Jednak i jednym, i drugim, jak się zdaje, uciekł najistotniejszy wymiar tego wywiadu. Ukazał on bowiem, w jak dramatycznej sytuacji znajduje się obecnie dyplomacja watykańska, jak straciła ona jakąkolwiek zdolność do elastycznego działania i jak została uwięziona w wizjach papieskich, które – niestety – niewiele mają wspólnego ze światem realnym.
O czym mówię? O ślepym ukierunkowaniu na spotkanie z Putinem, do którego nieustannie wraca papież. Franciszek nie ukrywa, że jego głównym celem obecnie jest spotkanie z prezydentem Federacji Rosyjskiej, i to właśnie temu celowi podporządkowuje wszystko inne. Nie będzie ani wizyty w Ukrainie, ani mocnych potępień Rosji. Putin wprawdzie zdecydowanie papieżowi odmawia, ale Franciszek i tak chce się z nim spotkać, więc wyłącznie nad tym pracuje watykańska dyplomacja, na tym się skupia. I zostawiając już na boku fakt, że w efekcie dążenia do spotkania, które nigdy się nie odbędzie i którego Rosja nie chce, zaniedbuje się spotkanie, którego Ukraina chce, trudno nie dostrzec, że papież ani jego współpracownicy nie spotykają się także z innymi ważnymi graczami politycznymi. Nie ma spotkania z Joe Bidenem, nie ma z Borisem Johnsonem, a jedynym politykiem, z którym ostatnio spotkał się papież, był Viktor Orbán, na którego słowa zresztą papież w wywiadzie się powołał. Jeśli to ma być ta słynna dyplomacja watykańska, to jej obraz jest dramatyczny.