Popularny i problematyczny, jest jednym z najbardziej znanych artystów. Van Gogh nie tylko zajmuje ważne miejsce we wszystkich podręcznikach historii sztuki i kultury XIX wieku. Wszedł do kanonu kultury masowej, a nawet został przez nią pożarty i po wielokroć przemielony. Maria Poprzęcka uczyniła nawet van Gogha jednym z bohaterów książki o znamiennym tytule „O złej sztuce". Jego „Słoneczniki" są wszędzie – zauważyła z przekąsem. To prawda. Ich reprodukcje można znaleźć na ścianach domów na wszystkich kontynentach. Są zamieszczane na kubkach, zapalniczkach, futerałach na okularach, w kalendarzach, na pokrowcach na komputery, telefony i iPady, na podkładkach na myszy, na krawatach i apaszkach. Są przerabiane na puzzle, a nawet zdobią nimi... deskorolki. Chyba tylko „Mona Lisa" może dorównać ich popularności.
Van Gogh nie jest jedynym, któremu przydarzyła się zabójcza popularność. Już w XIX wieku podobny los spotkał Rafaela i wielkich mistrzów włoskiego baroku jak Guido Reni, których obrazy nieustannie powielano na oleodrukach, w odbitkach graficznych i coraz popularniejszych fotograficznych. Stały się tak powszechne, że uległy nieznośnemu zbanalizowaniu. Jednak van Gogh stał się czymś więcej: ikonicznym wyobrażeniem „prawdziwego artysty", który w ciągu krótkiego życia zaznał cierpienia, biedy i odrzucenia, by po śmierci święcić triumfy. Okazał się doskonałym ucieleśnieniem figury nierozpoznanego geniusza.
Chyba nikt inny też, jak ten dziwny Holender, nadawał się do takiej roli. Zwłaszcza w dobie rozwoju masowych mediów. W 1934 roku amerykański pisarz Irving Stone publikuje „Pasję życia", fabularyzowaną biografię malarza, która stała się czytelniczym bestsellerem (w Polsce miała kilkanaście wydań). Nakręcony według niej w 1956 roku film Vincente'a Minnellego z wyrazistą rolą Kirka Douglasa w roli van Gogha (i Anthony'ego Quinna jako Gauguina) wykreował obowiązujący do dziś wizerunek artysty, którego nie udało się podważyć nawet Robertowi Altmanowi w powstałej w 1990 roku biograficznej opowieści o Vincencie i jego bracie Theo, z Timem Rothem w roli malarza.
Istotna była twórczość, ale być może ważniejsza biografia van Gogha. Podobnie jak w przypadku innych: Gauguina, Toulouse-Lautreca czy Modiglianiego. Wszyscy oni stali się bohaterami literatury popularnej, a potem weszli w obieg masowej kultury. Jak zauważyła przedwcześnie zmarła historyk sztuki Małgorzata Kitowska-Łysiak – piszący o tych artystach „chętnie sięgają po żywoty szczególne, »odmieńców«, peintres maudite, ale [...] »przyrządzają« je według takiej literackiej receptury, która pozwala czytelnikowi rozpoznać się w opisywanym świecie". Odpowiadały popularnemu wyobrażeniu o prawdziwym twórcy, który musi być przeklęty, a przynajmniej zaznać odrzucenia, biedy i niezrozumienia.
Można się naśmiewać z książek Stone'a czy chociażby popularnego w swoim czasie autora biografii impresjonistów Henri Perruchota, ale ulegaliśmy tej perswazji. To one kolejne pokolenia wprowadzały w świat sztuki. Przed laty furorę robiło hasło Rolanda Barthes'a: „narodziny czytelnika muszą się dokonać kosztem śmierci autora", ale okazuje się, że biografie artystów wciąż fascynują, więcej, dzisiaj można wręcz obserwować boom na biografistykę.
Casus van Gogha jest szczególny, nie tylko przez samo nagromadzenie dramatycznych zwrotów w jego życiu: krótki czas bycia misjonarzem, burzliwe związki z kobietami, pamiętne samookaleczenie 23 grudnia 1888 roku, pobyt w szpitalu psychiatrycznym w Saint-Rémy, wreszcie próba samobójcza dwa lata później (niektórzy uważają, że był to wypadek lub malarz został przez kogoś innego postrzelony) i śmierć wskutek odniesionej rany w wieku 37 lat. Van Gogh zostawił bowiem po sobie zdumiewające świadectwo, jakim są listy pisane do przyjaciół, matki i siostry, przede wszystkim do brata Theo, marchanda pracującego w znanej galerii Goupil & Cie, najpierw w jej haskim oddziale (tam krótko pracował także Vincent), a potem w Paryżu, w filii zajmującej się sztuką z bardziej nowatorskimi poszukiwaniami. Listy, w tym ponad 600 zachowanych do Thea, to nie tylko autokomentarz do twórczości, lecz także kronika życia artysty.