Anżalika Melnikawa. Wrażliwa wiedza i wpływy rzekomej białoruskiej opozycjonistki. Kto powinien się bać?

Szok po zniknięciu białoruskiej opozycjonistki w Polsce. Śledztwo ABW ma zbadać hipotezy od porwania po działanie obcego wywiadu. „Rzeczpospolita” prześwietla prawdziwe życie Anżaliki Melnikawej, która była przyjmowana na oficjalnych spotkaniach w Sejmie, brała udział w konferencji marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, a także w imprezie organizowanej przez polskie MSZ. Miała tam status VIP.

Publikacja: 17.04.2025 04:30

Anżalika Melnikawa (w środku) na konferencji marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, 22 styczn

Anżalika Melnikawa (w środku) na konferencji marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej, 22 stycznia

Foto: SENAT RP

Trzy tygodnie po zniknięciu Anżaliki Melnikawej, przewodniczącej Rady Koordynacyjnej Białorusi w Polsce, sprawę przejął w środę lubelski wydział przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej, który specjalizuje się w przestępstwach najcięższego kalibru, w tym szpiegostwa. – Śledztwo będzie prowadzone z art. 189 kodeksu karnego (dotyczy pozbawienia człowieka wolności – red.), ale także z innych paragrafów, o których nie informujemy. W postępowaniu będą wyjaśniane wszelkie okoliczności tej sprawy. Śledztwo do prowadzenia przekazano Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nic więcej ujawnić nie możemy – informuje nas prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej. Co takiego znalazły polskie służby, że śledztwo trafiło na najwyższy szczebel prokuratury? 

„Rzeczpospolita” postanowiła prześwietlić życie i działalność Anżaliki Melnikawej w Polsce, uznawanej za białoruską opozycjonistkę. Czy naprawdę nią była? Okazuje się, że choć stała na czele Rady Koordynacyjnej (parlamentu na uchodźstwie) i była jedną z trzech kluczowych postaci białoruskiej opozycji demokratycznej – obok Swiatłany Cichanouskiej i Pawła Łatuszki – to niewiele o niej wiadomo. 

Czytaj więcej

Od porwania po szpiegostwo – śledztwo w sprawie zniknięcia białoruskiej opozycjonistki

Od 2022 r. prowadziła w Warszawie Fundację Białoruś Liberty, a w USA i UE zabiegała o środki m.in. na opłacanie organizacji Cyberpartyzanci. Dopiero kiedy znika, okazuje się, że trudno znaleźć jej znajomych. Ona sama nie utrzymywała z nikim bliskich kontaktów w Polsce.

Anżalika Melnikawa znika z Polski przez Londyn, jej telefon lokuje się na Białorusi

Według niezależnej białoruskiej „Naszej Niwy” 37-letnia Anżalika Melnikawa wyleciała z Warszawy do Londynu, po czym rozpłynęła się w powietrzu. Kontakt z nią urywa się 25 marca. Kilka dni wcześniej jej rzekomo były mąż, programista pracujący w brytyjskiej spółce IT w Polsce, miał opuścić nasz kraj i wrócić na Białoruś. 

Paweł Łatuszka, przebywający w Warszawie były ambasador Białorusi w Polsce, twierdzi, że telefon komórkowy Melnikawej od 19 marca również znajduje się na terytorium Białorusi. – Ustaliliśmy to za pomocą metod technicznych – napisał na portalu X.

Melnikawej nikt z rodziny jednak nie szuka. – Żadne zawiadomienie o zaginięciu takiej osoby do teraz nie wpłynęło do policji – potwierdza nam insp. Katarzyna Nowak, rzeczniczka KGP.

Czytaj więcej

Tajemnicze zaginięcie białoruskiej opozycjonistki. Służby badają sprawę

Szef MSWiA Tomasz Siemoniak po jej zniknięciu ujawnił, że Melnikawa od tygodni nie przebywała już w naszym kraju. Bez problemu poruszała się po Europie, bo według nieoficjalnych informacji miała posiadać polskie obywatelstwo (rzeczywiście ma polski PESEL). Jak i dlaczego je otrzymała po zaledwie kilku latach mieszkania w Polsce? To możliwe tylko w trzech przypadkach – jeśli miała Kartę Polaka (już po roku), status uchodźcy (po dwóch latach) lub otrzymała je z rąk prezydenta Andrzeja Dudy (bez wymogów). Jednak w każdym przypadku musiała zostać sprawdzona przez polskie służby. „Nie jesteśmy upoważnieni do udzielania informacji dotyczących indywidualnych spraw cudzoziemców” – odpowiada na pytania o jej status w Polsce Urząd do spraw Cudzoziemców.

Anżalika Melnikawa rozdaje pieniądze, funduje nagrody, choć w Polsce nie pracuje 

Anżalika Melnikawa w Polsce, chociaż nie pracuje, nie pobiera wynagrodzenia również jako prezes Fundacji Białoruś Liberty, na współpracownikach robi wrażenie osoby majętnej. – Finansowo stała bardzo dobrze. Będąc przewodniczącą Rady Koordynacyjnej, utworzyła własną nagrodę w wysokości 10 tys. euro dla ludzi, którzy mają nowe idee i chcą realizować różne projekty. Zrezygnowała nawet z wynagrodzenia, bo mamy w organizacji sytuację kryzysową i brakuje środków – mówi „Rzeczpospolitej” Paweł Łatuszka, wiceszef Zjednoczonego Gabinetu Przejściowego (białoruskiego rządu na uchodźstwie).

Jak twierdzi, Melnikawa pożyczała niektórym działaczom białoruskiej opozycji w Warszawie pieniądze i „nie domagała się zwrotu”. – Po wstrzymaniu przez Amerykanów wsparcia finansowego z własnych pieniędzy w styczniu sfinansowała posiedzenie Rady Koordynacyjnej poświęcone zbrodniom popełnionym przez reżim Łukaszenki, walczyła o uznanie Rady Koordynacyjnej przez inne państwa, a przemawiając w Zgromadzeniu Parlamentarnym Rady Europy, domagała się nieuznawania Łukaszenki za prezydenta i pociągnięcia go do odpowiedzialności karnej zgodnie z prawem międzynarodowym – twierdzi opozycjonista. Przekonuje, że działalność kobiety „nie wzbudzała żadnych podejrzeń”. 

Czytaj więcej

Anna Dyner: Jak w Polsce werbują białoruskie i rosyjskie służby

Jak trafiła do białoruskiej opozycji? Ustalamy, że miała zostać dwa razy zatrzymana przez białoruskie służby w sierpniu 2020 r. – podczas protestów po sfałszowanych wyborach Aleksandra Łukaszenki. Po tym, we wrześniu 2020 r., z całą rodziną przeprowadziła się najpierw do Kijowa, a stamtąd do Polski. Na Białorusi była menedżerką w amerykańskim koncernie produkującym napoje gazowane.

Skąd miała pieniądze w Polsce? Melnikawa miała tłumaczyć znajomym, że to dlatego, że dobrze zarabia jej mąż – programista po białoruskim uniwersytecie pracujący w Polsce. Jeśli wierzyć wpisom na LinkedInie – w dużej brytyjskiej firmie IT. To Andrei Melnikau. 

Rodzina Melnikau sięga po rządowy specjalny program wizowy dla informatyków? MSZ nie odpowiada

W rejestrze CEDIG odnajdujemy jego firmę, którą założył w Polsce w marcu 2021 r. w Białymstoku. Przenosi ją rok później do Warszawy. Działalność gospodarcza, jaką prowadzi w Polsce, nie została zawieszona, podobnie jak nie zmienił statusu małżeńskiego, a ostatnie zmiany w dokumentach pochodzą z kwietnia 2024 r.

To ważne, bo Anżalika Melnikawa twierdziła, że rozwiodła się z mężem. Był to efekt presji środowiska – Andrei Melnikau (tak zapisał swoje imię i nazwisko w polskich bazach) często wyjeżdżał bowiem na Białoruś, co nie było dobrze przyjmowane w środowisku opozycji białoruskiej. Mimo to – jak się okazuje – nadal, do końca, mieszkali razem w mieszkaniu w Warszawie.

Jak rodzina Melnikawów znalazła się w Polsce? Według białoruskich mediów skorzystali z wizowego programu rządowego dla białoruskich informatyków – Poland Business Harbour. MSZ nie odpowiedział nam na pytanie o tę kwestię. Za rządów PiS, jak ujawniła „Rz”, wydano ponad 90 tys. specjalnych wiz PBH, nie weryfikując ani umiejętności pracowników, ani tego, czy rzeczywiście będą pracować w naszym kraju (program dotyczył relokacji całych rodzin, nowy szef MSZ w ubiegłym roku podjął decyzję o jego likwidacji).

Pytamy ABW o sprawę Melnikawów. „Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego nie ma podstaw prawnych do udzielania szerszych informacji przedstawicielom mediów o zakresie swoich zainteresowań oraz bieżącej pracy, a ich ewentualne ujawnienie mogłoby narazić funkcjonariuszy ABW na odpowiedzialność karną” – odpisuje nam ABW.

Szok po zniknięciu Anżaliki Melnikawej. Kto powinien się bać?

– Na pewno tu nie chodzi o pieniądze – mówi nam Łatuszka, komentując doniesienia niezależnych białoruskich mediów, które informowały (podawała to telewizja Biełsat, powołując się na źródło w MSZ) niedawno, że z konta Fundacji Białoruś Liberty, na czele której stała Melnikawa, zniknęły pieniądze. Chodzi o ponad 100 tys. euro, większość tych środków pochodziła z UE i była przeznaczona na wsparcie Rady Koordynacyjnej. Część funduszy pochodziła z innych źródeł i miała zasilić białoruskich Cyberpartyzantów. To najtajniejsza białoruska organizacja opozycyjna, która od pięciu lat ujawnia wrażliwe dla reżimu w Mińsku dane. Melnikawa miała pozyskiwać dla niej środki. 

Jej fundacja – co odkrywamy w rejestrze KRS – w 2023 r. otrzymała 405 tys. zł darowizny od spółki zarejestrowanej w Londynie – Media Consulting Services Ltd. I kolejne 15,5 tys. zł od innych, nieujawnionych darczyńców. Sprawozdania za 2024 r. nie złożono. 

Czytaj więcej

Niezłomny ksiądz przekazał wiadomość zza krat. „Szpiegostwo na rzecz Polski i Watykanu”

– Nie miała dostępu do informacji, które mogłyby narazić na niebezpieczeństwo członków naszego zespołu. Pomagała pozyskiwać granty, które częściowo pokrywały koszta niektórych naszych projektów. Dostaliśmy np. dofinansowanie na rozwój naszej strony w komunikatorze – zapewnia „Rzeczpospolitą” Julianna Szemetowiec, przedstawicielka Cyberpartyzantów, a zarazem członkini rady nadzorczej prowadzonej przez Melnikawą fundacji. Przekonuje, że jeszcze nie odzyskali dostępu do rachunku fundacji, by sprawdzić, czy i w jaki sposób były pobierane środki. – Była bardzo odpowiedzialna, nigdy nie wzbudzała podejrzeń, nigdy nie wypytywała, nie próbowała wyciągnąć jakichś informacji – przekonuje „Rz”.

Ostatni raz była widziana w lutym tego roku na Forum Kościuszkowskim w Gdańsku organizowanym przez MSZ w ramach polskiej prezydencji w UE

Melnikawa miała jednak dostęp do danych osobistych wielu osób zaangażowanych w działalność białoruskiej opozycji w Europie. – Chodzi np. o wydelegowanych przez Radę Koordynacyjną uczestników zagranicznych konferencji czy szkoleń. Niestety, też o dane paszportowe tych ludzi, które były niezbędne do zakupu biletu czy rezerwacji hotelu. Na szczęście wszyscy oni przebywają poza granicami Białorusi – mówi „Rzeczpospolitej” Stanisława Glinnik, która objęła stanowisko Melnikawej w Radzie Koordynacyjnej. – Nie wierzę w to, że mamy do czynienia z jakąś spontaniczną akcją. To wszystko zostało zaplanowane, ale na razie nie wiemy, przez kogo. Niczego nie możemy wykluczać – dodaje.

Melnikawa była przyjmowana na oficjalnych spotkaniach w Sejmie i Senacie, m.in. wzięła udział w konferencji marszałek Senatu Małgorzaty Kidawy-Błońskiej. Ostatni raz była widziana w lutym tego roku na Forum Kościuszkowskim w Gdańsku organizowanym przez MSZ w ramach polskiej prezydencji w UE. Miała tam status VIP.

Rodzina Melinikawów wróciła na Białoruś. Anżalika – rozpłynęła się 

Reżimowe media nie podają żadnych informacji o miejscu pobytu Melnikawej. Po raz pierwszy głos w sprawie we wtorek zabrał Aleksander Łukaszenko. – Oni tam zgubili przewodniczącą. Nie mogą znaleźć. Znajdźcie chociaż – mówił, cokolwiek to miałoby oznaczać. Zniknięcie tak wpływowej osoby z opozycji białoruskiej to dla reżimu nie lada gratka mogąca skompromitować całe środowisko. A także polskie służby zajmujące się osłoną kontrwywiadowczą i monitorującą to środowisko w Polsce. 

A gdyby po pięciu latach działalności opozycyjnej nagle zjawiła się u boku dyktatora? – To podkopałoby zaufanie ludzi wobec nas. Gdyby się okazało, że wśród liderów ruchu demokratycznego są też ludzie pracujący dla reżimu, to odstraszyłoby działaczy i utrudniłoby nam komunikację. A przecież nasza działalność opiera się na wzajemnym zaufaniu i solidarności – mówi Glinnik.

Byłby to kolejny cios ze strony dyktatora w opozycję białoruską. W lutym swoją działalność musiał zakończyć Biełaruski Hajun, niezależny projekt, działający w komunikatorze Telegram, monitorujący aktywność wojskową na terytorium Białorusi (m.in. ruch wojsk rosyjskich). Wszystko przez wyciek danych, które mogły narazić na niebezpieczeństwo tych, którzy będąc na Białorusi, odważyli się przekazywać wrażliwe dla reżimu informacje.

Czytaj więcej

Manewry Zapad 2025. Co szykują Putin z Łukaszenką?

Poszukiwanie Melnikawej w Londynie na własną rękę rozpoczął białoruski działacz opozycyjny Aliaksiej Lawonczyk. Jest założycielem inicjatyw BY_Help i BYSOL wspierających ofiary represji na Białorusi. – Znika jedna z liderek ruchu demokratycznego Białorusi. Nie możemy zamknąć oczu i udawać, że nic się nie stało – mówi „Rzeczpospolitej” Lawonczyk. W sprawie Melnikawej wysłał zapytanie do kilku brytyjskich służb, ale na razie nie dostał odpowiedzi. Uruchomił nawet zbiórkę pieniędzy wśród Białorusinów i zebrał już ponad 3,5 tys. funtów. Pewien prywatny darczyńca zadeklarował, że podwoi zebraną kwotę. Ma trafić do osoby, która przekaże jakiekolwiek informacje na temat okoliczności zniknięcia czy miejsca pobytu opozycjonistki. Chętnych na razie brak.

Zarówno mąż, jak i rodzice opozycjonistki, do których udało się dodzwonić niezależnym białoruskim mediom, potwierdzają, że dzieci (mają córki w wielu 6 i 12 lat) znajdują się na terenie Białorusi. Przekonują zaś, że nie wiedzą, gdzie jest Anżalika Melnikawa. Nic nam nie wiadomo, by jej rodzina zgłosiła zaginięcie i by chciała, by jej szukano. Z naszych informacji wynika, że prosto z Londynu udała się do innego kraju (nie należy do UE), z pewnych powodów nie zdradzamy szczegółów.

Środowisko białoruskiej opozycji inwigilowane przez reżim Aleksandra Łukaszenki

– Dom Białoruski przez ostatnie lata był mocno krytykowany przez część środowiska opozycji demokratycznej za to, że jesteśmy zbyt „zamknięci”. Nie jesteśmy organizacją, do której można wpadać na kawkę czy pogawędki. Od samego początku zawsze mieliśmy świadomość tego, że nasze środowisko jest mocno inwigilowane przez służby Łukaszenki. Podsyłano nam dziwnych ludzi, ale też próbowano hakować naszą pocztę elektroniczną – mówi „Rzeczpospolitej” Aleś Zarembiuk, prezes działającego od lat w Warszawie Domu Białoruskiego.

– Musimy bardzo wnikliwie weryfikować osoby, a szczególnie ich powiązania i dotychczasowe życie na Białorusi, przed tym, jak zajmą ważne stanowiska w organizacjach lub mediach opozycyjnych. Zwłaszcza w dobie trwającej wojny w naszym regionie – dodaje. W tym środowisku w Polsce pod fałszywymi tożsamościami działało – jak niedawno ujawniła „Rz” – dwóch białoruskich agentów, a także białoruska agentka pracująca jako prostytutka.

Trzy tygodnie po zniknięciu Anżaliki Melnikawej, przewodniczącej Rady Koordynacyjnej Białorusi w Polsce, sprawę przejął w środę lubelski wydział przestępczości zorganizowanej i korupcji Prokuratury Krajowej, który specjalizuje się w przestępstwach najcięższego kalibru, w tym szpiegostwa. – Śledztwo będzie prowadzone z art. 189 kodeksu karnego (dotyczy pozbawienia człowieka wolności – red.), ale także z innych paragrafów, o których nie informujemy. W postępowaniu będą wyjaśniane wszelkie okoliczności tej sprawy. Śledztwo do prowadzenia przekazano Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Nic więcej ujawnić nie możemy – informuje nas prok. Katarzyna Calów-Jaszewska z Prokuratury Krajowej. Co takiego znalazły polskie służby, że śledztwo trafiło na najwyższy szczebel prokuratury? 

Pozostało jeszcze 95% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Polityka
Awantura o zdjęcie na profilu Marcina Warchoła. Ostro odpowiedział wójt gminy Nadarzyn
Polityka
Poważne oskarżenie Michała Kamińskiego. „Mój kierowca został poproszony, by na mnie donosił”. Senat reaguje
Polityka
Przedświąteczne „Polityczne Michałki” o debatach, liderach i nacjonalizmie gospodarczym
Polityka
Dlaczego spada poparcie dla Trzaskowskiego? Prof. Chwedoruk wskazuje na czas przed debatą w Końskich
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Polityka
Nowy sondaż prezydencki: Wszyscy liderzy tracą, dwóch z dużymi spadkami