Orhan Pamuk, turecki pisarz, laureat Literackiej Nagrody Nobla z 2006 r., był gościem Malta Festival Poznań. Wystawiono tam, opartą na jego książce, operę „Nazywam się Czerwień”, z muzyką i librettem Aleksandra Nowaka, z udziałem Andrzeja Chyry. Odebrał też w Poznaniu doktorat honoris causa Uniwersytetu im. Adama Mickiewcza (UAM).
Pamuk wiedział, że w Polsce sytuacja jest zła. Przyjechał w czasie, gdy redakcje niezależnych gazet i portali wspólnie zaprotestowały przeciwko próbie przejęcia przez rządzących z udziałem funduszy spółek Skarbu Państwa portali Onet i Wirtualna Polska lub osadzenia w nich swoich ludzi, którzy kontrolowaliby publikacje na temat Zjednoczonej Prawicy. – W Turcji już kupili, co chcieli. Sytuacja jest zdecydowania gorsza – powiedział.
Noblista z całą mocą, przy każdej okazji – spotkania z mediami, z czytelnikami z władzami UAM – podkreślał, że wolność słowa jest dla niego ważna tak, jak dla patrona poznańskiego uniwersytetu, do którego stambulskiego domu pisarz ma dziesięć minut spacerem. – Autorytarne, populistyczne, prawicowe nurty są coraz mocniejsze wszędzie na całym świecie – mówił. – Zwłaszcza prawicowe rządy wywierają presję na artystów, pisarzy, by zablokować wolność słowa. Tym ważniejszą powinna być dla nas wartością. Musimy jej bronić. Mam nadzieję, że wartości Zachodu zwyciężą. Wierzę w demokrację, wolność słowa, tolerancję, prawa człowieka, prawa kobiet. Wciąż będę o tym pisał. Ale kiedy dziennikarze pytają mnie o przyszłość mojego kraju, zawsze odpowiadam, że piszę powieści historyczne, a nie science fiction. Przewidywanie przyszłości zawsze jest obarczone błędem. Mogę podać przykład z Turcji. Turecka opozycja była przekonana, że jest w stanie pokonać Erdogana, miała nadzieję, że odejdzie. Owszem, ja też miałem nadzieję, ale mam zbyt wiele doświadczeń, by tryskać hurraoptymizmem. Jestem bardzo rozczarowany wynikiem wyborów prezydenckich. Wywołał we mnie smutek. Nie jest zmanipulowany, sfałszowany. Tak zagłosowali Turcy. Jednak kampania przedwyborcza nie przebiegała uczciwie. Władza stosowała represje wobec opozycji, używała siły policji. Wielu kandydatów, którzy mogli dostać się do parlamentu, trafiło do więzień. Musimy być przygotowani na jeszcze więcej represji, co dotyczy również mnie samego. Ale jest ironią losu, że gdy część członków tureckiego rządu ma do mnie wciąż pretensje, stara się mnie oskarżać o przestępstwa wobec Turcji i najchętniej widziałaby mnie w więzieniu, druga część zapewnia mi ochronę. To się dzieje już od prawie 20 lat. Proszę się o mnie nie martwić – mówił.
Czytaj więcej
Nie ustaje dyskusja o protestach techników w genewskiej Komedii przeciw stylowi pracy Krystiana Lupy, odwołaniu premiery „Wyjechali” na początku czerwca i ośmiu pokazów w Awinionie. Bez odpowiedzi jest pytanie, co z paryską premierą w styczniu 2024.
Rozmowa z kuchni
Przyszłość Pamuka zawisła na włosku, gdy w lutym 2005 r. w szwajcarskim „Das Magazin” ukazała się jego wypowiedź o Turcji: „Zabito trzydzieści tysięcy Kurdów i milion Ormian. Prawie nikt nie odważy się o tym wspomnieć. Ja też”. Oskarżenie o naruszenie dobrego imienia kraju, oparte na art. 301 kodeksu karnego, trafiło do sądu sformułowane przez nacjonalistycznego prawnika. Sprawa w różnych formach ciągnęła się do 2011 r., kiedy Pamuk został zobowiązany do zapłacenia 6000 lir odszkodowania za zniewagę honoru powodów. W jego obronie od początku stanął Parlament Europejski, Amnesty International oraz najsłynniejsi pisarze.