Nowa ekonomia, czyli alfabet Rybińskiego

Powoli mija 2012 rok, który powywracał do góry nogami wiele typowych pojęć w ekonomii. Spróbujmy je na nowo zdefiniować w kolejności alfabetycznej

Publikacja: 08.12.2012 00:01

Bankier, dawniej osoba pracująca w finansach, nosząca garnitur za minimum 20 tysięcy złotych, w odróżnieniu od polskiego bankowca, który nosi garnitur w granicach 2 tysięcy. Obecnie bankster, czyli połączenie bankiera i gangstera, który specjalizuje się w zarabianiu milionów dolarów rocznie kosztem podatnika. Dla niepoznaki wkłada tańszy garnitur, za 15 tysięcy.

Centralny bank,  dawniej instytucja niezależna od rządu, która zajmowała się pilnowaniem, żeby inflacja była niska i stabilna. Obecnie w krajach Zachodu banki centralne pełnią podobną rolę co Biuro Polityczne w czasach komunizmu. Ustalają urzędowe ceny aktywów, dają kredyty zaprzyjaźnionym instytucjom i decydują, ile pieniędzy dodrukować, żeby oszukać ludzi, zapewniając ich, że jest dobrze.

Demografia,  ongiś – ważna dziedzina nauki, która opisywała kluczowy czynnik rozwoju każdego narodu. Obecnie – trudne słowo, którego nie wolno używać w mediach, bo przecież ludzi nie powinno interesować, co będzie za 40 lat, liczy się tu i teraz.

Eurostrefa, kiedyś elitarny klub zamożnych krajów; członkostwo w nim było równie pożądane i upragnione co wstęp do klubu dla arystokratów w Londynie. Obecnie grupa krajów-bankrutów, którzy mają nadzieję, że Niemcy zapłacą za ich długi.

Finanse publiczne, dawniej obszar finansowej działalności rządu i samorządu lub zasoby finansowe, dzięki którym sektor publiczny realizował ważne cele społeczne i gospodarcze. Pod koniec  komuny zarządzaniem tym sektorem zajmowało się w Polsce 150 tysięcy urzędników. Obecnie olbrzymi kawał sukna szarpany przez silne grupy interesów, w tym najsilniejszą grupę:  450 tysięcy urzędników.

Innowacyjność ongiś: zdolność do tworzenia nowych lub ulepszonych produktów lub usług, dzięki którym można zarobić więcej pieniędzy lub stworzyć nową wartość. Dzisiaj to umiejętność wypełnienia wniosku w taki sposób, żeby wyrwać środki unijne. Wskaźnik dawnej innowacyjności w polskim przemyśle spadł w ciągu sześciu lat z 24 do 17 procent. Wskaźnik nowej innowacyjności silnie wzrósł.

Kryzys dawniej: czas po ekscesach gospodarczych, podczas którego gospodarka była oczyszczana z nieefektywnych firm. Teraz czas po ekscesach gospodarczych, podczas którego rządy zabierają pieniądze porządnym i dają tym, którzy doprowadzili do ekscesów.

Polska kiedyś: wielkie mocarstwo od morza do morza, kraj, który dwukrotnie uratował Europę od zagłady. Obecnie: obszar geograficzny między Bugiem i Odrą, który charakteryzuje się tym,  że co kilka kilometrów można spotkać Biedronkę.  Polska wymiera, w tym stuleciu liczba Polaków spadnie poniżej 30 milionów, a w pesymistycznym scenariuszu ONZ – do 16 milionów.

Pieniądz, ongiś: środek płatniczy, który miał różne ważne funkcje. Można go było wykorzystywać do przechowywania oszczędności, dokonywania transakcji, określania wartości towarów i usług. Przez stulecia pieniądz miał odpowiednik w metalu szlachetnym. Obecnie – wirtualny zapis księgowego w bilansie banku centralnego w danym kraju, dowolnie zmieniany na życzenie banksterów. Zobacz: bankier,  centralny bank.

Reformy, dawniej zestaw działań, które zwiększały potencjał rozwojowy gospodarki, na przykład zmniejszenie biurokracji, skrócenie czasu wydawania decyzji urzędowych lub zmiana charakteru wydatków publicznych z socjalnego na prorozwojowy. (Inne znaczenie: obszerny fragment damskiej garderoby). Obecnie  reformy oznaczają, że minister właściwy do spraw finansów chowa pod dywan kolejne setki miliardów długu publicznego, udając, że ten dług maleje, podczas gdy rośnie coraz szybciej.

Stopy procentowe, kiedyś podstawowy instrument banku centralnego, za pomocą którego wpływał na koniunkturę gospodarczą, a poprzez to na inflację. Obecnie abstrakcyjny byt finansowy manipulowany przez banksterów, którzy w ten sposób  oszukują klientów i zwiększają swoje zyski.

Unijne fundusze, ongiś pieniądze, dzięki którym Hiszpanie mogli sobie wybudować po trzy domy na rodzinę, a Grecy mogli jeszcze dłużej nie pracować. Przedmiot marzeń polskich rolników i polityków. Obecnie jedyna szansa rozwojowa Polski: bez środków unijnych czeka nas brud, smród i ubóstwo.

Autor jest profesorem i rektorem Akademii Finansów i Biznesu Vistula w Warszawie

Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów