Od kilku dni rosyjskie reżimowe media (innych nie ma) śledziły każdy krok Tuckera Carlsona. Amerykanin prowadził w tym czasie w Moskwie życie doprawdy luksusowe. Był na spektaklu w Teatrze Bolszoj, odwiedził najlepsze restauracje, nocował w pierwszorzędnym hotelu. Ten spektakl miał budować napięcie, czy finałem wizyty w rosyjskiej stolicy będzie wywiad z Putinem.
Ostatecznie, jak poinformował rzecznik Kremla Dimitrij Pieskow, doszło do niego w środę. Kiedy zostanie opublikowany – na razie nie wiadomo. Jest to w każdym razie pierwszy wywiad, jakiego dyktator udzielił przedstawicielowi zachodnich mediów od rosyjskiej inwazji na Ukrainę 24 lutego 2022 roku.
Putin odmawiał wywiadu uznanym zachodnim mediom
Termin rozmowy nie jest w żadnym razie przypadkowy. Kremlowi chodziło o zsynchronizowanie tego wydarzenia z tym, co się rozgrywa 8 tysięcy kilometrów od Moskwy, w Waszyngtonie. Putin liczy, że ze swoim przesłaniem dotrze do prawicowych, w istotnej części sprzyjających mu, amerykańskich wyborców w chwili, gdy będzie rozstrzygała się dalsza pomoc wojskowa Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy.
Czytaj więcej
Przeprowadzając wywiad z rosyjskim dyktatorem Władimirem Putinem, skrajnie prawicowy publicysta Tucker Carlson przyłącza się do procesu, który od miesięcy nakręca były prezydent Donald Trump: odbierania szansy Ukrainie na zwycięstwo z Rosją.
Na początku tego tygodnia kompromis w tej sprawie przedstawiło trzech senatorów reprezentujących demokratów, republikanów i posłów niezależnych. Zakłada on uwolnienie około 60 miliardów dolarów wsparcia dla Kijowa w zamian za zasadnicze zaostrzenie przez administrację Joe Bidena kontroli na granicy z Meksykiem. To jest postulat, który od wielu miesięcy forsują przeciwnicy Białego Domu.