Wielu pisało o Ameryce i wielu jeszcze napisze. Wszyscy chcielibyśmy być tacy mądrzy jak Alexis de Tocqueville, którego książka „O demokracji w Ameryce", wydana w 1835 roku jest wciąż aktualna. Ja oczywiście nawet się do tego nie przymierzam. Na Amerykę patrzę od wewnątrz, ale wciąż przez pryzmat Europejki, wiedząc, że pomimo czterdziestu lat pobytu tutaj i faktu, że w tym kraju czuję się najlepiej, nie jestem prawdziwą Amerykanką. Ciągle nie mogę patrzeć na masło arachidowe, nie lubię prowadzić samochodu setki kilometrów i wolę mieszkać w budynku z windą niż mieć własny domek.
Mapy można rysować na różne sposoby, każdy punkt na Ziemi może być punktem centralnym. Nasz sposób patrzenia na świat zależy w dużej mierze od tego, z jakich map się uczyliśmy, co widzieliśmy naokoło naszego centrum. Amerykanie mają zazwyczaj przed oczami mapę USA z małymi przygranicznymi terenami Kanady i Meksyku.
Europejczykom może się to wydać dziwne, ale w szkołach amerykańskich – ani w podstawowych, ani w średnich – nie wykłada się przedmiotu zwanego geografią, a w wielu college'ach nie ma takich wydziałów. Amerykanie uczą się – zazwyczaj w niższych klasach – dosyć specyficznej geografii jako części „social studies" (nauki o społeczeństwie). Umieją wymienić wszystkich 50 stanów, ich stolice (np. Cheyenne jest stolicą stanu Wyoming), ich ptaki (np. oficjalnym ptakiem stanu Arkansas jest drozd), drzewa (Pensylwania wybrała sobie choinę) czy kwiaty (w Nevadzie jest to kwiat bylicy).
Co to jest Estonia?
My uchodzimy z tego powodu za geniuszy. Moja pasierbica, gdy pracowała w Microsofcie, usłyszała pewnego dnia przerażony głos jednego z geniuszy komputerowych: „Ratunku, czy ktoś wie, co to jest Estonia?". „To kraj" – odpowiedziała Małgosia i jak w najlepszym z dowcipów usłyszała pełne podziwu: „A skąd ty to wiesz?".
Nie wszystkie podróże zagraniczne Amerykanów kształcą. Tygodniowa podróż statkiem rejsowym z Miami przez Nassau (Bahamy) do Caracas (Wenezuela) jest wspaniałą lekcją plaż, zakupów bezcłowych i gastronomii, ale często wracający z tych wojaży mogą wiedzieć wszystko o statku, na którym byli, ale niewiele o krajach, w których wysiadali na kilka godzin.