Była pani zdziwiona w 2019 roku, gdy kabaretowy aktor wystartował na prezydenta?
Byłam ciekawa, co będzie dalej. Nie byłam zdziwiona, bo od dłuższego czasu Wołodymyr Zełenski budował intrygę wokół swojej osoby, często sugerował ze sceny, że ma ambicje polityczne. Trudno było w to uwierzyć, ale było bardzo wesoło, całkiem nowa rzeczywistość. Sprytnie wyśmiewał w kabarecie ukraińskich polityków, ale też Putina. Dla wielu Ukraińców został bohaterem już wtedy, gdy przemawiał do nich jeszcze ze sceny. Uznali, że zna ich problemy i umie rozmawiać z ludźmi. Dobrze czuł widownię.
Przeciwnicy nazywali go klaunem i marionetką Ihora Kołomojskiego, bo pracował wcześniej dla stacji tego milionera. Jak na to reagował, gdy był już prezydentem?
Próbowano go obrzucić błotem. Na początku bardziej się tym przyjmował. Było widać, że to go boli, czasem przez to nie miał humoru. Później, gdy już uświadomił sobie, jak działają sieci społecznościowe i dla kogo pracują media, reagował znacznie spokojniej. Podam przykład. Przychodzi człowiek z prośbą, otrzymuje odmowę. Następnie w jego medium zaczyna się kampania dezinformacyjna wymierzona w prezydenta. Tak to wyglądało.