Drogi Carlo Maria Martini
stosownie do pierwotnej propozycji tego pisma znów mamy okazję do naszej cokwartalnej rozmowy. Celem tej wymiany listów jest zakreślenie obszaru dyskusji wspólnego dla laików i katolików (przy czym Pan, przypominam, występuje jako człowiek kultury i wierzący, nie zaś w szatach księcia Kościoła). Zastanawiam się jednak, czy powinniśmy poszukiwać jedynie punktów wspólnych. Czy warto, byśmy pytali się nawzajem, co myślimy o karze śmierci i ludobójstwie, skoro okaże się niezawodnie, że w kwestii pewnych wartości panuje między nami głęboka zgoda? Jeśli mamy wieść dialog, to musi on obejmować również obszary, na których nie ma zgody. Ale to nie wszystko; jeśli na przykład laik nie wierzy w „rzeczywistą obecność", katolik zaś – co naturalne – i owszem, to fakt ten nie oznacza wzajemnego niezrozumienia, lecz po prostu szacunek dla przekonań partnera. Punkt krytyczny tkwi tam, gdzie z rozbieżności mogą rodzić się konflikty i nieporozumienia głębsze, mogące odbijać się na płaszczyźnie politycznej i społecznej.