Narty zamiast karabinu

Marusarzowie nie musieli mierzyć do wroga z broni, aby skutecznie z nim walczyć. W działalności konspiracyjnej wykorzystywali swój największy atut, czyli narciarskie mistrzostwo.

Publikacja: 14.02.2025 14:47

Największym sukcesem sportowym w życiu Stanisława Marusarza był srebrny medal mistrzostw świata w sk

Największym sukcesem sportowym w życiu Stanisława Marusarza był srebrny medal mistrzostw świata w skokach narciarskich z 1938 roku

Foto: nac

Chociaż najsłynniejszymi osobami noszącymi nazwisko Marusarz są bez wątpienia siedmiokrotna mistrzyni Polski w konkurencjach alpejskich Helena (1918–1941) i jej brat Stanisław (1913–1993), czterokrotny olimpijczyk, to swoje zasługi dla polskiego sportu oraz historii ruchu oporu mają niemal wszyscy członkowie rodziny. Dziadek Heleny i Stanisława, Szymon Tatar, był jednym z pierwszych tatrzańskich przewodników. Jego córka Helena w 1909 roku poślubiła gajowego Jana Marusarza.

Małżonkowie doczekali się sześciorga dzieci: Jana, Stanisława, Zofii, Bronisławy, Heleny i Marii. Miały szczęśliwe, lecz pracowite dzieciństwo. Od najmłodszych lat musiały pomagać w gospodarstwie. Liczne obowiązki nie powstrzymały jednak rodzeństwa przed rozwijaniem pasji, jaką okazało się narciarstwo. Sport ten stał się najbliższy Staszkowi i jego siostrze Helence, dla której starszy brat zrobił pierwsze, drewniane narty.

Czytaj więcej

Szachy wróciły do domu

Lekarzy się nie słuchał

Staszek skakał od dziesiątego roku życia na samodzielnie wystruganych z desek nartach oraz skonstruowanych z gałęzi i śniegu „skoczniach”. Okazja do pierwszej weryfikacji jego talentu nastąpiła w 1927 roku, kiedy wziął udział w zawodach juniorów w Zakopanem. Zajął trzecie miejsce, a w nagrodę dostał profesjonalne narty. Potencjał chłopaka dostrzegli działacze Sekcji Narciarskiej Polskiego Towarzystwa Tatrzańskiego (SN PTT) Józef Oppenheim oraz Ignacy Bujak, którzy w 1929 roku zaproponowali mu członkostwo w organizacji. Kariera młodego skoczka nabierała więc rozpędu.

Zaliczany po odniesionych sukcesach do grona czołowych zakopiańskich zawodników zaczął reprezentować Polskę na imprezach międzynarodowych, m.in. na igrzyskach w Lake Placid (1932). Szczególnie pamiętne okazały się zawody w Planicy (1935), gdzie wygrał konkurs i ustanowił rekord Polski długości skoku (97 m). W 1936 roku ponownie spróbował sił na igrzyskach, tym razem w Garmisch-Partenkirchen, gdzie przyjechał z wysoką gorączką. Lekarz odradził mu start, ale Stanisław się nie zgodził i był piąty.

Niezwłocznie po powrocie do Polski zaczął trenować z myślą o starcie w mistrzostwach świata, które planowano zorganizować w Lahti (1938). Przygotowywał się do nich we Lwowie, gdzie pracował tymczasowo w sklepie sportowym Scott i Pawłowski. Zdobył srebro, a mógł nawet złoto, bo sędziowie posprzeczali się o długość jego skoku. Fiński arbiter orzekł, że wynosiła ona 67,5 m, lecz norweski sędzia, sprzyjający swojemu rodakowi Asbjoernowi Ruudowi, zakwestionował ten rezultat. Finalnie uznano, że Marusarz skoczył 67 m. Zwycięstwo przypadło Norwegowi, chociaż on sam miał wątpliwości co do słuszności tego werdyktu. Ruud chciał nawet oddać Stanisławowi puchar, jednak ten odmówił przyjęcia go. „Przegląd Sportowy” uznał Marusarza za Sportowca Roku. Został on również laureatem Wielkiej Honorowej Nagrody Sportowej. Zaproponowano mu także posadę dzierżawcy schroniska na Hali Pysznej.

Ostatnie przed wojną mistrzostwa świata w Zakopanem (1939) zaczął kontuzjowany, bo miesiąc wcześniej złamał obojczyk i zerwał mięsień barkowy. Podobnie jak w Garmisch-Partenkirchen zignorował jednak zalecenia lekarskie i przystąpił do udziału w rywalizacji. Był piąty. Zaczął sobie także układać wtedy życie osobiste. W 1939 roku poślubił Irenę Jezierską, którą poznał we Lwowie. Jedyna córka zamożnego dyrektora banku Władysława, z wykształcenia architektka, okazała się miłością jego życia. Wspólne życie zaczęli w domu wybudowanym według projektu Ireny.

Okres przedwojenny był także czasem rozkwitu kariery Heleny Marusarzówny. Jako kilkulatka zaczęła startować w konkursach organizowanych przez Kornela Makuszyńskiego, które niejednokrotnie wygrywała (nagrodą była najczęściej jedna z książek pisarza). W styczniu 1935 roku została przyjęta do SN PTT, ale w przeciwieństwie do brata, który upodobał sobie skoki, preferowała konkurencje alpejskie – slalomy i zjazdy. Słusznie, skoro w latach 1935–1939 siedem razy była mistrzynią Polski. Próbowała również sił w aktorstwie, w 1937 roku wystąpiła w charakterze dublerki w filmie „Halka”. Dwa lata później wzięła udział w pokazie mody zimowej w Warszawie. Jednak największą pasję góralki bez wątpienia stanowiło narciarstwo. Bardzo lubiła również trekkingi górskie. Kondycja wyrobiona podczas treningów i wędrówek okazała się nieoceniona w czasie wojny.

Godzina próby

Wybuch wojny był wielkim szokiem dla społeczności podhalańskiej, zwłaszcza że Zakopane i jego okolice zostały zajęte przez wroga już przed południem 1 września. Nacierające oddziały niemieckie były wspierane przez kolaborujące jednostki słowackie. W mieście szybko zapanował nazistowski terror. Zakopane przeznaczono na kurort dla niemieckich żołnierzy. Okupant rozpoczął także akcję werbowania miejscowej ludności w szeregi tzw. Goralenvolku.

Hitlerowcy głosili, że mieszkańcy Podhala wywodzą się z ludności germańskiej i z tego powodu powinni uważać się za Niemców. Niektórzy dopuszczali się zdrady i ideę popierali. Na przeciwległym biegunie znalazła się rodzina Marusarzy, która od początku postanowiła zaangażować się w walkę z najeźdźcą. Niewykluczone, że do znanych w świecie sportu Heleny i Stanisława zaczęli zgłaszać się polscy wojskowi planujący przeprawę przez góry w celu dotarcia do jednostek stacjonujących poza granicami kraju. Na Podhalu zaczęto tworzyć sieć kurierską, mającą umożliwić utrzymanie łączności z rządem na uchodźstwie. W akcję, oprócz Marusarzy, włączyło się wielu polskich sportowców, ludzi o nienagannej kondycji fizycznej oraz doskonałej znajomości topografii Tatr. Kandydaci do służby kurierskiej musieli przejść szkolenie w Budapeszcie. Tam również składali przysięgę.

Pod skrzydłami Związku Walki Zbrojnej Jan ps. Jano, najstarszy z rodzeństwa, nazywany czasami „pierwszym narciarzem z dynastii Marusarzy”, Stanisław ps. Dziadek oraz Helena rozpoczęli swoją misję. Przeprowadzali przez góry ludzi zagrożonych aresztowaniem, przenosili tajne rozkazy, dokumenty, mikrofilmy oraz broń. Z czasem Helena wciągnęła w konspirację siostry – Bronisławę, Marię i Zofię. Wszystkie Marusarzówny zostały łączniczkami. Cała szóstka rodzeństwa doskonale radziła sobie w tej roli, lecz Jan zapragnął walczyć z bronią w ręku. Podczas jednej z ekspedycji na Węgry postanowił dołączyć do przeprowadzanych przez siebie żołnierzy i wstąpić do polskiej jednostki. Później walczył w I Brygadzie Karpackiej na Bliskim Wschodzie, został też ciężko ranny pod Tobrukiem.

Trudna służba Heleny potrwała zaledwie kilka miesięcy. W marcu 1940 roku dziewczyna została zatrzymana przez słowacką żandarmerię podczas powrotu z Węgier. Funkcjonariusze wydali kurierkę Niemcom, którzy uwięzili ją w siedzibie Gestapo mieszczącej się w zakopiańskiej willi Palace. To okryte złą sławą miejsce kaźni przeszło do historii pod nazwą „katownia Podhala”. Przetrzymywani tam więźniowie poddawani byli rutynowo torturom mającym na celu wymuszenie zeznań. Gehenna przesłuchań nie ominęła również Heleny, jednak nie ujawniła ona żadnych ważnych dla wroga informacji. Palace okazało się dla niej dopiero pierwszym etapem cierpień. Konspiratorkę więziono również w Nowym Sączu, w Muszynie, w Tarnowie i w Krakowie. Po zakończeniu śledztwa 23-latka usłyszała wyrok śmierci. Została rozstrzelana 12 września 1941 roku w Pogórskiej Woli.

Czytaj więcej

Odyseja władców lodu

Skok po życie

Wiosną 1940 roku słowaccy żandarmi zatrzymali również Stanisława, który tym razem przedzierał się na Węgry z żoną Ireną. Małżonkowie trafili do Palace, a następnie do więzień w Muszynie i w Nowym Sączu. W Muszynie zrozpaczony Stanisław zorientował się, że w więzieniu przebywa również Helena, bo wśród rzeczy odebranych więźniom dostrzegł charakterystyczne buty siostry. Niemcy po trzech miesiącach zgodzili się zwolnić Irenę, która symulowała ciążę. Ten gest dobrej woli był podyktowany prawdopodobnie tym, że cały czas mieli nadzieję namówić Stanisława na podpisanie volkslisty i przyjęcie posady trenera niemieckich narciarzy w Bawarii. Jednak Marusarz stanowczo odmawiał jakiejkolwiek formy współpracy z okupantem. Hitlerowcy zmienili więc podejście. Iluzję szacunku do sportowca zastąpiły brutalne przesłuchania, aż wreszcie – wyrok śmierci.

Na jego wykonanie zakopiańczyk oczekiwał w krakowskim więzieniu przy ul. Montelupich. Nie przestawał jednak myśleć o ucieczce, a w swoje plany zaczął stopniowo wtajemniczać współwięźniów. Nie mieli nic do stracenia. 2 lipca więźniowie pod przewodnictwem Marusarza i Aleksandra Bugajskiego wygięli nogą od krzesła kraty w oknie celi, a następnie zaczęli przez nie wyskakiwać. Podczas skoku Stanisław, który podobno początkowo spadał głową w dół, dzięki wyćwiczonemu refleksowi zdołał obrócić się i wylądować na nogach. Następnie wspiął się na czterometrowy mur (dokonał tego, odbijając się od klamki zamkniętej furtki). Wtedy został postrzelony w nogę, jednak ucieczki nie przerwał. „Przeskoczyłem przez dwa ogrodzenia, tak jak na skoczni. Gdybym wcześniej nie uprawiał tego sportu, to na pewno bym tego nie przeżył” – relacjonował.

Niestety, większość zbiegów nie zdołała wydostać się na zewnątrz. Więźniowie z połamanymi kończynami zostali szybko wytropieni przez Niemców i zastrzeleni. Wolność odzyskali tylko Marusarz i Aleksander Bugajski, który zginął później w powstaniu warszawskim.

Stanisław pieszo wrócił do Zakopanego. Zajęło mu to kilka dni. Po krótkim odpoczynku w domu postanowił przedostać się na Węgry. Jako podporucznik Armii Krajowej wiedział, że w Polsce jest spalony. Na Węgrzech przebywał do końca wojny. Jako Stanisław Przystalski trenował węgierskich skoczków i zjazdowców. W 1944 roku spotkał przypadkowo niemieckiego przedwojennego skoczka Seppa Weilera. Początkowo przerażony Marusarz zamierzał uciec, jednak Niemiec dał mu do zrozumienia, że chociaż go rozpoznał, to nie ma zamiaru wydać. Dotrzymał słowa. Stanisław nigdy nie został zdekonspirowany.

Król nart w garniturze

Wrócił do Zakopanego w 1945 roku. Dowiedział się wtedy o losie Heleny, a także o tym, że troje jego rodzeństwa – Jan, Bronisława i Maria – wyemigrowało do Kanady. W Polsce pozostała siostra Zofia, która po aresztowaniu przez Niemców przeżyła pięć lat w obozie Ravensbrück.

Rok po wojnie przyszedł na świat syn Marusarza, Piotr. Później urodziły się jeszcze dwie córki, Magdalena i Barbara. Stanisław powrócił do narciarstwa, jednak nie dane mu było długo cieszyć się spokojem. Świadom tego, że jest na celowniku Urzędu Bezpieczeństwa, przeniósł się z rodziną do Karpacza, gdzie znów pomagał przekraczać granicę osobom prześladowanym przez nowy reżim. Uczestniczył także w budowie dwóch skoczni narciarskich (jedna nosi jego imię). To właśnie w Karpaczu wywalczył kolejny złoty medal mistrzostw Polski (1948). W tym samym roku wyruszył na swoje trzecie igrzyska olimpijskie do Sankt Moritz. Spróbował jeszcze cztery lata później, w Oslo, w obu tych startach zajął 27. miejsce. Dopiero w 1957 roku zakończył karierę.

Wielkim przeżyciem stał się dla niego udział w otwarciu konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Garmisch-Partenkirchen w 1966 roku. Liczący już wówczas 53 lata Marusarz nie planował skakać, jednak ostatecznie zmienił zdanie. Pożyczył narty i buty, został w krawacie i garniturze. W takim stroju wykonał 66-metrowy skok. Niemieccy kibice byli zachwyceni, a sam Marusarz nie ukrywał, że takie hołdy ze strony narodu, który wcześniej skazał go na śmierć, wywarły na nim ogromne wrażenie. – Miałem pełną satysfakcję, że jestem znów na skoczni u tych, którzy mnie skazali na karę śmierci. Za wszelką cenę chciałem im pokazać, że żyję, istnieję, chociaż mnie skazali – mówił.

Czytaj więcej

Stawka większa niż złoto

Ostatni skok w życiu oddał w 1979 roku w Zakopanem. 66-latek uczynił to wówczas na potrzeby filmu dokumentalnego „Dziadek” Janusza Zielonackiego. Za skakaniem tęsknił do końca życia, o czym nierzadko wspominał podczas udzielanych w latach 80. wywiadów. Łącznie przez 30 lat oddał ponad 10 tys. skoków. Czas na emeryturze poświęcał rodzinie oraz wnukom – Jakubowi, Marii, Krzysztofowi i Magdalenie. Starał się także wspierać kultywowanie pamięci o bohaterskich kurierach tatrzańskich, których wielu – w tym jego siostra Helena oraz przyjaciel Bronisław Czech – zapłaciło za działalność najwyższą cenę. Aktywnie angażował się w organizację corocznego Memoriału Bronisława Czecha i Heleny Marusarzówny.

Zmarł nagle na zawał serca 29 października 1993 roku podczas uroczystości pogrzebowej jednego z byłych towarzyszy broni. Został pochowany na zabytkowym Cmentarzu Zasłużonych na Pęksowym Brzyzku, obok siostry Heleny. Rok później dołączyła do niego żona.

Chociaż najsłynniejszymi osobami noszącymi nazwisko Marusarz są bez wątpienia siedmiokrotna mistrzyni Polski w konkurencjach alpejskich Helena (1918–1941) i jej brat Stanisław (1913–1993), czterokrotny olimpijczyk, to swoje zasługi dla polskiego sportu oraz historii ruchu oporu mają niemal wszyscy członkowie rodziny. Dziadek Heleny i Stanisława, Szymon Tatar, był jednym z pierwszych tatrzańskich przewodników. Jego córka Helena w 1909 roku poślubiła gajowego Jana Marusarza.

Małżonkowie doczekali się sześciorga dzieci: Jana, Stanisława, Zofii, Bronisławy, Heleny i Marii. Miały szczęśliwe, lecz pracowite dzieciństwo. Od najmłodszych lat musiały pomagać w gospodarstwie. Liczne obowiązki nie powstrzymały jednak rodzeństwa przed rozwijaniem pasji, jaką okazało się narciarstwo. Sport ten stał się najbliższy Staszkowi i jego siostrze Helence, dla której starszy brat zrobił pierwsze, drewniane narty.

Pozostało jeszcze 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Plus Minus
Podcast „Posłuchaj Plus Minus”. Kto decyduje o naszych wyborach?
Plus Minus
„Przy stoliku w Czytelniku”: Gdzie się podziały tamte stoliki
Plus Minus
„The New Yorker. Biografia pisma, które zmieniło Amerykę”: Historia pewnego czasopisma
Plus Minus
„Bug z tobą”: Więcej niż zachwyt mieszczucha wsią
Plus Minus
„Trzy czwarte”: Tylko radość jest czysta