Koniec świata w maju czy w grudniu?

Sąd Ostateczny rozpocznie się już 21 maja – przepowiada chrześcijański kaznodzieja z USA, zdobywając coraz więcej wiernych. Inni, powołując się na przepowiednie Majów, przewidują koniec świata w grudniu przyszłego roku

Publikacja: 16.04.2011 01:01

Kaznodzieja Harold Camping – 21 maja tego roku to już druga podana przez niego data końca świata, po

Kaznodzieja Harold Camping – 21 maja tego roku to już druga podana przez niego data końca świata, poprzedni miał nastąpić 17 lat temu

Foto: Corbis

Jacek Przybylski z Waszyngtonu



„Trąbcie w trąbę... przestrzegajcie lud", „Dzień Sądu 21 maja 2011", „Biblia o tym zapewnia" – czytamy na stronach Family Radio, radiostacji prowadzonej przez chrześcijańską organizację duszpasterską. Na jej czele stoi Amerykanin Harold Camping. Zdaniem 89-letniego samozwańczego proroka – który ponoć studiuje Biblię od niemal 70 lat – koniec świata nastąpi 21 maja około szóstej wieczorem (czyli około północy w Polsce).



– Koniec świata już się zbliża. To naprawdę niesamowite – mówi Camping w wywiadach, podkreślając, że nie chodzi przecież o jakiś ważny mecz, małżeństwo czy ukończenie studiów. – Mówimy o końcu świata, o życiu wiecznym i to wszystko niedługo się stanie – dodaje.



Amerykański kaznodzieja – z wykształcenia inżynier – tak precyzyjną przepowiednię ogłosił, dochodząc do wniosku, że koniec świata powinien nastąpić dokładnie 722 500 dni po 1 kwietnia 33. roku naszej ery (a więc dniu, który Camping uznaje za datę ukrzyżowania Jezusa Chrystusa). Wcześniej zapowiadał, że do zagłady ludzkości dojdzie 6 września 1994 roku. Jak przypomina „The San Francisco Chronicle", tamtego dnia dziesiątki członków organizacji Campinga zgromadziły się w Alamedzie w Kalifornii, by z egzemplarzami Biblii otwartymi w stronę niebios oczekiwał na powrót Jezusa Chrystusa. Nazajutrz Camping uznał, że musiał gdzieś popełnić błąd, i kolejną dekadę poświęcił na obliczenie nowej daty Sądu Ostatecznego. I w końcu – jak przekonuje – udało mu się ją ustalić. To oczywiście dobra wiadomość, ale tylko dla 2 procent najgrzeczniejszych, którzy dostaną się do nieba.



Stacji radiowej Campinga można za pośrednictwem Internetu słuchać w 48 językach (m.in. po polsku). Zwolennicy tej chrześcijańskiej organizacji o zbliżającym się końcu znanego nam świata informują też m.in. na billboardach oraz w reklamach umieszczonych na samochodach i przyczepach kempingowych. O jego przepowiedni informują też najważniejsze amerykańskie media.



Nieco więcej czasu niż Camping dają ludzkości zwolennicy przepowiedni Majów. Ich zdaniem 21 grudnia 2012 roku nastąpi koniec czwartego świata, czyli rytualnego cyklu. Trzy poprzednie kończyły się wielkimi kataklizmami. I tym razem ma być podobnie.



Ale możemy odetchnąć z ulgą:  niemieccy naukowcy wykryli ostatnio błąd w przeliczaniu dni (z kalendarza Majów na nasz) i doszli do wniosku, że koniec czwartego cyklu powinien nastąpić w 2116 roku.

Kara za grzechy czy za klimat?

Jak zauważa w rozmowie z „Rz" Stephen O'Leary, profesor na Uniwersytecie Południowej Kalifornii specjalizujący się w teoriach dotyczących apokalipsy, autorzy prób przepowiedzenia daty końca świata nie zwracają uwagi na to, co jest zapisane w Piśmie Świętym. – Jezus powiedział, że o tym dniu i godzinie nie wie żaden człowiek ani aniołowie, a jedynie Bóg Ojciec (Ewangelia według św. Mateusza 24:36). Wprost powiedziano nam więc, byśmy nawet nie próbowali przewidywać tej daty, ale ludzie wciąż popełniają ten sam błąd – podkreśla O'Leary.

Autor książki „Arguing the Apocalypse: A Theory of Millennial Rhetoric" zauważa, że kolejne przepowiednie są związane ze strachem przed śmiercią. – Żyjąc w czasach, w których na ziemię powróci Jezus Chrystus, można uniknąć fizycznej śmierci.  Jeśli ktoś więc się jej obawia, a każdy się obawia, to perspektywa rychłego końca świata i poznania dokładnej daty tego wydarzenia może dodawać otuchy – zauważa profesor O'Leary.

Apokaliptyczne nastroje wśród Amerykanów wzmagają ostatnie wydarzenia na świecie.

Camping nie ma bowiem wątpliwości: ostatnie trzęsienia ziemi w Japonii, Nowej Zelandii i na Haiti „zostały zesłane przez Boga jako zwiastuny końca świata".

38 proc. Amerykanów traktuje katastrofy naturalne jako sygnały od Boga. Sondaż przeprowadzony przez Public Religion Research Institute po trzęsieniu ziemi w Japonii pokazał też, że 29 proc. mieszkańców USA uważa tego typu kataklizmy za karę za grzechy. W  grupie białych protestantów niemal 60 proc. ankietowanych sądzi, że katastrofy to sygnały od Boga, a 53 proc., że Bóg osądza i karze narody, zsyłając na nie kataklizmy. W przypadku białych katolików tylko co piąty uważa, że ostatnie tragedie są sygnałem od Boga.

Co ciekawe, chociaż 58 proc. pytanych sądzi, że ostatnie kataklizmy były aż tak straszne z powodu ocieplenia klimatu, to jednocześnie 44 proc. uważa, że to dowód na zapowiedzianą w Biblii apokalipsę.

Panujące teraz w Ameryce nastroje można więc porównywać z tymi przed końcem drugiego tysiąclecia. – Wtedy publiczna ekscytacja apokalipsą skończyła się jeszcze, zanim nastał rok 2000, ale teraz mamy nie tylko różnego rodzaju proroctwa, lecz także tragiczne trzęsienie ziemi w Japonii, wojny i rewolucje na Bliskim Wschodzie. Dlatego sądzę, że obecnie ten strach jest nawet jeszcze większy, niż był przed rokiem 2000 – mówi „Rz" Stephen O'Leary.

Bunkry nie tylko dla elit

Tak pragmatyczny naród jak Amerykanie nie może jednak z założonymi rękoma czekać na dramatyczne przejawy boskiego gniewu. W ostatnich tygodniach tysiące rodzin w Stanach Zjednoczonych postanowiły więc dobrze się przygotować. Masowo zamawiają bunkry, w których mogłyby przetrwać najtrudniejsze dla świata dni.

Według informacji CNN sprzedaż bunkrów w USA wzrosła ostatnio – w zależności od firmy – od 20 do 1000 proc. Ich koszt waha się od 200 tysięcy do 20 milionów dolarów. Jak opowiadał reporterowi telewizji KDVR właściciel Northwest Shelters Systems Kevin Thompson, liczba zamówień wzrosła ostatnio o 70 procent. Jego klienci, chcąc kupić trochę świętego spokoju, zamawiają bunkry, które mają ściany z betonu o grubości od 30 cm do 60 cm.

Z rosnącej liczby zamówień cieszą się też szefowie firmy Hardened Structures, która obok ufortyfikowanych rezydencji, a także schronów chroniących przed burzami i huraganami, ma w ofercie bunkry z serii Genesis. „Przygotuj się na 2012" – zachęca więc firma, przypominając przepowiednię Majów, a także przywołując zeszłoroczne informacje NASA o zaobserwowaniu dziwnych zjawisk w kosmosie.

Marketingowcy firmy podkreślają jednak, że „nigdzie w przepowiedniach Majów nie jest powiedziane, że 21 grudnia 2012 roku świat definitywnie się skończy". Istnieje więc szansa na to, że data ta „będzie początkiem tysiącletniej ery pokoju na Ziemi, okresu niespotykanych katastrof albo mieszanką jednego i drugiego". Klienci, którzy zdecydują się na schron zaprojektowany przez zespół architektów, inżynierów, fizyków, futurologów i byłych komandosów, mają być więc chronieni przed najróżniejszymi kataklizmami.

Podziemny schron stworzony z myślą o apokalipsie ma pozwolić przetrwać atak z użyciem broni atomowej, chemicznej, radiologicznej i biologicznej, przetrzymać trzęsienia ziemi, wielkie powodzie (może znaleźć się pod wodą na 500 godzin), huragany (o sile wiatru przekraczającej 700 km/h), przeżyć okres wielkich światowych wojen i anarchii, a nawet ujść z życiem w przypadku przebiegunowania Ziemi, poważnych zmian na Słońcu etc.

Mniej zamożni Amerykanie mogą wykupić miejsca w dwustuosobowych bunkrach budowanych w Stanach Zjednoczonych przez firmę Vivos. „A co, jeśli przepowiednie są prawdziwe?", „Czy masz plan przetrwania dla swojej rodziny? Gdzie byś uciekał, gdybyś miał na to tylko trzy dni?" – pytają autorzy umieszczonego na firmowej stronie internetowej dwuminutowego filmu, który ma zachęcić do kupna miejsca w atomowym bunkrze. Wojna atomowa, biologiczna, terroryzm, anarchia, zabójcza kometa, globalne tsunami czy wielki wybuch wulkanu to tylko niektóre z czyhających na ludzkość niebezpieczeństw. „Vivos buduje sieć schronów. Aby przetrwać wszystko, co nas czeka" – uspokajają jednak autorzy filmiku.

Wstępny koszt rezerwacji to minimum pięć tysięcy dolarów (ok. 14 200 zł). Gdy schrony będą już ukończone, trzeba dopłacić pozostałe 20 tysięcy dolarów (ok. 56 800 zł). „Gdy Noe budował Arkę, to jeszcze nie padało" – przypominają marketingowcy firmy Vivos i dodają, że „rządy na całym świecie są ostatnio zajęte tworzeniem wielkich podziemnych schronów dla elity". „O czym oni wiedzą"? – pada retoryczne pytanie.

– Ludzie boją się kataklizmów, które zmienią oblicze Ziemi, a także tego, że trzęsienie ziemi może prowadzić do tsunami i katastrofy nuklearnej, której efektem będzie promieniowanie i kłopoty zdrowotne – tłumaczył niedawno reporterce CNN szef firmy Vivos Robert Vicino. – Nie wiem, jak daleko to mogłoby zajść. Czy doprowadziłoby do załamania gospodarki? Prawdziwe załamanie gospodarki prowadziłoby do anarchii, a wówczas mogłoby zginąć nawet 90 procent populacji – ostrzegał Vicino, którego firma obecnie buduje na terenie USA pięć dwustuosobowych schronów.

Wizytówką firmy jest obiekt budowany pod łąkami Nebraski. Ten podziemny schron o powierzchni niemal 13 tysięcy metrów kwadratowych ma dać 950 osobom możliwość przetrwania bez opuszczania kryjówki nawet całego roku. Bunkier przypomina podziemny hotel z luksusowo wyposażonymi apartamentami, salami do wspólnego spędzania czasu, stołami bilardowymi, małym kinem, gabinetem dentystycznym, centrum medycznym, a nawet z miniwięzieniem. Pod ziemią nie zabraknie również sali modlitewnej, a także piekarni i dobrze wyposażonej piwniczki z winami. Na ziemi znajdzie się ufortyfikowana stumetrowa wieża dla tych, którzy będą chcieli zobaczyć, co dzieje się na powierzchni.

Wprawdzie nikt nie zna dnia ani godziny końca świata, ale z ogromną dozą prawdopodobieństwa można przewidzieć, kiedy kolejny raz część mieszkańców świata ogarną apokaliptyczne nastroje. – Jestem przekonany, że usłyszymy nowe proroctwa przed 2020 rokiem, ale następnym bardzo ważnym rokiem będzie 2033, a więc dwa tysiące lat od ukrzyżowania i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa – tłumaczy „Rz"

Strach na grzeszną ludzkość padnie też tradycyjnie pod koniec stulecia. I tak dalej, i tak dalej aż do... końca świata.

Jacek Przybylski z Waszyngtonu

„Trąbcie w trąbę... przestrzegajcie lud", „Dzień Sądu 21 maja 2011", „Biblia o tym zapewnia" – czytamy na stronach Family Radio, radiostacji prowadzonej przez chrześcijańską organizację duszpasterską. Na jej czele stoi Amerykanin Harold Camping. Zdaniem 89-letniego samozwańczego proroka – który ponoć studiuje Biblię od niemal 70 lat – koniec świata nastąpi 21 maja około szóstej wieczorem (czyli około północy w Polsce).

Pozostało jeszcze 96% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Jak Meta dba o bezpieczeństwo wyborów w Polsce?
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów