Już w 1945 r. zapisał się do Związku Walki Młodych. W 1968 r. pisał: „Ze wzruszeniem myślę o ZWM. Myślę, że była to dobra szkoła dla młodych komunistów. Była dobra dlatego, że każdy z jej członków musiał sam dopracować się swojego poglądu na świat. (…) Ważny był tylko cel: Polska Ludowa”. To było bardzo ważne, ponieważ zdając na studia, otrzymywało się siedem punktów za wiedzę oraz czternaście dodatkowych za kryteria pozanaukowe, czyli pochodzenie, poglądy i przynależność.
Nawet w latach 80. Nienacki wzmacniał swój wizerunek w piśmie „Warmia i Mazury”, podkreślając, że walczył o utrwalenie władzy ludowej z bronią w ręku. „Była to walka z prawdziwym wrogiem i orężna, i polityczna”. Jak podkreśla Molenda, wśród przechwałek były i te, że walczył ramię w ramię z Mieczysławem Moczarem, w czasie wojny sowieckim agentem, najbardziej mętną figurą Marca ’68, przywódcą frakcji partyzantów, na której spoczywa odpowiedzialność za exodus polskich obywateli żydowskiego pochodzenia.
Nie musiał iść na kompromisy z komunistami, ponieważ w przeciwieństwie do wielu z nich miał talent literacki. Już na przełomie 1946 i 1947 r. publikował na łamach tygodnika „Przyjaciel” powieść dla młodzieży „Związek Poszukiwaczy Skarbów”. Próbował też kariery poetyckiej, wpraszając się do mieszkania Mieczysława Jastruna, gdzie młodzieńczych wierszy Zbigniewa musieli wysłuchać również Paweł Hertz i Julian Tuwim. Zachowali się grzecznie. Ostatecznie zdecydował się na scenariopisarstwo w filmówce – film był wszak zadekretowany przez Lenina jako najważniejsza ze sztuk. Gdy przyjaciel, który otrzymał stypendium do moskiewskiego Instytutu Kinematografii, zrezygnował z wyjazdu do stolicy ZSSR z powodu ostrzeżeń ojca o patriotycznych pobudkach, Nienacki, czy raczej Nowicki, jak się wtedy jeszcze nazywał, pojechał w zastępstwie. W Moskwie miał szansę przekonać się, co znaczy w praktyce codzienność przodującego systemu politycznego na świecie. Nawet dawni przyjaciele donosili na siebie. Filmów nie dało się oglądać. Trudno było znieść „Upadek Berlina” sugerujący, że całe zdarzenie asekurował na miejscu towarzysz Stalin, zaś biblioteka była wyczyszczona z dzieł najwartościowszych pisarzy, ocenzurowana.
Młody adept sztuki filmowej przekonał się, czym jest komunizm, na własnej skórze. Najpierw dostał anonim ostrzegający, że znalazł się pod lupą pracowników polskiej ambasady, a potem odbyła się tam nieprzyjemna rozmowa. Już w latach 80., gdy ludzie Solidarności siedzieli w więzieniach, tworzył atmosferę, że krytyczne wobec niego opinie rozsiewała w Moskwie „jedna ku..., dzisiaj czołowa opozycjonistka”.
Jak by nie było, wrócił do Polski z pomocą NKWD, które poprosił o wizę, pomijając ambasadę ludowej Polski, jako powód nagłego wyjazdu podając gruźlicę. Prawda zahaczała o tematykę przyszłej literatury erotycznej Nienackiego: miał się zaprzyjaźnić z dziewczyną z włoskiej ambasady, co nie było dobrze widziane w krajach demokracji ludowej. Dodatkowo niesubordynacja wobec pracowników ambasady PRL w Warszawie zaowocowała kolejnymi donosami i młody pisarz wrócił do Warszawy w aurze ofiary stalinizmu. Wykorzystał to po latach w utarczkach personalnych z wybitnymi pisarzami najpierw zaangażowanymi w stalinizm, a później walczącymi o demokratyzację PRL, mówiąc o Jerzym Andrzejewskim, Kazimierzu Brandysie i Tadeuszu Konwickim jako o swoich prześladowcach, którzy blokowali jego publikacje. Mylił jednak wtedy tytuły gazet, zaś opozycjoniści, którzy już dawno oddali partyjne legitymacje, nie mieli jak polemizować z pomówieniami, mieli bowiem odcięty dostęp do oficjalnych mediów. Dla porządku trzeba wspomnieć opinię Heleny Nowickiej, czyli żony pisarza, która miała powstrzymać Zbigniewa przed próbą samobójczą w pociągu Warszawa–Łódź, gdy wpadł w depresję. Molenda dodaje, że również w sprawie pierwszej żony melodramatyczna historia może mieć swoje drugiego dno. Są bowiem przekazy, że rolę „pierwszej” miłości z okresu pobytu w Łodzi miała odegrać Ewa Ostrowska, również związana ze sferami literatury milicyjnej, m.in. autorka „07 zgłoś się”, a także autobiograficznego „Zmierzchu”, w którym wspomina, jak z Nienackim pracowała razem w łódzkich „Odgłosach”. O żonie Nienacki też mówił niewiele, choć znacząco: że jest ważną osobą w kinematografii. Dla karierowicza to była znakomita rekomendacja. Tym bardziej że zawdzięczał jej pracę w organie PZPR, czyli w „Głosie Robotniczym”.
To był okres, o którym przyjaciel Nienackiego Tadeusz Gierymski wspominał, że przyszły autor cyklu o Panu Samochodziku wyjeżdżał w teren, zbierając informacje na temat żołnierzy podziemia antykomunistycznego z myślą o artykułach i książce: „Potępiał walczących w lasach żołnierzy AK, WiN, NSZ ściganych jak wściekłe psy przez UB i innych utrwalaczy władzy ludowej. Ta książka wzbudziła moją dezaprobatę, niechęć do autora. Kilka miesięcy nie utrzymywaliśmy ze sobą stosunków. Dlaczego ta obrzydliwa rzecz wyszła spod jego pióra? Chciał się przypodobać partii. I tego długo mu wybaczyć nie mogłem. Ale Nienacki przez całe życie był serwilistą wobec rządzących, za co miał wolny wstęp do wydawnictw, przywileje, apanaże, paszport”. I jeszcze bardzo znaczące zdanie: „Komunistą jednak z przekonania nie był. Jego serwilizm wynikał wyłącznie z karierowiczostwa”.