Korespondencja ze Strasburga
„Cmentarzysko politycznych słoni” – tak były szef resortu kultury Bartłomiej Sienkiewicz nazwał w tym roku Parlament Europejski. Później sam do tego parlamentu trafi, podobnie jak jego koledzy z rządu – ministrowie Borys Budka i Marcin Kierwiński czy wiceminister Krzysztof Śmiszek. Dla niego, podobnie jak dla ponad 30 nowych polskich eurodeputowanych, zaczyna się czas adaptacji do środowiska polityczno-medialnego, jakim jest Bruksela i Strasburg. Nawet dla bardzo doświadczonych polityków będzie to wyzwanie, bo PE rządzi się swoimi prawami. Inaczej działają też media. To wszystko nie znaczy jednak, że PE jest wprost wspominanym przez Sienkiewicza cmentarzem politycznych karier.
Czytaj więcej
Roberta Metsola została po raz drugi wybrana na przewodniczącą Parlamentu Europejskiego głosami ogromnej większości eurodeputowanych. Związana rodzinnie z Finlandią polityczka z Malty jest wielką przyjaciółką Ukrainy.
Wielki reset w Parlamencie Europejskim
Do PE w tej kadencji trafili zarówno starzy polityczni wyjadacze, jak i debiutanci. W pewnym sensie jednak wszyscy startują na nowo – z tego samego pułapu. Muszą wybrać swoje priorytety, zawalczyć o ważne w wewnętrznych rozgrywkach w PE stanowiska (niekoniecznie te najbardziej eksponowane) i wymyślić, jak będą wykorzystywać wszystkie możliwości, które daje bycie europosłem. Od logistycznych, przez zaplecze w postaci pracowników i biur w kraju, poprzez medialne. I to wszystko na sam start.
Warto będzie obserwować, jak i czy nowi europosłowie będą wykorzystywać swoje szanse. Oczywiście politycy w największych grupach politycznych – jak EPL – mają dużo większe możliwości pracy w ważnych komisjach, nad istotną legislacją w przyszłości. Zwłaszcza na tle grup skrajnych, otoczonych w PE „kordonem sanitarnym”. To samo w sobie daje politykom EPL (PO i PSL) czy Lewicy przewagi na starcie. Ale podobnie jak w Sejmie bardzo wiele zależy od pomysłu, determinacji i pracowitości. Jeśli ktoś chce, to PE może być nie tyle polityczną emeryturą, ile krokiem w rozwoju kariery – otrzaskaniem się z międzynarodową, europejską polityką, budową kontaktów i zaplecza, szlifowaniem umiejętności poruszania się w kuluarach takiej instytucji jak Sejm. Jeśli ktoś takich planów nie ma, to rzeczywiście może na pięć lat zniknąć z radarów dziennikarzy, wyborców w kraju.