PiS i Suwerenna Polska - gwarantowane wzajemne zniszczenie?

Partie Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry są w sytuacji, która może być porównana do zimnowojennej rywalizacji między USA a ZSRR. Obie strony przy układaniu list ryzykują gwarantowanym wzajemnym zniszczeniem.

Publikacja: 10.05.2023 16:27

PiS i Suwerenna Polska - gwarantowane wzajemne zniszczenie?

Foto: Fotorzepa, Jerzy Dudek

Wydarzenia ostatnich dni i tygodni nie pozostawiają żadnych wątpliwości, że proces układania list między PiS a Suwerenną Polską jest wyjątkowo emocjonujący zarówno dla samych jego uczestników, jak i dla obserwatorów sceny politycznej, którzy próbują na tej podstawie przewidzieć wynik wyborów. Porównanie do sytuacji między ZSRR a Stanami Zjednoczonymi w czasie zimnej wojny jest analogią, która nasuwa się samoistnie. Wtedy obie strony, uzbrojone po zęby w głowice atomowe, działały według doktryny gwarantowanego wzajemnego zniszczenia. Polegało to na tym, że obie strony miały gwarancję, że jeśli odpalą swoje głowice atomowe, to druga strona będzie w stanie odpalić je również, dokonując wzajemnej eliminacji. Doktryna MAD (tak się ją określa) była jednym z filarów Zimnej Wojny. 

Teraz politycy Suwerennej Polski twierdzą, że mają narzędzie przeciwko partii Prawo i Sprawiedliwość - opcję atomową. W przypadku braku porozumienia w sprawie list wyborczych, Suwerenna Polska uważa, że ​​jeśli wystartuje samodzielnie, może odebrać PiS w praktyce władzę w trzeciej kadencji. Chociaż Suwerenna Polska mówi, że jest przeciwwagą dla Konfederacji, to tak naprawdę jej samodzielne wystąpienie może odebrać punkty procentowe przede PiS - nawet jeśli tylko 1 lub 2 pp. Ta strategia może osłabić PiS na tyle, że nie będzie w stanie sformować rządu, a władzę przejmie opozycja. Taka jest teoria.

Czytaj więcej

PiS przegrywa głosowanie w Sejmie. W tle walka z posłami Suwerennej Polski

Teoretycznie więc po rozwodzie, rozpadzie koalicji i wyborach obie strony mogą znaleźć się w opozycji. Jednak tutaj analogia do zimnej wojny zaczyna się załamywać, ponieważ jeśli nie dojdzie do porozumienia między Solidarną Polską a PiS, a jednocześnie Suwerenna Polska zdoła wystartować samodzielnie (co jest przecież też pod znakiem zapytania), to istnieje duże prawdopodobieństwo, że Suwerenna Polska zdobędzie tylko jeden lub dwa punkty procentowe i znajdzie się poza rządem i Sejmem, bez subwencji, profitów i stanowisk. Partia ta zostanie oznaczona piętnem "zdrady", której decyzja przyczyniła się do końca rządów PiS oraz do zakończenia "dobrej zmiany". Zbigniew Ziobro będzie musiał liczyć tylko na potencjalny start w wyborach prezydenckich lub europejskich. Wybory samorządowe będą trudne dla jego środowiska mocno problematyczne, jak dla każdej niewielkiej formacji.

Tymczasem jeśli PiS straci jesienią władzę, stanie się największą partią opozycyjną i będzie miał ogromne zasoby wynikające z subwencji oraz wielkości klubu. Będzie też w dość komfortowej sytuacji jako recenzent potencjalnego nowego rządu koalicyjnego obecnej opozycji. Już teraz widać, że taki rząd będzie wieloelementowy, jeśli w ogóle powstanie. Będzie miał przed sobą wiele bieżących wyzwań, włączając w to konstrukcję polityczną samego gabinetu złożonego z przedstawicielu wielu różnych partii. Dla PiS będzie to okazja do przegrupowania się i przygotowania do kolejnych wyborów - większości wyborów samorządowych, europejskich i prezydenckich. Zwłaszcza, że prezydentem pozostanie Andrzej Duda. W grę wchodzą też inne scenariusze, jak wejście do Sejmu np. Bezpartyjnych Samorządowców, co dałoby potencjalnie PiS sojusznika "zamiast" Suwerennej Polski. Niedawno pisał o takim koncepcie też portal WP.pl.

Dlatego najprawdopodobniej PiS nie traktuje poważnie gróźb atomowych ze strony suwerennej Polski bardzo poważnie - przynajmniej na tym etapie. Np. pojawiających się tu i ówdzie żądań czy to dotyczących tworzenia koalicyjnego komitetu wyborczego, czy też miejsc na listach w każdym z 41 okręgów. Tak słychać w kuluarach. Jednakże rozpad koalicji i nawet krótka kampania wyborcza, która zakończyłaby się nieuzyskaniem wymaganej liczby podpisów przez ludzi Zbigniewa Ziobry (w wariancie samodzielnego startu) osłabiłyby PiS. Może nie znacznie, ale na pewno wykorzystałaby to opozycja, która już teraz kibicuje wojnie w koalicji rządzącej. Nowogrodzka zdaje sobie sprawę z tego, że scenariusz utrzymania władzy staje się wtedy mniej prawdopodobny, co sprawia, że opcje atomowe pozostaną na stole jako element negocjacji - ale jednak negocjacji. Pragmatyczne podejście obu stron sugeruje, że prędzej czy później dojdzie do porozumienia, choć oczywiście będą towarzyszyć temu polityczne fajerwerki. Pewności jednak nie ma, bo bywa że procesy polityczne zaczynają iść własnym życiem, a pragmatyzm zastępują czyste emocje. Zwłaszcza po tylu latach napięć. I dlatego nikt nie jest do końca pewny, czy tym razem wojna atomowa nie wybuchnie naprawdę.

Polityka
Rafał Trzaskowski dostał misję międzynarodową. Znamy jego plany na kampanię
Polityka
„Wołodymyr Zełenski to rozumie, oni nie”. Donald Tusk i Radosław Sikorski krytykują PiS i Konfederację
Polityka
Sondaż: Czy Donald Tusk może poprawić sytuację gospodarczą Polski? Polacy sceptyczni
Polityka
Kaczyński odpowiada na wpisy Tuska. „Woli być liderem antyamerykańskiej rebelii”
Polityka
Radosław Sikorski krytykuje działania Donalda Trumpa. „To błąd”