To już jej trzecia opowieść o sobie. Wszystkie zakłamane. Przed igrzyskami w Sydney w 2000 r. sprzedawała w autoryzowanej biografii „See How She Runs” bajki o marzycielce, która z trudnego dzieciństwa, rozbitej rodziny i nieciekawych ulic Los Angeles wyrwała się sprintem do wielkości. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że marzycielka faszeruje się zakazanymi środkami. Z pełną świadomością, przy zastrzykach w brzuch z hormonu wzrostu prosząc o pomoc męża, kulomiota C.J. Huntera, bo sama nie mogła się przemóc.
Wydając przed następnymi igrzyskami autobiografię „Life in the Fast Lane”, wciąż wierzyła, że tacy jak ona nie upadają. Że to się może zdarza płotkom, średniakom, ale nie najszybszej z kobiet. Że sponsorzy i adwokaci do tego nie dopuszczą. Już jako nastolatka mogła sobie pozwolić na wynajęcie Johnniego Cochrana, który wybronił O.J. Simpsona, dawną gwiazdę futbolu amerykańskiego, z oskarżeń o podwójne morderstwo. Jej pomagał, gdy zapomniała o stawieniu się na badanie antydopingowe.
Jeszcze bardziej niż w prawników wierzyła w swój urok. Pokaże wyceniany na miliony dolarów uśmiech, zaświeci pięcioma medalami z Sydney, zrobi maślane oczy i będzie dobrze. W ostateczności mogła się rozpłakać na życzenie, jak wtedy, kiedy dzień po jej pierwszym złocie igrzysk 2000 r. wpadł C.J. Hunter. W książce przekonywała, że o dopingu męża nie miała pojęcia.
Rozwiodła się i zaczęła nowe życie u boku Tima Montgomery’ego, sensacyjnego rekordzisty świata na 100 metrów. Byli marzeniem marketingowców: najszybsza para na Ziemi, biegające dowody na to, że można się źle urodzić i dobrze skończyć. Przyszedł na świat Tim jr, który z takimi genami miał pobić wszelkie rekordy. Dzwoniła Oprah, sponsorzy stali w kolejce, pieniądze płynęły. A im było ciągle mało.
Z dzisiejszych opowieści Montgomery’ego odsiadującego wyrok w Alabamie wynika, że byli jak Bonnie i Clyde. Uzależnieni od oszustw i mocnych wrażeń, wspólnicy w namiętności i występku, skazani na ciągłą ucieczkę. Nie znali wyrzutów sumienia. Rozmawiali o dopingu jak o zakupach: wszyscy to robią, to część systemu. Środki dopingowe trzymali w lodówce między warzywami. Gdy kłamstwa zaczęły ich doganiać, było pewne, że się wcześniej czy później rozbiją. Ale to wiemy dzisiaj, wtedy znaliśmy tylko wersję Marion.
[srodtytul]„Czysty”? Nie kojarzę[/srodtytul]