Justin Trudeau po raz ostatni podjął walkę o przetrwanie 30 listopada. Tego dnia lider kanadyjskich liberałów, który od 2015 r. stoi na czele kanadyjskiego rządu, niespodziewanie pojawił się w letniej rezydencji Donalda Trumpa w Mar-a-Lago na Florydzie. Próbował wyperswadować prezydentowi-elektowi rezygnację z nałożenia karnych 25-procentowych ceł na import kanadyjskich produktów.
– To było bardzo konstruktywne spotkanie – oświadczył wówczas miliarder. Później nie przestawał jednak publikować w mediach społecznościowych ubliżających przywódcy północnego sąsiada postów, w których nazywał Trudeau „gubernatorem” i sugerował, że Kanada stanie się „51. stanem Ameryki”.
Czytaj więcej
– Zamierzam zrezygnować z funkcji lidera partii i z funkcji premiera po wybraniu przez partię nowego lidera – powiedział premier Kanady Justin Trudeau na poniedziałkowej konferencji prasowej w Ottawie.
To przelało czarę goryczy w kraju. Co prawda, już w ciągu ostatniego roku aż pięciu ministrów mniejszościowego rządu złożyło rezygnację, w tym uważana za bardzo bliską premierowi odpowiedzialna za finanse Chrystia Freeland. Teraz jednak wyjściem z koalicji rządowej zagroziło sojusznicze ugrupowanie liberałów – Nowa Demokracja.
Trudeau był w tej sytuacji pewien, że nie przetrwa głosowania nad wotum zaufania, gdy ponownie zbierze się parlament w Ottawie pod koniec stycznia. Postanowił uprzedzić taką porażkę, uzyskując jedynie zgodę na odłożenie o dwa miesiące terminu wznowienia prac parlamentarnych. W tym czasie Partia Liberalna ma znaleźć nowego lidera. Poza Freeland wymienia się jako jego następców m.in. byłego prezesa Banku Anglii (a wcześniej Banku Kanady) Marca Carneya oraz obecnego ministra finansów Dominica LeBlanca.