Yes, yes, yes” – doskonale pamiętam, że tymi słowami, bardzo często mi przypominanymi w internecie, powitałem wyrok Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej (względnie, jak powiedziałaby druga strona debaty, embriopatologicznej). I nie wycofuję się z tych słów. Aborcja ze względu na wady, także letalne, pozostaje dla mnie jednym z fundamentalnych naruszeń prawa do niedyskryminacji ze względu na stan zdrowia i niepełnosprawność. Zgoda na nią to w istocie uznanie za mniejszą wartości życia niepełnosprawnego, w tym choćby osób z zespołem Downa, co otwiera drogę do rozmaitych form eugenicznego myślenia.
Z tej perspektywy dobrze się stało, że Trybunał Konstytucyjny zmienił prawo. Jeśli coś mnie w tym wyroku uwiera to, po pierwsze, fakt, że pewna część klasy politycznej i społeczeństwa autorytetu owego sądu nie uznaje (co wpływa na powagę wyroku); a po drugie, że nie spełniono związanych z tym wyrokiem obietnic. Chodzi o te ułatwiające funkcjonowanie opiekunom osób z niepełnosprawnościami, o wprowadzenie państwowego systemu opieki perinatalnej i hospicjów perinatalnych. Matki i ojców pozostawiono samych sobie.
Nie zajęto się w odpowiednim czasie także prawnym opracowaniem przesłanki zdrowotnej do przerwania ciąży (która pozostała w polskim prawie) ani ustaleniem, w jakich okolicznościach i przy jakich warunkach obejmuje ona także zdrowie psychiczne. Zabrakło również po stronie pro-life choćby próby rozmowy o emocjach, argumentach, potrzebach ludzi, którzy wyszli na ulice w proteście przeciwko wyrokowi TK. Zamiast rozmowy były rzucane z obu stron obelgi, które prowadziły jedynie do eskalacji emocji.
Czytaj więcej
Za każdym razem, kiedy myślę, że już gorzej w polskiej polityce być nie może, ktoś puka od spodu dna. Z przerażeniem więc wyobrażam sobie, co będzie się działo jeszcze w najbliższych kilku tygodniach.
Wojna światów
Od wyroku Trybunału minęły prawie trzy lata. Z tej perspektywy można stwierdzić, że zarówno sposób wprowadzania zmian w prawie, jak i brak kolejnych rozstrzygnięć prawnych (które wówczas obiecywano, a bez których nowe ustawodawstwo jest kulawe) przyczyniły się do przekreślenia aborcyjnego status quo.