To jakiś mit! Kiedy upadały pegeery to wykpiwali Lepera i zdesperowanych rolników, biednym i bezrobotnym mówili, że każdy jest kowalem własnego losu. Ową wrażliwość społeczną nabyli dopiero teraz, kiedy kryzys łupnął w nich.
To zupełnie oczywiste, że pierwsi na ulicę wychodzą ci, których coś dotyka bezpośrednio.
Zgoda, ale gdzie tu wrażliwość na los innych? Oburzeni to syci, którzy chcą sytymi pozostać i, jak poseł Kalisz, na marsz oburzonych przyjeżdżają jaguarem.
O ile wiem, nikt oprócz posła Kalisza na marsz nie przyjechał jaguarem, to demagogia.
Wiarygodność jest kluczowa bo inaczej można zakwestionować cały protest.
Powtórzę, że oburzeni w Polsce i w każdym innym kraju występują we własnym imieniu, bo sami zostali dotknięci kryzysem, ale podnoszą uniweralne postulaty. Chodzi o to, by system ekonomiczny nakierowany był na zapewnienie godnego życia wszystkim, a społeczno-polityczny bardziej niż teraz upodmiatawiał człowieka. By tak się stało należy podnieść poziom uczestnictwa obywateli w decyzjach politycznych kontrolujących ekonomię. Dlatego oburzeni zaczęli od wypracowania nowych procedur politycznych, odwołujących się do praktyk demokracji bezpośredniej, gdzie decyzje podejmowane są przez zgromadzenia ludowe.
Jak ta demokracja bezpośrednia ma wyglądać?
W pańskim pytaniu tkwi założenie, że wszystkie zmiany społeczne muszą być najpierw wymyślone, a potem wprowadzone w życie, a tymczasem to wyłania w naturalnej dynamice wydarzeń, w reakcji na pojawiające się problemy, które trzeba rozwiązać.
Rozumiem, że żyjecie bez założeń i idziecie tam, dokąd rewolucja poprowadzi, ale jak ma konkretnie działać demokracja bezpośrednia?
Opiera się ona na zgromadzeniach ludowych, przegłosowujących postulaty i rozwiązania prawne formułowane w komisjach...
Jak za rewolucji październikowej – tu komisje, a tam były komisariaty zamiast ministerstw.
Świetnie! Porozmawiajmy o historii Rosji! Kończąc wątek, postulaty i rozwiązania prawne powstałe w komisjach przegłosowywane są na coraz szerszych zgromadzeniach ludowych, aż do zgromadzenia ogólnego, a następnie przedkładane urzędnikom państwa.
Nie boi się pan, że to podejmowanie decyzji pod dyktando protestujących wiedzie do katastrofy? Podejmując decyzje prosocjalne będziemy jeszcze bardziej zadłużać państwo. Tak jak my tutaj możemy oczywiście zamawiać kolejne kawy, ale w końcu kelner powie, że zamykają i będziemy musieli za nie zapłacić.
Dlatego powinniśmy zamówić jedną kawę i przy niej spędzić razem czas, nie ulegać szaleństwu. Bo co jest stawką? Styl życia ponad stan, który jest antropologią współczesnego człowieka czy też stawką jest wysoka jakość więzi społecznych?
? ? ?
O protestach "oburzonych" piszą tez w tekście Dojrzewanie nowej lewicy Wojciech Lorenz i Jacek Przybylski. „Na razie jedyne co demonstranci osiągnęli wznosząc populistyczne hasła, była równie populistyczna zapowiedź szefa Komisji Europejskiej Jose Manulea Barroso, że będzie domagał się kar dla bankierów spekulantów. Unijny polityk prawdopodobnie chciał wykorzystać protest do wywarcia presji na prywatne instytucje, aby partycypowały w ratowaniu bankrutujących krajów.
Rzeczywista skala buntu przetaczającego się przez zachodnie miasta jest jednak wyolbrzymiana przez media i wielu komentatorów. - Porównywanie jej z protestami 1968 roku wydaje się zdecydowanie przedwczesne. To zupełnie nie ta skala - uważa amerykański historyk prof. Gary Gerstle z uniwersytetu Vanderbilt.
Społeczny bunt miał wtedy najbardziej gwałtowny przebieg we Francji i rzeczywiście zatrząsł państwem w posadach. Protesty studentów przeciwko establishmentowi miały początkowo ograniczony zasięg. I tak jak dziś oskarżenia pod adresem policji o nieuzasadnioną brutalność, wywołały falę sympatii i solidarności z demonstrantami. W efekcie na ulice wyszła jedna piąta francuskiego społeczeństwa, a prezydent Charles de Gaulle na wszelki wypadek schronił się w bazie wojskowej w Niemczech. Ale kiedy media nagłośniły utopijne hasła rewolucjonistów większość Francuzów się przeraziła. W przedterminowych wyborach partia de Gaulla wygrała z największa przewagą w historii.
Podobny los spotkał antywojenne demonstracje w USA, które w ciągu kilku miesięcy zaczęły gromadzić miliony ludzi. Organizatorzy padli ofiarą własnego sukcesu. Ruch okazał się bardzo znaczącym protestem przeciwko wojnie, ale nie miał większych politycznych konsekwencji. Rozpadł się bowiem na wiele bardzo radykalnych nurtów, które nie miały szans na szersze poparcie umiarkowanych wyborców. W efekcie bunt 68 wywołał przede wszystkich zmiany obyczajowe. W wielu krajach doprowadził też do powstania tzw. nowej lewicy, która chciała zerwać z ortodoksją marksistowsko-leninowskiej ideologii.
Zdaniem ekspertów jeśli obecna fala protestów nabierze wystarczającego impetu, może doprowadzić do podobnego przewietrzenia lewicy i poszerzenia jej elektoratu. Ruch poparli już tacy lewicowi guru jak Naomi Klein, Noam Chomsky czy Julian Assange. Lewicowi politycy zastanawiają się, jak wykorzystać falę protestów do zdobycia poparcia w wyborach.
Demokraci, dla których przyszłoroczne wybory kolejną trudną rundą walki o przetrwanie na najważniejszych stanowiskach, widzą w okupujących szansę na mobilizację demokratycznego elektoratu.
- Protesty mogą się stać zalążkiem nowej lewicy, która będzie odpowiedzią na to co się stało po prawej stronie sceny politycznej. Konserwatywny ruch Tea Party jest przecież także wyrazem buntu przeciwko establiszmentowi i próbą odzyskania wpływu na państwo przez prawicowych wyborców. Ponieważ świetnie się zorganizowali, stali się znacząca polityczną siłą i republikanie musieli się z nimi zacząć liczyć. Dlatego przesunęli się wyraźnie na prawo i starają się realizować hasła partii herbacianej. A ponieważ hasła populistyczne były zazwyczaj domeną lewicy, to próbuje ona teraz odzyskać inicjatywę. Jeśli się jej to uda, to jej hasła zostaną wchłonięte przez partię demokratyczną, która będzie musiała się przesunąć na lewo - mówi prof. Gerstle.
Również w Hiszpanii społeczny bunt może mieć większą siłę oddziaływania dzięki politycznemu kalendarzowi. Politycy uważniej niż zwykle wsłuchują się w głos ulicy przed zaplanowanymi na 20 listopada wyborami parlamentarnymi. - Lewicowe partie już umieściły w swoich programach część postulatów hiszpańskich demonstrantów, m.in. dotyczących reformy systemu wyborczego. Zobaczymy czy na tym się skończy - mówi prof. Ruth Ferrero Turrion".
Ponadto w Plusie Minusie
Cztery oblicza Nergala
– Adam Tycner i Antoni Trzmiel rozmawiają z osobami znającymi Adama Darskiego z młodych lat i późniejszej, pełnej sukcesów fazy kariery, by ująć jego portret w czterech kategoriach: zawodowiec, cynik, satanista, celebryta
Arabska zima
– Nawet wybory w Tunezji i Egipcie nie przesłonią faktu, że pełnię władzy odzyskują stare reżimy, a po rewolucji pozostało już tylko wspomnienie. Jednym z jej ostatnich akordów była śmierć płk. Kaddafiego – pisze Łukasz Wójcik.
Polska, antysemityzm, lewica
– esej Bronisława Wildsteina, wedle którego wszystkie demony postępowego piekła upakowane zostały w jednym kompleksie polskiej tradycyjnej kultury a premiowane za walkę z tymi demonami instytucje, po każdym kolejnym sukcesie i porcji gotówki będą szukały ich przejawów z coraz większą gorliwością.
Piłkarz i czarny pies
- opowieść Pawła Wilkowicza o piłkarzach, których dopadła depresja. Mają sukcesy, mają pieniądze, nie mają siły żyć. Ukrywają chorobę, bo kto zechce gladiatora, który się boi rano wstać z łóżka?
Polacy, dyżurna ofiara Sowietów
– rozmowa Piotra Zychowicza z Nikitą Pietrowem, rosyjskim historykiem, współprzewodniczącym stowarzyszenia „Memoriał", który w sowieckich archiwach znalazł ważny dokument z lipca 1945 r., którzy rzucił nowe światło na okoliczności obławy augustowskiej