Bankier, dawniej osoba pracująca w finansach, nosząca garnitur za minimum 20 tysięcy złotych, w odróżnieniu od polskiego bankowca, który nosi garnitur w granicach 2 tysięcy. Obecnie bankster, czyli połączenie bankiera i gangstera, który specjalizuje się w zarabianiu milionów dolarów rocznie kosztem podatnika. Dla niepoznaki wkłada tańszy garnitur, za 15 tysięcy.
Centralny bank, dawniej instytucja niezależna od rządu, która zajmowała się pilnowaniem, żeby inflacja była niska i stabilna. Obecnie w krajach Zachodu banki centralne pełnią podobną rolę co Biuro Polityczne w czasach komunizmu. Ustalają urzędowe ceny aktywów, dają kredyty zaprzyjaźnionym instytucjom i decydują, ile pieniędzy dodrukować, żeby oszukać ludzi, zapewniając ich, że jest dobrze.
Demografia, ongiś – ważna dziedzina nauki, która opisywała kluczowy czynnik rozwoju każdego narodu. Obecnie – trudne słowo, którego nie wolno używać w mediach, bo przecież ludzi nie powinno interesować, co będzie za 40 lat, liczy się tu i teraz.
Eurostrefa, kiedyś elitarny klub zamożnych krajów; członkostwo w nim było równie pożądane i upragnione co wstęp do klubu dla arystokratów w Londynie. Obecnie grupa krajów-bankrutów, którzy mają nadzieję, że Niemcy zapłacą za ich długi.
Finanse publiczne, dawniej obszar finansowej działalności rządu i samorządu lub zasoby finansowe, dzięki którym sektor publiczny realizował ważne cele społeczne i gospodarcze. Pod koniec komuny zarządzaniem tym sektorem zajmowało się w Polsce 150 tysięcy urzędników. Obecnie olbrzymi kawał sukna szarpany przez silne grupy interesów, w tym najsilniejszą grupę: 450 tysięcy urzędników.
Innowacyjność ongiś: zdolność do tworzenia nowych lub ulepszonych produktów lub usług, dzięki którym można zarobić więcej pieniędzy lub stworzyć nową wartość. Dzisiaj to umiejętność wypełnienia wniosku w taki sposób, żeby wyrwać środki unijne. Wskaźnik dawnej innowacyjności w polskim przemyśle spadł w ciągu sześciu lat z 24 do 17 procent. Wskaźnik nowej innowacyjności silnie wzrósł.