Czy coś pana w wyborach do PE zaskoczyło?
Żyjemy w realiach niezwykle stabilnego systemu partyjnego. Można nawet półżartem stwierdzić, że to my jesteśmy teraz wzorową zachodnią demokracją. Skala zaskoczeń w tych wyborach jest niewielka.
Pewnym zaskoczeniem było na pewno to, że nie otrzymali mandatu ludzie znani, niemal pewni jak Jacek Kurski czy Hanna Gronkiewicz-Waltz.
Polityk będący na liście rywalizuje nie tylko z politykami z innych list, ale także z osobami, które są na tej samej liście, i walczy z nimi o głosy tych samych wyborców. Myślę, że w przypadku Hanny Gronkiewicz-Waltz młodsi wyborcy pani prezydent Warszawy nie pamiętają, a dla starszych wyborców mogą kojarzyć ją nie tylko z sukcesami w rozwoju miasta, ale także z rosnącymi wpływami lobby deweloperskiego czy chaotycznym rozwojem przestrzennym. Miała też silną konkurencję na liście w osobie posła Michała Szczerby. Natomiast jeśli chodzi o Jacka Kurskiego, to będąc prezesem telewizji publicznej, obrał z politycznej perspektywy strategię radykalizacji i polaryzacji. I nawet dla najtwardszych wyborców sposób, w jaki kierował mediami publicznymi, był nie do przyjęcia. Jacek Kurski zaryzykował i przegrał.
Czytaj więcej
Jeśli za każdym razem, kiedy na ekranie pojawia się polityk czy polityczka Lewicy, można z absolutną dokładnością przewidzieć, co powie i że nie będzie to odbiegać od salonowej średniej, to znaczy, że Lewica jako formacja nie istnieje, a jej działacze powinni zapisać się do Koalicji Obywatelskiej albo od razu do Trzeciej Drogi.