Od samego początku wielu obserwatorów zwracało uwagę na fakt, że zarzuty wobec australijskiego hierarchy nie wyglądają szczególnie wiarygodnie. Nieprawdopodobne wydało im się, że do molestowania miałoby dojść w katedrze zaraz po nabożeństwie. W niczym nie zmienia to faktu, że gdy niestety tyle innych oskarżeń okazywało się prawdziwych, trudno było – o czym pisałem do „Plusa Minusa" – bronić dobrego imienia kardynała.
Wyrok australijskiego Sądu Najwyższego na szczęście przywrócił fundamentalną sprawiedliwość i przyznał rację tym, którzy od samego początku zwracali uwagę na słabości aktu oskarżenia. Warto mieć jednak świadomość, że wyrok ten – wbrew temu, co niektórym się zdaje – nie oznacza uniewinnienia wszystkich oskarżonych o tego rodzaju czyny. Ogromna większość oskarżeń jest prawdziwa i wiarygodna i uniewinnienie kardynała tego nie zmienia, choć przypomina, że wśród tysięcy spraw zdarzają się ewidentne fałszywki i kłamstwa.
Jeśli poza koniecznością oddania kardynałowi dobrego imienia warto o tym pisać właśnie teraz, to głównie z powodu niezwykłych słów kard. Pella, wypowiedzianych po procesie i uniewinnieniu. Jego słowa są przykładem dla nas wszystkich, bo zaraz po wyroku napisał w oświadczeniu, że „nie żywi urazy do oskarżyciela". A jeszcze ważniejsze są słowa, które padły później w wywiadzie dla Catholic News Agency, gdy hierarcha opowiedział o tym, czego obecnie najbardziej pragnie: – To, na co naprawdę czekam, to odprawienie prywatnej mszy. To był bardzo długi czas, więc to jest wielkie błogosławieństwo.
Te słowa dla każdego, kto obecnie czeka na możliwość uczestnictwa w Eucharystii, są o wiele lepiej zrozumiałe niż jeszcze kilka, kilkanaście tygodni temu. Wspaniały to też przykład głębokiej wiary eucharystycznej, wiary w moc i znaczenie Najświętszej Ofiary. Dobrze, że w tym trudnym czasie kardynał nam go daje.
Niesamowita jest też opowieść George'a Pella o tym, co działo się w więzieniu, gdy sąd orzekł o jego niewinności. – Usłyszałem okrzyki entuzjazmu. Więźniowie dawali mi znać, że cieszą się ze mną – mówił. A potem dziękował wszystkim, którzy się za niego modlili, bo właśnie modlitwa dawała mu w czasie uwięzienia prawdziwą siłę.