W pana ojczyźnie, Sudanie, historia nagle przyśpieszyła. W ostatni czwartek po obaleniu przez wojsko rządzącego od 30 lat dyktatora Omara Baszira władzę przejął jego zastępca i minister obrony Awad ibn Auf. Ale wytrzymał jeden dzień i pojawił się następny generał - Abd al-Fatah Burhan. Czy to znaczy, że władza ma zostać w rękach wojskowych, a zmiany są pozorne?
Adil Abdel Aati: Baszir stał się obciążeniem dla swojego otoczenia, bo była wielka presja ulicy. Pod siedzibą sztabu armii był strajk okupacyjny, do tej pory zresztą trwa. Wojskowi, zwłaszcza średniego szczebla i część wyższych rangą niezwiązanych mocno z Baszirem, od początku chcieli go obalić. Protesty antyrządowe trwały od grudnia. Ale jego zastępca Awad ibn Auf i szef sztabu generalnego się na to nie godzili. Jednak gdy poczuli, że możliwy jest bunt w armii, obalili Baszira, przejęli władzę, ale nic poza tym nie zrobili. Nawet wciąż nazywali Baszira prezydentem, nie chcieli rozwiązać partii rządzącej. Szefa służby bezpieczeństwa przyjęli do swojego komitetu wojskowego. Na to ostro zareagowała ulica.
I szybko pojawił się nowy przywódca, generał Burhan.
Tak, pojawił się nowy kandydat. Do dymisji podały się trzy najważniejsze osoby z otoczenia Baszira, wspomniany wiceprezydent i minister obrony Awad bin Auf, a także szef sztabu generalnego i szef bezpieki, bardzo wpływowy człowiek. Oni jako podstawa reżimu Baszira nie byli do zaakceptowania przez opozycję, przez protestujących i przez część graczy zagranicznych w regionie. Burhan to profesjonalny wojskowy, który nie wpierał otwarcie partii rządzącej, akceptuje go większość żołnierzy.
A protestujący?
Część rozeszła się do domów. Ci, co nadal protestują, go nie popierają. Domagają się radykalnych kroków, pociągnięcia do odpowiedzialności tych, co strzelali do ludzi na ulicy, rozwiązania partii Baszira oraz całkowicie cywilnego rządu.
Czy to możliwe, by teraz, zaraz po obaleniu przez wojsko dyktatora, powstał cywilny tymczasowy rząd Sudanu?