Korespondencja ze Stanów Zjednoczonych
Demokraci liczyli na to, że 81-letni Joe Biden wypadnie na debacie prezydenckiej tak jak w State of the Union. Niestety mówił z trudem, bez energii, miał zachrypnięty głos, zacinał się i tracił wątek. – W czwartkowej debacie [Biden] wydawał się cieniem wspaniałego urzędnika państwowego. Trudno mu było wyjaśnić, co ma zamiar osiągnąć w drugiej kadencji. Miał problem z odpowiadaniem na prowokacje Trumpa. Nie umiał rozliczyć go z kłamstw, niepowodzeń oraz mrożących krew w żyłach planów na przyszłość – pisze „New York Times”. Przy nim Donald Trump, który w debacie powtarzał swoje niemające poparcia w rzeczywistości frazesy i oskarżenia wobec Bidena i demokratów, wypadł na kandydata w pełni sił, gotowego na wyzwania najwyższego urzędu w kraju.
– Uwielbiam Joe Bidena. To dobry człowiek. Oddany dla kraju. Robi, co może. Jego zadaniem dzisiaj było przywrócić pewność wyborców w niego, ale mu się nie udało […] To, co widzieliśmy w debacie, było bolesne – powiedział komentator CNN Van Jones, były doradca prezydenta Baracka Obamy.
Czytaj więcej
Patrząc na ostatnią telewizyjną debatę prezydencką w Stanach Zjednoczonych, można odnieść wrażenie, że po ośmiu latach USA zatoczyły koło i wróciły do punktu, w którym starcie dwóch wiekowych kandydatów stało się doskonałą, ale też niezmiernie smutną, ilustracją całkowitego kryzysu wiarygodności wzorca zachodniej demokracji.
Polityczne otoczenie broni prezydenta Joe Bidena
Otoczenie Bidena rzuciło się do obrony prezydenta. Jego sztab wyborczy argumentował, że prezydent był przeziębiony i próbował skupić uwagę na słabościach Trumpa. – Prezydent źle wypadł, jeśli chodzi o styl, ale wygrał tę debatę, jeśli chodzi o fakty, przyzwoitość i rzeczy, które są ważne dla Amerykanów – powiedział przewodniczący jego sztabu wyborczego Mitch Landrieu na falach CNN.