Marion Jones, ofiara doskonała

Upadła gwiazda sprintu napisała książkę o dobrym Bogu i złych mężczyznach. O sobie też: że brała doping, że oszustwo doprowadziło ją do więzienia. Ale to wszystko z głodu miłości

Publikacja: 20.11.2010 00:01

Marion Jones, ofiara doskonała

Foto: AP

To już jej trzecia opowieść o sobie. Wszystkie zakłamane. Przed igrzyskami w Sydney w 2000 r. sprzedawała w autoryzowanej biografii „See How She Runs” bajki o marzycielce, która z trudnego dzieciństwa, rozbitej rodziny i nieciekawych ulic Los Angeles wyrwała się sprintem do wielkości. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że marzycielka faszeruje się zakazanymi środkami. Z pełną świadomością, przy zastrzykach w brzuch z hormonu wzrostu prosząc o pomoc męża, kulomiota C.J. Huntera, bo sama nie mogła się przemóc.

Wydając przed następnymi igrzyskami autobiografię „Life in the Fast Lane”, wciąż wierzyła, że tacy jak ona nie upadają. Że to się może zdarza płotkom, średniakom, ale nie najszybszej z kobiet. Że sponsorzy i adwokaci do tego nie dopuszczą. Już jako nastolatka mogła sobie pozwolić na wynajęcie Johnniego Cochrana, który wybronił O.J. Simpsona, dawną gwiazdę futbolu amerykańskiego, z oskarżeń o podwójne morderstwo. Jej pomagał, gdy zapomniała o stawieniu się na badanie antydopingowe.

Jeszcze bardziej niż w prawników wierzyła w swój urok. Pokaże wyceniany na miliony dolarów uśmiech, zaświeci pięcioma medalami z Sydney, zrobi maślane oczy i będzie dobrze. W ostateczności mogła się rozpłakać na życzenie, jak wtedy, kiedy dzień po jej pierwszym złocie igrzysk 2000 r. wpadł C.J. Hunter. W książce przekonywała, że o dopingu męża nie miała pojęcia.

Rozwiodła się i zaczęła nowe życie u boku Tima Montgomery’ego, sensacyjnego rekordzisty świata na 100 metrów. Byli marzeniem marketingowców: najszybsza para na Ziemi, biegające dowody na to, że można się źle urodzić i dobrze skończyć. Przyszedł na świat Tim jr, który z takimi genami miał pobić wszelkie rekordy. Dzwoniła Oprah, sponsorzy stali w kolejce, pieniądze płynęły. A im było ciągle mało.

Z dzisiejszych opowieści Montgomery’ego odsiadującego wyrok w Alabamie wynika, że byli jak Bonnie i Clyde. Uzależnieni od oszustw i mocnych wrażeń, wspólnicy w namiętności i występku, skazani na ciągłą ucieczkę. Nie znali wyrzutów sumienia. Rozmawiali o dopingu jak o zakupach: wszyscy to robią, to część systemu. Środki dopingowe trzymali w lodówce między warzywami. Gdy kłamstwa zaczęły ich doganiać, było pewne, że się wcześniej czy później rozbiją. Ale to wiemy dzisiaj, wtedy znaliśmy tylko wersję Marion.

[srodtytul]„Czysty”? Nie kojarzę[/srodtytul]

W „Life in the Fast Lane” opisywała codzienność biegaczki i młodej matki, sukcesy i porażki. Wyszło sielankowo jak na to, co się wtedy działo wokół niej. Już była oblężona, już musiała wiedzieć, że została przestępcą, nawet jeśli Tim opisuje ją jako zupełnie nieprzejmującą się konsekwencjami. Od 2003 roku trwała obława agentów federalnych, fiskusa i agencji do spraw leków i żywności na Bay Area Laboratory Cooperative.

Skrót BALCo to dziś synonim dopingu. Wokół kalifornijskiego laboratorium skupiła się banda genialnych oszustów szprycujących sportową elitę Ameryki najnowocześniejszymi środkami i piorących pieniądze. W archiwach BALCo były wyniki badań krwi i dopingowe diety rozpisane dla gwiazd sprintu, bejsbolu, boksu, a nawet judo. Trop prowadził m.in. do Jones i Montgomery’ego. Ale Marion, wezwana do złożenia zeznań jako świadek, kłamała jak z nut.

W pewnej chwili agent federalny Jeff Novitzky wyciągnął ze swojej torby fiolkę ze specjalnością BALCo: sterydem THG (tetrahydrogestrinon). Nazwanym „the clear”, „Czysty”, bo nie było go widać w testach. – Rozpoznaje to pani? – zapytał. Marion odpowiedziała, że nie. Zaczął pytać wprost: Brała pani doping? Brała pani „the clear”? Za każdym razem słyszał „nie”. Usłyszał je też, gdy chciał się dowiedzieć, czy Marion wie, że Tim Montgomery jest zamieszany w fałszowanie czeków.

W kluczeniu na temat dopingu Jones ma wprawę, setki razy powtarzała w wywiadach i na konferencjach prasowych, że jest czysta. Może myślała, że ze śledczymi można się tak bawić jak z kontrolerami antydopingowymi. Gdyby to oni mieli jej udowodnić winę, pewnie ciągle zdobywałaby medale. Przeszła setki badań, niemal wszystkie bez zarzutu. Niemal, bo był jeden wyjątek: w sierpniu 2006 r., gdy wracała na bieżnię po długiej przerwie, marząc o tym, że uda jej się za dwa lata pobiec na igrzyskach w Pekinie, w jej próbce znaleziono EPO. Sportowiec zawsze ma prawo poprosić o zbadanie również próbki B pobieranej razem z pierwszą, żeby wykluczyć pomyłkę. Różne wyniki A i B to dopingowy cud, zdarza się raz na tysiące przypadków. Zdarzył się akurat Jones, została oczyszczona. Czy ona mogła nie wierzyć, że jest jej zawsze pisany happy end?

[srodtytul]Wciśnij pauzę[/srodtytul]

Nadal w to wierzy. Właśnie wraca z misją: odkupienie. Wydała autobiografię o tytule, którego czytanie trwa prawie tyle co bieg na setkę: „On the Right Track: From Olympic Downfall to Finding Forgiveness and the Strength to Overcome and Succeed”. Pojawiła się w programie „Good Morning America” w ABC. Na początku listopada telewizja ESPN pokazała film o niej: „Marion Jones: Press Pause”. Czyli: wciśnij pauzę na pilocie. Wciśnij ją w chwili, gdy jest listopad 2003, agent Novitzky pyta o „the clear”. Tamten moment zastanowienia Jones uznaje za sekundy, które zmieniły jej życie. Nie dopingowanie się i pomoc w fałszerstwach Montgomery’ego, tylko moment, w którym zdecydowała, że chce kłamać dalej.

Idąc na przesłuchania w 2003 r., nie doceniła nowego przeciwnika. Nie przypuszczała, że jej legenda gaśnie, za to wschodzi gwiazda Novitzky’ego. Superagenta, który zrobił karierę jako pogromca dopingowych mafii. Rozbije BALCo, zapewni wyroki sławom sprintu i bejsbolu, a dziś jest na tropie kolarza Lance’a Armstronga. Sam doping wprawdzie przestępstwem w USA nie jest, ale wprowadzanie na rynek niezarejestrowanych specyfików już tak. A w sprawie BALCo chodziło też o pospolite oszustwa i ukrywane przed fiskusem dochody. Śledczy korzystali z podsłuchów, rewidowali domy, zbierali zeznania pod przysięgą, kaptowali informatorów. W taką pułapkę wpadła Jones. Miną cztery lata, nim kłamstwa zaprowadzą ją do więzienia, pozbawią medali, wtrącą w długi. Przez ten czas będzie walczyła na bieżni o powrót do wielkości, bez powodzenia. Od wybuchu afery BALCo mistrzyni nagle straciła moc na bieżni, podejrzenia się nasilały. Zdołała się zakwalifikować do igrzysk w Atenach, ale tylko w skoku w dal i sztafecie. Koleżanki z drużyny sprinterek traktowały ją jak trędowatą. Podczas zawodów jeszcze starały się udawać, ale na treningach widzieliśmy, że to przepaść nie do zasypania. Z jednej strony dawna primadonna, która uczyła się być częścią zespołu. Z drugiej – młode biegaczki, które miały pokazać nową, oczyszczoną z dopingu lekkoatletykę made in USA, a Jones im ciążyła. Wróciła z Aten bez medalu. Miotała się między ambicją a słabością jeszcze trzy lata. Karierę zakończyła w październiku 2007 r., płacząc na stopniach sądu w White Plains. Przepraszała bliskich i dalekich, całą Amerykę, za kłamstwa. Chwilę wcześniej przyznała się do podwójnego krzywoprzysięstwa, ale w sprawie dopingu znów lawirowała: że go brała, ale nieświadomie.

Przyznanie się do winy miało jej pomóc w uniknięciu więzienia, liczyła też, że sędzia Kenneth Karas będzie miał wzgląd na jej dwóch synków. Młodszy z nich, Amir, miał wtedy kilka miesięcy. Ale Karas skazał ją na pół roku więzienia. Powiedział też, że nie jest przekonany, iż podczas wyznania winy usłyszał całą prawdę. Zwłaszcza gdy sprinterka opowiadała, że kapsułki z „Czystym”, wkładane pod język, brała z przekonaniem, że to olej lniany.

[srodtytul]Melodramat więzienny[/srodtytul]

W opublikowanym właśnie drugim wyznaniu win całej prawdy też nie znajdziemy. „On the Right Track” to pełne cytatów z Biblii skrzyżowanie melodramatu z poradnikiem: jak żyć po upadku. Jones wybrała inną drogę niż Montgomery, wywlekający zza krat wszystkie swoje dopingowe brudy, czy Dwain Chambers, brytyjski sprinter, też złapany w aferze BALCo, pozujący na pierwszego cynika lekkoatletyki. Ona bierze na siebie winę za kłamstwa pod przysięgą, ale za doping obwinia innych i system: sportowo-marketingowego potwora, który pożarł własne dziecko. Przypomina: nie siedziałam za doping, siedziałam za kłamstwo. Do przesłuchania w aferze BALCo byłam przekonana, że brałam dozwolone rzeczy.

Wybiórcza pamięć to nie tylko tarcza chroniąca Marion przed powrotem do sądu. Jest w tym, pewnie nawet wzruszająca, próba ocalenia ostatniej pamiątki ze sportowej kariery: przekonania, że i bez dopingu była najszybszą kobietą świata.

Za kraty teksaskiego więzienia w Fort Worth wchodziła jako gwiazda, która straciła wszystko. Pięć medali olimpijskich (żadna kobieta przed nią nie wywalczyła tylu na jednych igrzyskach) musiała oddać po przyznaniu się do winy. Jej wyniki wymazano z tabel. Adwokaci broniący jej przed zarzutami i atakujący w wytaczanych przez nią procesach o zniesławienie za kilka lat pracy policzyli sobie tyle, że z wielomilionowej fortuny zostały tysiące. Musiała się rozstać z elegancką willą i sąsiedztwem Michaela Jordana. Z okładki „Vogue’a”, gdzie była pierwszą sportsmenką, a zdjęcia robiła jej sama Annie Leibovitz, zeszła do kronik kryminalno-sądowych. Została więźniem nr 84868-054.

Zostały jej tylko dzieci i miłość Obadele Thompsona. Drugiego męża, sprintera, który zdobył dla Barbadosu brąz na 100 m na igrzyskach w Sydney. Mają dwoje dzieci, jedno sprzed wyroku, drugie urodzone po nim. Wzięli ślub w roku 2007, w marcu 2008 r. Jones zaczęła odsiadkę. Zanim wyjdzie z więzienia z Biblią w ręku i ruszy w misjonarski objazd szkół i ośrodków dla młodzieży, spędzi w Fort Worth sześć miesięcy koszmaru.

Książkowe wspomnienia są jak klasyka filmów więziennych. Zaczęło się od bójki z więźniarką, która chciała jej pokazać miejsce w szyku. Marion wyszła cało, ale trafiła za karę na kilkadziesiąt dni do karceru. By nie oszaleć podczas odsiadki, biegała po zakurzonej więziennej bieżni, a jeśli się nie dało, to po celi. I pisała listy do męża i dzieci, na nich w części oparta jest książka. Nie miała w więzieniu żadnej taryfy ulgowej. Wspomina, że gdy leciała na wizytę do innego więzienia, tak jak wszystkie skazane była przypięta łańcuchem do siedzenia w samolocie. .

[srodtytul]Jak oszukać wykrywacz kłamstw[/srodtytul]

Gdy teraz opowiada o tym na spotkaniach w szkołach, nie ma w niej goryczy. Mówi – i pisze w książce – że to był boży plan. Że więzienie pozwoliło jej go odkryć. Poszła w świat z przesłaniem „Take a Break”. Zrób sobie przerwę, zastanów się. Żebyś, kiedy przyjdzie twój moment zastanowienia, jak mój podczas składania zeznań, podjął dobrą decyzję. Żebyś nie przeszedł tego co ja.

Pisze to 35-letnia matka trójki dzieci. Kiedyś wielka sprinterka, dziś przeciętna koszykarka, która po wyjściu z więzienia rozegrała jeden sezon w lidze WNBA, w zespole Tulsa Shock, i nie ma pewności, że jej jeszcze zaproponują kontrakt. Kto by kiedyś przewidział, że tak skończy dziewczyna, która się do sportu urodziła. Miała talent, a trenowała tak ciężko, że ćwiczących z nią mężczyzn mdliło na widok tych obciążeń. Była nastawiona na karierę, odskoczni szukała tam, gdzie była adrenalina: w skokach ze spadochronem, lataniu na paralotni, szybkiej jeździe samochodem. – Ty sobie musisz znaleźć żonę, a nie męża, jaki facet z tobą wytrzyma – żartował Montgomery. A ona obsesyjnie szukała uznania w męskich oczach. Ojciec odszedł, zanim go zdążyła dobrze poznać, kochany ojczym zmarł, gdy miała dziesięć lat. W szkolnym wypracowaniu pisała, że wprawdzie chce wystartować na igrzyskach, już tych najbliższych, w 1992 r., ale ma też plan B: zostanie inżynierem elektrykiem jak wujek.

Przyciągała złych mężczyzn i rzucała się w ich objęcia. CJ Hunter okazał się dopingowiczem. Montgomery – zwykłym przestępcą, pozbawionym rekordu świata, skazanym na cztery lata za pranie pieniędzy i pięć za handel heroiną. Były trener Trevor Graham, gdy zerwała z nim współpracę, zemścił się, przesyłając strzykawkę z THG kontrolerom antydopingowym, i rozpętał aferę BALCo. Właściciel tego laboratorium Victor Conte też ją zdradził, opowiadając o jej grzechach w zamian za łagodniejszy wyrok. Ale ani Grahama, ani Conte, wciąż wyśmiewającego ją publicznie, że serwuje półprawdy o swojej dopingowej przeszłości, na kartach książki nie znajdziemy. Nie ma też słowa o przedstawieniu z 2007 r., gdy Marion, by dowieść niewinności, zaaranżowała badanie wykrywaczem kłamstw i udało jej się go oszukać.

Jej wspomnienia, jej wybór. „Nie chcę być zapamiętana przez rekordy, które pobiłam, biegi, które wygrałam, medale, które straciłam. Chcę, by ludzie pamiętali o najgorszym błędzie, jaki popełniłam, i jak umiałam go zamienić w coś dobrego” – pisze w książce. Jeśli czegoś tam na pewno brakuje, to ostrzeżenia na okładce. Uwaga: Udawana recepta na prawdziwe życie. Albo odwrotnie.

To już jej trzecia opowieść o sobie. Wszystkie zakłamane. Przed igrzyskami w Sydney w 2000 r. sprzedawała w autoryzowanej biografii „See How She Runs” bajki o marzycielce, która z trudnego dzieciństwa, rozbitej rodziny i nieciekawych ulic Los Angeles wyrwała się sprintem do wielkości. Nikt wtedy jeszcze nie wiedział, że marzycielka faszeruje się zakazanymi środkami. Z pełną świadomością, przy zastrzykach w brzuch z hormonu wzrostu prosząc o pomoc męża, kulomiota C.J. Huntera, bo sama nie mogła się przemóc.

Wydając przed następnymi igrzyskami autobiografię „Life in the Fast Lane”, wciąż wierzyła, że tacy jak ona nie upadają. Że to się może zdarza płotkom, średniakom, ale nie najszybszej z kobiet. Że sponsorzy i adwokaci do tego nie dopuszczą. Już jako nastolatka mogła sobie pozwolić na wynajęcie Johnniego Cochrana, który wybronił O.J. Simpsona, dawną gwiazdę futbolu amerykańskiego, z oskarżeń o podwójne morderstwo. Jej pomagał, gdy zapomniała o stawieniu się na badanie antydopingowe.

Pozostało 93% artykułu
Plus Minus
„Jak wysoko zajdziemy w ciemnościach”: O śmierci i umieraniu
Materiał Promocyjny
Z kartą Simplicity od Citibanku można zyskać nawet 1100 zł, w tym do 500 zł już przed świętami
Plus Minus
„Puppet House”: Kukiełkowy teatrzyk strachu
Plus Minus
„Epidemia samotności”: Różne oblicza samotności
Plus Minus
„Niko, czyli prosta, zwyczajna historia”: Taka prosta historia
Materiał Promocyjny
Sieć T-Mobile Polska nagrodzona przez użytkowników w prestiżowym rankingu
Plus Minus
Gość "Plusa Minusa" poleca. Katarzyna Roman-Rawska: Otwarte klatki tożsamości