Według Państwowej Komisji Wyborczej prowadzenie kampanii wizerunkowej tuż przed ogłoszeniem kampanii wyborczej jest powszechnie uważane za obejście prawa wyborczego i narusza zasadę równości kandydatów i komitetów wyborczych. Ponadto finansowanie takiej agitacji umożliwia obejście limitu wydatków na kampanię.
PKW stwierdziła jednak, że ze względu na lukę prawną nie ma żadnych możliwości zapobiegania takim praktykom obchodzenia prawa wyborczego. - Wymaga to ustawowego uregulowania zasad prowadzenia „prekampanii wyborczej", które pozwoliłby na przeciwdziałanie poczynaniom powszechnie ocenianym jako negatywne – czytamy w stanowisku PKW.
Ocena Państwowej Komisji Wyborczej jest efektem skargi rzecznika PSL Krzysztofa Kosińskiego w tej sprawie. Ludowcom nie spodobał się fakt, że PiS w weekend wykupiło w telewizji spoty z udziałem polityków tej partii, którzy reklamowali elementy nowego programu.
- W mojej ocenie, mamy do czynienia z nielegalną kampanią wyborczą, finansowaną z innego źródła niż tego jedynie dozwolonego, czyli z komitetu wyborczego, który formalnie nie mógł jeszcze powstać, gdyż zgodnie z Kodeksem wyborczym można go powołać dopiero po zarządzeniu wyborów. Dlatego też równocześnie wnoszę o skrupulatną analizę przez PKW sprawozdania finansowego komitetu wyborczego PiS po zakończeniu wyborów – napisał Kosiński w swojej skardze.
PiS nie ma sobie jednak nic do zarzucenia. - Nie złamaliśmy prawa, co potwierdza PKW – zaznacza poseł Marcin Mastalerek z partii Jarosława Kaczyńskiego. - I nie my jedni podejmujemy tego typu działania. Jak robiła to PO, PSL jakoś nie miało o to pretensji.