Znaleźć w sobie Marszałka

Michał Krukowski, trener oszczepników | Przed wyjazdem do Moskwy chodziłem w czapce Piłsudskiego ze dwa miesiące. Na AWF zapytano mnie, o co chodzi. A to jest przecież akademia Józefa Piłsudskiego. To my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie młodzieży.

Publikacja: 08.11.2013 00:01

Znaleźć w sobie Marszałka

Foto: PAP

Zrobiło się o panu głośno, gdy 15 sierpnia na stadionie w Moskwie pojawił się pan w czapce i z wąsami Józefa Piłsudskiego. Czy takie gesty są potrzebne?



Uświadamiają ludziom, co było kiedyś. Szczególnie tym, którzy nie bardzo znają historię naszej ojczyzny. Chciałem sprowokować dyskusję. Trochę wbić kij w mrowisko. Ale prawdę mówiąc, nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony mediów i społeczeństwa. Jak się zrobił szum, początkowo myślałem, że mnie za to zamkną, ale jak na placu Czerwonym zobaczyłem ludzi przebranych za Stalina, Lenina, Żukowa, Dzierżyńskiego itp. i jeszcze biorących kasę od turystów za możliwość zrobienia sobie z nimi zdjęcia, to pomyślałem sobie: „co oni tam będą jakiegoś nie ich Marszałka gnębić". Poza tym, jak powiedziałem „A", to powiem i „Z". Z lotniska w Warszawie wychodziłem tylnym wyjściem, bo „szkła" nie lubię ani pytań, po których muszę milczeć albo kłamać, żeby nie zaszkodzić sobie czy innym. A ja lubię być sobą.



Zyskał pan twarz Marszałka, więc teraz może się stać dyżurnym sportowym patriotą.



Mam swoją działkę w sporcie, której się trzymam, ale w życiu codziennym walczę o polski produkt. Jeżdżę polonezem, tankuję na polskich stacjach, będę próbował podpisać kontrakt z polską firmą odzieżową. Jak powiedział jeden z wielkich wodzów nowożytnej Europy: „Polacy to dziwny naród... każdy bez wahania odda życie za ojczyznę, ale nikt nie chce dla niej pracować!". Gdyby każdy, tak jak ja, znalazł w sobie Marszałka, wziął się za robotę, nie kupował w miarę możliwości produktów zagranicznych, tylko polskie... Jadę do Niemiec i widzę w zasadzie same niemieckie samochody, we Francji – francuskie, w Czechach jeżdżą skody. A u nas...?!



Ale w Polsce nie da się tego zrobić.



A dlaczego? Bo sami ukręciliśmy łeb polskiej produkcji. Żeby wszystko naprawić, trzeba chyba znów Marszałka i jego czynów. Gdyby państwo znalazło rozwiązania prawne i podatkowe, to za chwilę mielibyśmy i polski przemysł, i sport. Bo także w sporcie można pokazać, że zasada „cudze chwalicie, swego nie znacie" wciąż obowiązuje! Tymczasem nie można wychodzić z założenia, że produkt polski jest gorszy. Dziś stary polski sprzęt grający: Radmory, Diory, Tonsile osiąga zawrotne ceny. Sentyment, moda czy paranoja? A może naprawdę jest tego wart?

Uważa pan, że sport to takie samo narzędzie jak przemysł, żeby pokazać innym Polskę?

Sport jest narzędziem, żeby się pokazać na arenie międzynarodowej. Na medalistów są zwrócone oczy całego świata. Nie masz medali, to cię nie ma. W tej chwili są Tomek Majewski, Anita Włodarczyk, Piotrek Małachowski, Paweł Fajdek i mała grupka lekkoatletów. Nie ma młodzieży! Nie ma systemu, by zachęcić młodych ludzi do ruchu fizycznego. Kto nam w takim razie i gdzie hymn „zapewni", jak ci wyżej wymienieni zakończą kariery?

Jeśli się spojrzy na potencjał demograficzny Polski, to z medalami jest chyba dramatycznie?

To jest śmieszne, żeby 40-milionowy naród nie znalazł 11 ludzi, którzy prosto kopną piłkę. Do tego dochodzi jeszcze nasza słynna cecha: gdzie dwóch Polaków, tam trzy zdania. Jeżeli będziemy się żarli, nic dobrego z tego nie wyniknie. Jeżeli o dwóch młodych oszczepnikach, którym nie wyszło na mistrzostwach świata, jeden z komentatorów sportowych mówi: „kto ich tam wysłał, technika niepasująca do mistrzostw świata", to o co tu chodzi? Czy powinno się ich krytykować i zniechęcać ludzi do oglądania lekkiej atletyki czy raczej uświadomić kibicom, że to jest nasza przyszłość? Oni mają po 21–23 lata i dopiero się uczą. Zamiast pomóc drugiemu Polakowi, my się nawzajem niszczymy. Jestem ateistą, ale uważam, że gdyby ludzie żyli według Dekalogu, to byłby piękny patriotyzm. Niech każdy znajdzie w sobie Józefa Piłsudskiego. Ja pilnuję swojego kawałka Polski, swoich oszczepników. To polski produkt i dołożymy wszelkich starań i oni, i ja, nasz sponsor InPost i Polski Związek Lekkiej Atletyki, kluby RKS SKRA i KS Warszawianka, by dalej był polski i najlepszy na świecie.

Na październikowym obozie dał im pan podobno niezły wycisk.

W Gołdapi pogoda była nie taka jak w Warszawie. Maksymalnie mieliśmy 12 stopni, a raz jak wyszliśmy rano na dwór, to były cztery stopnie na minusie.

I co? Nie ma przebacz?

Nie ma. Nawet na Facebooku zrobiłem taki wpis, że to jest ziemia, gdzie „miętki" człowiek nie ma czego szukać. W tym roku i tak było nieźle, bo wilki nie wyły. Zakładam, że będzie lekka zima.

Szermierka też była?

Fechtunek z nimi prowadzę, chyba że pada. Wtedy nie. Klinga rdzewieje. A jak się to przydaje? Abstrahując od kwestii technicznych, to jest dosyć niebezpieczna forma ruchu. Wiadomo, że w lekkiej atletyce nie ma bezpośredniego kontaktu z przeciwnikiem, więc jest pewne rozluźnienie. A człowiek inaczej reaguje w sytuacji zagrożenia bezpośredniego, kiedy ktoś może mu obciąć rękę albo wybić oko, więc ja się staram moim chłopakom zapewnić – w granicach rozsądku – warunki skrajnie nieprzyjazne. Pierwsza zasada obozowa w Gołdapi jest taka: dasz się zabić, nie żyjesz. „Kto nie maszeruje, ten ginie" – to piękny film o Legii Cudzoziem-skiej. Oczywiście nasi sportowcy mają wrócić zdrowi, ale trzeba sobie delikatnie podnosić poprzeczkę. Dzisiaj Polacy nie mają harcerstwa, nie mają wojska, nawet tego, co było za komuny, czyli takiej walki o codzienne przetrwanie, więc ja muszę chłopakom chociaż raz w roku to dać. Oni nie wiedzą, jak rozpalić ognisko bez zapałek, nie wiedzą, co to znaczy, gdy zomowiec goni cię do samej bramy z pałą. To jest społeczeństwo, któremu stępiały zmysły.

Pana ZOMO ganiało?

Abo to raz? Kiedy miałem 12 lat, wychodziliśmy na ulicę i krzyczeliśmy do nich. A oni wściekli nas gonili, my uciekaliśmy do piwnic. Takie głupie zabawy. Dzisiaj młodzież bawi się w gry elektroniczne, nie ma piłki, nie ma rzucania kamieniami, nie ma procy. Mój młodszy syn ma problemy w szkole, mówią, że nie panuje nad agresją. System tego nie przewiduje. A ja powiem tak: on zna już na pamięć i recytuje „Kto ty jesteś?". Myśmy się w szkole bili, ale tych najsłabszych nie wolno było ruszyć. Dzisiaj takie zachowania ustalające hierarchię w stadzie system tępi.

Kiedyś chłopcy w tym wieku szli do Szarych Szeregów. Dziś nie daj Bóg jakiejś wojny...

Pójdzie stara kadra z kobietami i sportowcami. Niech pan zwróci uwagę, jak się teraz wojsko tworzy. Do armii idzie coraz więcej kobiet. Z AWF kilka dziewczyn poszło. One są sportowcami i żołnierzami jednocześnie.

To atmosfera AWF sprawia, że dziewczyny idą do armii?

Wojsko bierze tych, którzy są dobrze przygotowani fizycznie. Reszta społeczeństwa ma to „w głębokim poważaniu... czytaj we dupie", jak raz usłyszałem na apelu wojskowym. Kiedy nikt na ulicy nie goni, nie strzela, nie bije, zmysły się stępiają. Potem takie dzieci przychodzą do sportu, ale do niczego się nie nadają. Teraz minister Joanna Mucha ogłosiła projekt „Stop zwolnieniom z wf". Życzę pani minister powodzenia, ale nie wiem, kiedy uda się je zlikwidować. Bo ludzie muszą mieć świadomość, że w zdrowym ciele zdrowy duch.

I nie muszą wcale myśleć o wojnie...

Historia kołem się toczy, ale ja bym nie chciał przeżyć jakiegoś konfliktu. Członkowie – już świętej pamięci – mojej rodziny brali udział w różnych powstaniach. Pamiętam, że mi dziadek o tym opowiadał. Oglądałem kiedyś „Kanał" Andrzeja Wajdy razem z jednym człowiekiem, który przeżył Powstanie Warszawskie, on patrzy i mówi: „no tak, tutaj to wygląda jak sielanka". W pewnym momencie zacząłem interesować się historią. Powiem tak: historię znam słabo, ale nie dlatego, że się nią nie interesuję. Po latach często okazuje się, że nie wszystko wyglądało tak, jak się wydawało albo wcześniej przedstawiano. Na przykład Władysław Kozakiewicz był patriotą?

Dla mnie był.

Dla mnie też. Pokazał Rosjanom to, co pokazał, ale jakiś czas później wyjechał z Polski i startował w barwach Niemiec. Tylko że ja wiem, co mu robili w kraju za tę zgiętą rękę. Po zawodach w Moskwie nawet mnie do niego porównywali. Dla mnie to wielki komplement!

Czapka maciejówka, wąs Józefa Piłsudskiego 15 sierpnia w Moskwie są dość wymowne. Polak, patriota, może nawet narodowiec...

Powiedziałbym – zdrowy nacjonalista. Jadąc tam w tej czapce i z wąsem, chciałem pokazać, że prowadzę moje wojsko, moich oszczepników na Moskwę. Tam nadal stoją pomniki Stalina, Lenina i Dzierżyńskiego. Zaraz po moim powrocie z Moskwy usłyszałem, jak jeden z kombatantów powiedział w radio: kto nie pamięta złej historii, jest na nią skazany po wtóre. Może komunistyczne pomniki trzeba było zamknąć w muzeach albo magazynach, żeby można je było młodym pokazywać? Dlaczego nie zburzyliśmy Auschwitz?

Żeby następne pokolenia pamiętały.

Bo nie ma patriotyzmu bez znajomości historii. Czy mój gest był patriotyczny? Czy sport w ogóle może być patriotyczny?

Może. Weźmy drużyny „Sokoła", które powstały jeszcze przed I wojną. Oni ćwiczyli ciało, żeby potem stanąć do walki o wolną ojczyznę.

Mówi pan dokładnie to, co i ja chcę powiedzieć. Przez sport można pokazać patriotyzm. Jest godło na koszulce, a jak są medale, to gra się hymn.

Widział pan niedawny mecz rugbystów Polska – Czechy na stadionie Polonii? To, jak oni hymn śpiewali? Patrzyłem na tych ludzi z podziwem, z jakim uczuciem oni śpiewali.

Bo patriotyzm to sposób myślenia. Oczywiście, śpiewanie hymnu jest dobre. Ale co oni potem robili na boisku? Wygrali?

Wygrali...

Była walka?

Była.

To szacunek, bo jak patrzę na naszych piłkarzy, myślę, żeby oni lepiej hymnu nie śpiewali, bo mi wstyd. I niech zmienią słynne godło na koszulce. Czasami dochodzę do wniosku, że w niektórych obszarach za komuny było jednak lepiej. Oczywiście nie usprawiedliwiam komunistów, bo gnoili ludzi i niszczyli opozycję, ale w PRL samochody produkowaliśmy, sport był, wojsko było, huty pracowały pełną parą, nawet statki liczyły się na świecie. A w tej chwili, ja tak sobie patrzę i mówię: nie ma nic polskiego. Siedzimy na węglu, a elektrociepłownie są sprzedane. Czwarty rozbiór, gospodarczy?

Ale przemysł nie jest chyba niezbędny, by można było pokazać patriotyzm?

My nawet nie możemy pokazać, że jesteśmy patriotami, bo wszystko leży. Jeżeli mój syn, rekordzista Polski juniorów, który jest wśród 30 najlepszych zawodników na świecie, uczestnik mistrzostw w Moskwie, dostaje od miasta stypendium w wysokości 213 złotych... brutto, to ciężko być patriotą. Gdy przy takich pieniądzach i takich wynikach proponują nam wyjazd za granicę i start w innych barwach, to trzeba się trzymać obydwoma rękami, żeby się nie skusić. Z trenerem Piotrem Bielczykiem wijemy się jak piskorze, by polskie pływało na wierzchu, na szczęście mamy sponsora, bo państwo niewiele proponuje, wiele za to oczekuje.

Taki sport jak oszczepnictwo wydaje się wymarzoną dyscypliną dla armii. W Turcji podobno nad grami zespołowymi patronat ma Ministerstwo Obrony.

Takie gry uczą współdziałania, taktyki, ducha walki, wszystkiego. U nas zaś niewiele się robi, żeby nam grali hymn. Nie ma finansowania, infrastruktury... Boisko Stadionu Narodowego nie ma nawet bieżni, to nie jest prawdziwy stadion. AWF to jedyne miejsce w Warszawie, gdzie można trenować w miarę normalnych warunkach.

Swoich zawodników uczy pan patriotyzmu?

Tak, ale to trudne wyzwanie. Przed Moskwą im też sprawiłem maciejówki i co...? Zbieram zegary i kiedyś kupiłem jeden od wnuczka  Edwarda Rydza-Śmigłego. Cieszę się strasznie, ale widzę, że 12 osób patrzy się na mnie i nie wie, kim on był. Już nie wspomnę o tym, że kiedy rozmawialiśmy o geście Kozakiewicza, to nie wiedzieli, kto to jest Kozakiewicz. Lekkoatleci. Przed wyjazdem do Moskwy chodziłem w czapce Piłsudskiego dobre dwa miesiące, to mnie tutaj, na AWF, zapytano, o co chodzi. A to jest przecież akademia im. Józefa Piłsudskiego. Kłania się edukacja. Nikt inny, tylko my, dorośli, jesteśmy odpowiedzialni za wychowanie młodzieży lub jego brak. Mam taki test na polskość. Pytam, kto napisał „Rotę". Niewielu go zdaje. Mało tego, nie wiedzą, kto napisał hymn.

Może mówią, że Dąbrowski?

Młodzież nie jest zła, tylko trzeba ją uczyć. Jak jest okazja, zawsze to robię. Potem ciekawość zmusza chłopaków do zajrzenia w Google, co ten Krukowski znowu odwala? Potem przychodzą i mówią: z tą Moskwą to wyszło naprawdę nieźle! Robię coś, żeby sprowokować ich do dyskusji, i młodzież tę dyskusję chętnie podejmuje, często nie zgadzając się ze mną i kłócąc.

Ale wąsów Marszałka już nie widać.

Wąsów już nie ma, bo lubię jeść zupy. Możliwe, że pan Marszałek też nie lubił wąsów, ale powaga spraw polskich spowodowała, że jako młody jeszcze człowiek chciał wyglądać poważniej i je zapuścił? Może kiedyś, jeszcze raz je zapuszczę, nie wiem tylko, jak to żonie wytłumaczę. Broda krótka jest, bo mi się nie chce golić. Na co dzień nie przywiązuję większej wagi do wyglądu. No chyba że to jest na przykład 15 sierpnia, wtedy człowiek musi wyglądać elegancko.

—rozmawiał Łukasz Majchrzyk

Michał Krukowski był lekkoatletą specjalizującym się w wielobojach oraz rzucie oszczepem. Trener kadry polskich oszczepników

Zrobiło się o panu głośno, gdy 15 sierpnia na stadionie w Moskwie pojawił się pan w czapce i z wąsami Józefa Piłsudskiego. Czy takie gesty są potrzebne?

Uświadamiają ludziom, co było kiedyś. Szczególnie tym, którzy nie bardzo znają historię naszej ojczyzny. Chciałem sprowokować dyskusję. Trochę wbić kij w mrowisko. Ale prawdę mówiąc, nie spodziewałem się takiej reakcji ze strony mediów i społeczeństwa. Jak się zrobił szum, początkowo myślałem, że mnie za to zamkną, ale jak na placu Czerwonym zobaczyłem ludzi przebranych za Stalina, Lenina, Żukowa, Dzierżyńskiego itp. i jeszcze biorących kasę od turystów za możliwość zrobienia sobie z nimi zdjęcia, to pomyślałem sobie: „co oni tam będą jakiegoś nie ich Marszałka gnębić". Poza tym, jak powiedziałem „A", to powiem i „Z". Z lotniska w Warszawie wychodziłem tylnym wyjściem, bo „szkła" nie lubię ani pytań, po których muszę milczeć albo kłamać, żeby nie zaszkodzić sobie czy innym. A ja lubię być sobą.

Pozostało jeszcze 92% artykułu
Plus Minus
Artysta wśród kwitnących żonkili
Plus Minus
Dziady pisane krwią
Plus Minus
„Dla dobra dziecka. Szwedzki socjal i polscy rodzice”: Skandynawskie historie rodzinne
Plus Minus
„PGA Tour 2K25”: Trafić do dołka, nie wychodząc z domu
Materiał Partnera
Konieczność transformacji energetycznej i rola samorządów
Plus Minus
„Niespokojne pokolenie”: Dzieciństwo z telefonem