Jeszcze na początku tego tygodnia, odnosząc się do szczytu 13–14 lutego, szef MSZ Jacek Czaputowicz mówił „Rzeczpospolitej": „Nie zaprosiliśmy przedstawicieli Iranu, bo to uniemożliwiłoby normalne obrady". Jednak w środę prezydent przyznał, że sprawa zaproszenia dla Irańczyków pozostaje otwarta. „To jest oczywiście także nasza decyzja, jako gospodarza, ale pamiętajmy, że również uczestników, więc zostawmy to na razie" – powiedział Andrzej Duda.
Do Teheranu poleciał wiceszef MSZ Maciej Lang. Po kilkugodzinnym spotkaniu ze swoim irańskim odpowiednikiem Abbasem Araqchim przyznał AFP, że spotkanie było „konstruktywne". „Mówiliśmy o szerokim wachlarzu tematów, w tym nieporozumień dotyczących warszawskiej konferencji. Mam nadzieję, że to wyjaśniło wiele spraw".
Parę dni temu szef irańskiego MSZ Mohammeda Dżawada Zarif uznał spotkanie szykowane w Warszawie za „antyirański cyrk". Powiedział także, że Polska „nie zmaże wstydu" organizacji takiego zjazdu, choć Iran ratował polskich żołnierzy w czasie drugiej wojny światowej. Z naszych informacji wynika, że przyjazd ministra lub jego zastępcy nad Wisłą pozostaje mało prawdopodobny. Jednak stanowisko Iranu do tego stopnia ewoluuje, że kraj mógłby włączyć się w dalszej przyszłości do procesu pokojowego zainicjowanego w Warszawie.
Taka ewolucja Irańczyków jest spowodowana przede wszystkim zmianą postawy trzech europejskich sygnatariuszy umowy o rozbrojeniu atomowym Iranu: Francji, Wielkiej Brytanii i Niemiec. Oznacza ona, że Iranowi będzie coraz trudniej doprowadzić do spektakularnego podziału w tej sprawie między Unią a Stanami. Kraj chce więc uniknąć całkowitej izolacji, szczególnie gospodarczej.
Jak ujawnił w środę „Financial Times", trzy unijne kraje chcą do warszawskiej konferencji wypracować wspólne stanowisko, które co prawda zakładałoby utrzymanie porozumienia o rozbrojeniu jądrowym, ale przy jednoczesnym zaostrzeniu sankcji wobec Teheranu. Zmiana strategii Paryża, Berlina i Londynu jest związana z jednej strony z organizacją przez Irańczyków zamachów terrorystycznych w Holandii, Danii i Francji, a z drugiej z szybkim rozwojem programu rakietowego Iranu. Wykluczenie tego ostatniego z umowy o rozbrojeniu atomowym było jednym z głównych powodów, dla których Donald Trump wyprowadził USA z tego porozumienia.