynie 40 ludzi” sygnalizował powojenny raport śledczy. Nie mamy pewności, kto był autorem rozstrzeliwań na podwórzu dawnej szkole Roeslerów oraz w większości kamienic przy Chłodnej. Jednocześnie spirala masakr obejmowała całe zaplecze Kampfgruppe Reinefarth oraz SS-Sdr.Rgt. Dirlewanger, włącznie ze Śródmieściem Północnem.

Egzekucje 6 sierpnia przeprowadzono na nieco mniejszą skalę niż dzień wcześniej, gdyż podwładni Reinefartha zaczęli ograniczać eksterminację do mężczyzn, choć nie było to regułą. Kilka tysięcy kobiet i dzieci zgromadzili na terenie kościoła św. Wojciecha (ul. Wolska 76), skąd trafiały one do 121 obozu przejściowego w Pruszkowie. Tego dnia stu mężczyzn, oczekujących na egzekucje w budynku szkoły przy ul. Sokołowskiej, utworzyło grupę kremującą ciała ofiar (Verbrennungskommando Warschau). W niewielkim stopniu za eksterminacje ludności cywilnej 6 sierpnia odpowiadali żołnierze Dirlewangera. Faktycznie tyłowe i zdobyte obszary „zabezpieczali” niemieccy, austriaccy funkcjonariusze Orpo, pod którym to eufemizmem były ukrywane dalsze rozstrzeliwania.

Nowy atak SS-Sdr.Rgt. Dirlewanger i reszty Kampfgruppe Reinefarth na Śródmieście Północne spowodował wycofanie się powstańców z gmachu Sądów Grodzkich ku nowym pozycjom powstańczym w pałacu Mostowskich, Arsenale i na Starym Mieście.

7 sierpnia 1944 r.

Po ciężkich walkach trzeciego dnia od wejścia do akcji w godzinach południowych SS-Sonderregiment Dirlewanger – już w składzie dwóch batalionów, ale nadal bez swego dowódcy – przedarł się do Hal Mirowskich. Wkrótce doszło do rozstrzelania kilkunastu warszawiaków koło pałacu Lubomirskich przy ul. Zimnej – na rogu z pl. Żelaznej Bramy.

Należy podkreślić, że pierwszego dnia pododdziały policji Kampfgruppe Reinefarth w liczbie 700 funkcjonariuszy, z kolejnymi dniami wzmocnionych do 2500 policjantów eksterminowały ludność Woli oraz zdobywanych wówczas zachodnich rubieży północnego Śródmieścia. Według Marka Stroka realna liczba ofiar masowej eksterminacji ludności cywilnej zachodniej części Starostwa Grodzkiego Warszawa-Północ (zwanej potocznie Wolą) 5–6 sierpnia nie przekroczyła 15 tys. osób. Ten tytan pracowitości przebadał podczas wieloletnich badań liczne archiwa dla określenia liczby ofiar masowej eksterminacji polskiej ludności cywilnej w zachodniej części Starostwa Grodzkiego Warszawa-Północ (Woli): księgi parafialne urodzin, ślubów, zgonów z kościołów: św. Józefa – ul. Deotymy, św. Stanisława – ul. Bema, św. Wawrzyńca – ul. Wolska, św. Wojciecha – ul. Wolska; księgi meldunkowe poszczególnych domów na Woli zachowane w Archiwum Państwowym m.st. Warszawy; kartoteki PCK i protokoły ekshumacyjne dotyczące Woli; archiwalia RGO, zawierające spisy ludności Woli wysiedlonej po Powstaniu z Warszawy; zbiory Arolsen Archives oraz Głównej Komisji Badania Zbrodni Niemieckich/Hitlerowskich oraz sfotografował wszystkie groby na cmentarzu wolskim oraz innych nekropoliach warszawskich z symbolicznymi pochówkami ofiar z Woli. Stąd szacunki Marka Stroka, należy uznać za najbardziej prawdopodobne i wiarygodne, bo potwierdzone kwerendami archiwalnymi. Dodatkowo niezależnie okazały się one zbieżne z obliczeniami niemieckiego historyka Hannsa von Krannhalsa. Dotychczasowa górna granica eksterminacji ustalona na poziomie 38-70 tys. ofiar to uleganie niepotrzebnej gigantomanii, tworzonej przez cytujących siebie wzajemnie historyków. Drugim mitem, który trudno zdezawuować to oczywiście udział Ukraińców, których nie było w przeciwieństwie do oddziałów Azerów i Rosjan uczestniczący w pacyfikacji Woli, jak i Ochoty. Tych kilkunastu ukraińskich (galicyjskich) junkrów z SS Junkerschule Braunschweig będących tłumaczami z niemieckiego na polski nie można uznać za eksterminatorów żądnych polskiej krwi.

Całkowite przeanalizowanie tematu będzie możliwe po odnalezieniu dokumentacji Korpsgruppe von dem Bach. Oficjalnie miała ona zostać spalona przez podwładnych Ericha von dem Bacha. Jednak pamiętając o losach generał Reinharda Gehlena i jego archiwum można przypuszczać, że podobnego „zabezpieczenia dokumentów” dokonał Erich von dem Bach. Mało wiarygodne wydaje się zainteresowanie Amerykanów samym wysokim funkcjonariuszem SS, który dodatkowymi argumentami zachęcił zwycięzców do uznania go za „świadka”, a nie oskarżonego w Norymberdze.

O autorze:

Hubert Kuberski to historyk, dziennikarz i filmowiec. Obronił doktorat na ISP PAN. We wrześniu wychodzi jego debiut książkowy „Pacyfikatorzy ’44. Oddziały SS, SD, Waffen-SS i ochotników cudzoziemskich w niemieckich siłach zbrojnych podczas Powstania Warszawskiego”, nad którym „Rzeczpospolita” objęła patronat prasowy


SS-Obergruppenführer Erich von dem Bach został mianowany dowódcą pacyfikacji powstania warszawskiego. Przejął on dowodzenie od SS-Gruppenführera Heinricha „Heinza” Reinefartha. Erich von dem Bach miał wykorzystać cały potencjał „Bandenbekämpfung” oraz dotychczasowych doświadczeń w działaniach przeciwko powstańczej Warszawie. Jednocześnie otrzymywał rozkazy od dowódcy 9. Armii – generała Nikolausa von Vormanna.

5 sierpnia 1944 r.

Pozostało 97% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Powstanie Warszawskie
Kenkarta, proporczyk oraz historyczne opaski w Muzeum Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie
Powstanie, pamiętamy! Hołd w 80. rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego
Powstanie Warszawskie
Maria Paszyńska: W powstaniu rozkwitły niemal wszystkie możliwe rodzaje bohaterstwa
Powstanie Warszawskie
„Powstanie Warszawskie w 100 przedmiotach”. Symboliczne miejsca i przedmioty powstańcze
Powstanie Warszawskie
Zgubne gadulstwo Mikołajczyka. Powstanie nie było skazane na klęskę
Materiał Promocyjny
Citi Handlowy kontynuuje świetną ofertę dla tych, którzy preferują oszczędzanie na wysoki procent.