Jutro w siedzibie prokuratury w Katowicach ma stawić się w charakterze świadka Leszek Czarnecki. Prokuratura czeka na oryginał nagranej rozmowy z Chrzanowskim wraz z urządzeniem nagrywającym. Już dziś służby przyznają, że sprawa ma znacznie szerszy kontekst niż jeszcze w poniedziałek się wydawało.
Z pozornie jednostkowej sprawy dotyczącej banków Leszka Czarneckiego i próby „ratowania” ich według pomysłu szefa KNF Marka Chrzanowskiego (a więc poprzez zatrudnienie znajomego mu prawnika z Częstochowy) wyłania się bowiem potężna afera dotykająca ludzi z najwyższych kręgów władzy. - Nikt nie wierzy w zapewnienie Czarneckiego że wyłączył dyktafon idąc do szefa NBP. Wśród elity stolicy mówi się, że nagrań jest więcej i Chrzanowskiego nagrywali inni bankierzy z kłopotami - mówi nam osoba znająca kulisy.
Znamienne jest to, że Czarnecki złożył zawiadomienie do prokuratury dopiero 7 listopada, choć nagranie ma datę 28 marca tego roku. Jak ustaliła „Rzeczpospolita” kontrola KNF w bankach Czarneckiego (głównie Idea Bank) zakończyła się w końcu października (30 października był gotowy obszerny protokół z kontroli). Strona ma siedem dni na ustosunkowanie się do zarzutów. Czy Czarnecki wiedział już, że jego banki mogą mieć kłopoty i dlatego „odpalił” nagrania? Co znajduje się w rekomendacjach KNF i czy nie jest to sprzedaż banku innemu podmiotowi a więc to co znalazło się w projekcie ustawy procedowanej przez Sejm dotyczącej nadzoru nad rynkiem finansowym wprowadzonym poprawką posłów PiS? To również będzie ustalać prokuratura i CBA.