Solidarność" jak mieszczańska ciotka, która swych siostrzeńców i bratanków, wszystkie dzieci z sąsiedztwa, sadza na kanapie i podszczypuje, a one, by ciotki nie urazić, deklarują zgodę. Mówią, że nie oglądają horrorów, papierosów nie palą, a w niedzielę siedzą u dominikanów...
„Solidarność" grzeczna, bo czy można nazwać oporem poddanie się ogólnej fali? Dziś często wydaje się nam, że onego czasu wszyscy Polacy poczuli jakąś powinność i strajkowali oraz maszerowali...
Te dwa obrazki chodziły mi po głowie, gdy próbowałem oddać pewną męczącą myśl o sprzeniewierzeniu się „Solidarności" sobie samej. Albo inaczej – zaprzepaszczeniu najważniejszej z punktu widzenia polityki jej idei – wolności. Ruch, który postawił na godność osoby ludzkiej, tę godność, która przejawia się także w wolnej artykulacji własnych poglądów. Wolność rozumiana klasycznie, nie jako uświadomiona konieczność czy poddanie się duchowi dziejów, ale świadome uczestniczenie jednostki w życiu politycznym.
Gdyby szukać intelektualnych źródeł tego ruchu, to oprócz prac ks. Józefa Tischnera trzeba – przede wszystkim – sięgnąć do „Osoby i czynu" Karola Wojtyły. Znajdujemy tam próbę opisu relacji między wolnym człowiekiem a wspólnotą. Społeczna natura człowieka w tej pracy realizuje się nie w bezwolnym poddaniu się grupy przez konformizm lub unik (takie zachowania nazwane są tam nieautentycznymi), ale przez sprzeciw i solidarność.
Nie chodzi więc o deklarację zbiorową, nie jest to gest milionów, ale aktywność pojedynczego człowieka. Dziś zapomniano o takiej „Solidarności", w której mieściły się liczne jednostki w Sierpniu '80 deklarujące postawy osobne, jak Anna Walentynowicz czy małżeństwo Gwiazdów.
Wola powszechna i karnawał
Etos „Solidarności" i pamięć o Sierpniu '80 wielokrotnie były wykorzystywane niezgodnie z przeznaczeniem. Jeden z najbardziej republikańskich zrywów stał się kneblem, blokadą polityczności. Ta bowiem potrzebuje rozumu i sporu. Obce powinny być jej zbiorowe emocje, a przynajmniej powinna ona nad nimi panować. Opowieść o Sierpniu natomiast została zredukowana do tego, co nie jest polityczne: do gromkich śpiewów i przemarszów.
Gdzie tu miejsce na pasjonującą walkę wewnętrzną? Gdzie najróżniejsze koncepcje i interesy, gdzie walka o władzę? Gdzie jest to wszystko, w czym ludzka wolność znajduje zwykle upust? Gdyby Sierpień '80 był naprawdę taki, jak się go przedstawia, należałoby uznać, że jest to doświadczenie totalitarne.