Niemcy, podbijając kolejne państwa i terytoria, byli skazani na współpracę z podbitą ludnością. Stopień i mechanizmy tej współpracy, wymuszonej czy dobrowolnej, były bardzo różne. Podbita Polska stanowiła szczególny przypadek, stopień kolaboracji instytucjonalnej był tam bowiem najniższy w całej okupowanej przez Niemców Europie.
Mimo to problem polskiej kolaboracji z okupantem niemieckim należy do najczęściej i najbardziej emocjonalnie dyskutowanych tematów i to nie tylko w Polsce (co jest zrozumiałe), lecz także na Zachodzie. Jednocześnie problem „polskiej" kolaboracji nie jest tylko i wyłącznie tematem sztucznie rozdmuchanym. W Polsce nie było ani rządu marionetkowego, ani polskich oddziałów SS czy innych ochotniczych formacji kolaboracyjnych. Ma to jednak związek bardziej z polityką ówczesnych Niemiec wobec Polaków niż z brakiem chętnych do takiej współpracy. Hitler po prostu nie przewidywał takich form kolaboracji dla Polski.
Tereny zachodniej Polski zostały włączone do Rzeszy, zlikwidowano tam wszystkie polskie instytucje i konsekwentnie niszczono wszelkie objawy polskości. W przeciągu kilku lat miała nastąpić całkowita germanizacja tego obszaru. Natomiast na ziemiach Polski centralnej Hitler utworzył Generalne Gubernatorstwo na podstawie dekretu z 12 października 1939 roku. GG miało stanowić rezerwat dla Polaków. Warstwy przywódcze miały zostać fizycznie zlikwidowane, a pozostali Polacy zdegradowani do roli helotów i pozbawieni wszelkich praw.
Niebawem okazało się jednak, że do funkcjonowania tego tworu polityczno-administracyjnego nieodzowny jest pewien poziom współpracy instytucjonalnej. Niemcy np. nie mieli wystarczającej ilości urzędników, sędziów czy policjantów, którymi mogliby obsadzić wszystkie urzędy i zapewnić porządek okupacyjny w GG. Niemcom nie pozostawało zatem nic innego jak sięgnąć po byłych polskich urzędników i policjantów, którzy po odpowiedniej weryfikacji oraz pod ścisłą kontrolą pracowali na rzecz okupanta. W wielu innych obszarach życia działo się podobnie.
Reaktywizacja policji
Problem braku sił porządkowych w GG należał od samego początku do najbardziej palących z powodu plagi bandytyzmu, jaka tam panowała. Zawirowania wojenne, łatwy dostęp do broni palnej, upadek gospodarczy, liczne wysiedlenia i przesiedlenia spowodowały radykalne zubożenie i tak już biednej ludności. Do tego dochodziła demoralizacja wojenna i rozkład dotychczasowego porządku publicznego. Wszystko to powodowało szerzenie się bandytyzmu na niespotykaną dotąd skalę, w tym szczególnie na prowincji.
Niemieccy okupanci nie byli w stanie własnymi siłami zaprowadzić porządku. Stosunkowo skromne siły policyjne okupanta miały przede wszystkim za zadanie zwalczanie polskiego ruchu oporu oraz zapobieganie wszelkiej konspiracyjnej działalności Polaków. Nic dziwnego zatem, że wkrótce zaczęto przyjmować do służby byłych funkcjonariuszy polskiej Policji Państwowej. Nabór nie odbywał się jednak na zasadzie dobrowolności. Już 30 października 1939 roku dowódca SS i policji w GG Friedrich-Wilhelm Krüger wydał odezwę wzywającą byłych policjantów pod groźbą surowych kar do zgłaszania się i podejmowania służby.
W dniu 8 listopada 1939 roku na posiedzeniu „rządu" GG Krüger przekonywał, że powołanie do służby byłych policjantów polskich jest niezmiernie ważne dla zachowania bezpieczeństwa na tym obszarze. W tym czasie w samej tylko Warszawie służyło już 3 tys. byłych polskich funkcjonariuszy, a w całej GG – 5 tys. Krüger podkreślił jednak, że warunkiem przyjęcia Polaka do służby jest jego dokładna weryfikacja.
Kilka tygodni później, 18 grudnia 1939 roku, Hans Frank jako namiestnik Führera w GG ogłosił oficjalnie reaktywizację Policji Państwowej pod nazwą Policji Polskiej Generalnego Gubernatorstwa. Wydany w związku z tym dekret wprowadzał obowiązek zgłaszania się policjantów do nowej formacji pod karą śmierci. Policja Polska GG zwana była potocznie od koloru mundurów policją granatową.