Po ataku Rosji na Ukrainę granicę z Polską przekroczyło niemal 4 mln ukraińskich uchodźców. Od 1,5 do 2 mln z nich pozostało w naszym kraju, część ruszyła dalej na Zachód, inni – zwłaszcza w ostatnich tygodniach – wracają do ojczyzny. Według badań z końca marca co czwarty ukraiński uchodźca (a zatem 350–500 tys. ludzi) planuje pozostać w Polsce, nawet gdy wojna się skończy. Do tego należy jednak doliczyć do 1,5 mln ukraińskich imigrantów, którzy byli w Polsce przed wybuchem wojny, a także nowych, którzy z powodu trudnej sytuacji ekonomicznej w Ukrainie bez wątpienia przyjadą do Polski, o ile konflikt się zakończy.
PiS podjęło wymierne – choć zdaniem części komentatorów niewystarczające – działania mające na celu pomoc przybywającym do Polski uchodźcom. Przyjęto specustawę umożliwiającą im dostęp do rynku pracy, systemu ochrony zdrowia i oświaty. Ukraińcy mogli wyrobić sobie PESEL, a przyjmujący ich w swych domach Polacy – wystąpić o zwrot kosztów zakwaterowania i wyżywienia (40 zł na osobę w okresie do 120 dni). PESEL wyrobiło ponad milion Ukraińców; gdyby w przypadku każdego z nich osoby goszczące wystąpiły o stosowne świadczenie na ich pokrycie, potrzebne byłoby niemal 5 mld zł.
W tych okolicznościach pojawia się pytanie, dlaczego PiS zdecydowało się na takie działania. Najbardziej oczywista odpowiedź brzmi, że dlatego, iż taka była potrzeba chwili, że tego wymagała racja stanu. Wobec niespotykanego od końca II wojny światowej kryzysu migracyjnego konieczne były nadzwyczajne działania, by ograniczyć jego negatywne efekty; cel ten nota bene dzięki wysiłkom polskiego społeczeństwa, organizacji pozarządowych i władz zasadniczo udało się osiągnąć. Być może partia rządząca kierowała się chrześcijańską zasadą pomocy bliźnim.
Bardziej prawdopodobne jest, że działania polskich władz były pochodną zamówionych przez PiS sondaży. Polacy w ogromnej większości opowiadali się za przyjęciem uchodźców z Ukrainy – i władze ich wysłuchały, licząc zapewne, że pomoc Ukraińcom zyska im poparcie społeczne. Przy okazji kryzysu na granicy z Białorusią zajęto odmienne stanowisko, co spotkało się z oskarżeniami o hipokryzję; taka polityka również miała jednak uzasadnienie w sondażach, zgodnie z którymi Polacy nie chcieli przyjmowania przybyszów z Bliskiego Wschodu i Afryki.