– Jestem szczęśliwa, że wreszcie jakaś kobieta w symboliczny sposób znalazła się w zdominowanej przez mężczyzn przestrzeni Sejmu – mówi wicemarszałek Wanda Nowicka. To ona wystąpiła w maju o nazwanie jednej z sal imieniem Zofii Moraczewskiej.
Najmocniej jest ona kojarzona jako żona międzywojennego premiera Jędrzeja Moraczewskiego, ma jednak też zasługi dla ruchów feministycznych. Podczas I wojny światowej współtworzyła Ligę Kobiet Polskich, a w latach 1919–1922 jako jedna z kilku pań weszła w skład Sejmu ustawodawczego. Miała udział w uzyskaniu przez kobiety praw wyborczych w 1918 roku.
– Dzięki tej inicjatywie odzyskujemy kawałek historii, z której całkowicie wymazana jest obecnie działalność kobiet – mówi Nowicka, jednak jej inicjatywa przez kilka miesięcy pozostawała bez echa. Nabrała rozpędu, gdy poparła ją feministyczna organizacja Kongres Kobiet, w której działa m.in. Magdalena Środa. Później pomysł poparła skupiająca 56 posłanek i senatorek Parlamentarna Grupa Kobiet. – Pod wnioskiem podpisała się sama Ewa Kopacz – relacjonuje szefowa grupy Bożena Szydłowska z PO.
Decyzję dotyczącą sali podjęło w ubiegłym tygodniu prezydium Sejmu, czyli Kopacz i jej zastępcy. Moraczewska zostanie uhonorowana w budynku G, gdzie sale mają m.in. Bronisław Geremek i Wiesław Chrzanowski. W listopadzie prezydium zdecydowało, że jedna z sal będzie tam nosić imię Tadeusza Mazowieckiego.
W Sejmie nie brakuje przeciwników nazwania sali imieniem Moraczewskiej.