Pedofilia jako broń masowego rażenia

Wróg mojego wroga jest moim sojusznikiem. To obiegowe przekonanie nie zawsze się sprawdza.

Publikacja: 07.06.2013 13:00

Filip Memches

Filip Memches

Foto: Fotorzepa, Magda Starowieyska MS Magda Starowieyska

Weźmy sytuację polityczną w Rosji. Krajem tym rządzi korporacja KGB, której twarzą jest niegdysiejszy oficer tej służby Władimir Putin. To grupa ludzi wywodzących się z sowieckich resortów siłowych. Wspólna przeszłość stanowi istotny determinant ich działalności politycznej. Nie wierzą oni w komunizm, ale marzy im się Rosja jako mocarstwo światowe, wszędzie wzbudzające strach. Polska to dla nich "bliska zagranica", która powinna siedzieć cicho i zachowywać się wobec Kremla spolegliwie. Ot chociażby nie robić awantur w sprawie rozdźwięków wokół śledztwa smoleńskiego. Rozdźwięków mogących – co najmniej wizerunkowo –   zaszkodzić Moskwie.

W tej sytuacji na sojusznika Polski wyrastają kręgi antyputinowskiej opozycji. Oczywiście nie chodzi tu o ugrupowania parlamentarne. Na nich bowiem nie od dziś ciążą oskarżenia o to, że są koncesjonowane przez reżim i dlatego mają swoich przedstawicieli w Dumie. Co innego siły znajdujące się poza parlamentem. Wśród nich są nacjonaliści rozmaitych odcieni i liberałowie, radykalna lewica i obrońcy praw człowieka. Tym, co środowiska te łączy, jest sprzeciw wobec nadużyć władzy. Ale nic poza tym.

Jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe, to nie wiadomo, czy mamy tu do czynienia ze zwolennikami podmiotowego traktowania Polski. W grę wchodzi czynnik, którego nie może lekceważyć żadna rosyjska formacja. To geopolityka. A zatem stosunek rosyjskich polityków do Polski nie zależy i nie może zależeć od tego, czy jest ona przez nich lubiana lub nielubiana. Stosunek ten określa po prostu – wynikający również z uwarunkowań geopolitycznych – interes państwa.

A jeśli chodzi o kwestie ideowe czy programowe? Rzućmy okiem na narodowych bolszewików. Są oni z pewnością bardziej "patriotycznie" nastawieni do świata niż kagebiści z Kremla. Gdyby więc przyszło im rządzić Rosją – co dzisiaj się wydaje całkowicie nierealne – gotowi byliby zwiększyć wysiłki w tropieniu przejawów polskiej "rusofobii".

Kto w takim razie miałby sprzyjać Polsce? Oczywiście obecni wśród liberałów i obrońców praw człowieka zwolennicy demokratyzacji Rosji na modłę zachodnią. Reżim i wspierające go media atakują ich jako zdrajców ojczyzny, którzy za amerykańskie srebrniki chcieliby swój kraj zamienić w jeden wielki dom publiczny. I trudno takiej roztaczanej przez Kreml wizji zaprzeczyć.

W ciągu minionych kilku lat najbardziej głośnym, najbardziej spektakularnym wystąpieniem antyputinowskim w Rosji – wyłączywszy uliczne demonstracje organizowane przez umiarkowanych nacjonalistów pokroju Aleksieja Nawalnego – był bluźnierczy akt w wykonaniu performerek z Pussy Riot w moskiewskim soborze Chrystusa Zbawiciela. Reżim krytykowany jest często za to, iż wprowadza obyczajowo konserwatywne, a więc i – jak to się przyjęło w ramach politycznej poprawności określać – homofobiczne ustawodawstwo. Po tej linii atakuje znana publicystka Masza Gessen, zdeklarowana lesbijka, która postuluje likwidację instytucji małżeństwa.

Jakiś czas temu brałem udział w internetowej dyskusji na ten temat. Wybór między Putinem a Pussy Riot i Maszą Gessen uznałem za problem trudny do rozstrzygnięcia. Alternatywą dla rządów korporacji KGB – która zresztą konserwatyzmu używa instrumentalnie, bo chodzi jej o mobilizowanie społeczeństwa przeciwko zachodniej "zgniliźnie" – nie mogą być rządy tęczowych kontrkulturowców, usiłujących realizować lewicowo-liberalną utopię "wyzwolenia obyczajowego". Demokratyzacja życia publicznego nie jest przecież równoznaczna z demoralizacją społeczeństwa, a każdemu narodowi trzeba życzyć jak najlepiej.

I tak znalazł się polemista (typowy "pisowski" hejter, jakich w Internecie mnóstwo), który zarzucił mi, że życzę jak najlepiej wrogowi Polski. Pomyślałem więc sobie, że człowiek ów przeciwko Putinowi najchętniej by walczył, lobbując na rzecz legalizacji pedofilii w Rosji. A gdyby – co oczywiście jest niemożliwe – walka ta przyniosła sukces, toby się cieszył z wpuszczenia w organizm wroga bakcyla duchowego, psychicznego i fizycznego zniszczenia. Nie ma to jak uderzyć w dzieci wroga.

Warto w tym kontekście przypomnieć opinię Ole Nydahla – duńskiego filozofa i zarazem bardzo kontrowersyjnego nauczyciela buddyzmu tybetańskiego – którą wyraził on po zamachach z 11 września 2001 roku. "Już całkiem niedługo świat będzie się musiał zmierzyć z prawdziwą przyczyną napięć – nierównomiernym rozłożeniem przyrostu naturalnego. Najgroźniejszą formą agresji wynikającej z wysokiej liczby urodzin jest zmiana proporcji ludności wśród istniejących kultur. W większości krajów położonych w okolicach równika panuje nędza, będąca efektem przeludnienia. Jedyną mądrą reakcją na taki stan byłaby pomoc finansowa dla krajów pragnących powstrzymać swój przyrost naturalny".

O co wówczas chodziło Nydahlowi? Oczywiście o promocję takich praktyk jak antykoncepcja, a być może również aborcja i sterylizacja, wśród równikowej "dziczy", podatnej – jego zdaniem – na hasła ziejących resentymentem wobec Zachodu islamistów. I tak oto okazuje się, że ci, którzy odwołują się do uniwersalizmu, czy to posiłkując się chrześcijaństwem (jak z ducha pogańscy polscy "patrioci", szermujący obłudnie dewizą "Bóg, Honor, Ojczyzna") czy laickim humanizmem (jak bawiący się w egzotyczną duchowość sędziwy hipis Ole Nydahl), zaczynają roić o zagładzie narodów, których się boją. Tymczasem nie ma lekko: uniwersalizm komplikuje rzeczywistość.

Weźmy sytuację polityczną w Rosji. Krajem tym rządzi korporacja KGB, której twarzą jest niegdysiejszy oficer tej służby Władimir Putin. To grupa ludzi wywodzących się z sowieckich resortów siłowych. Wspólna przeszłość stanowi istotny determinant ich działalności politycznej. Nie wierzą oni w komunizm, ale marzy im się Rosja jako mocarstwo światowe, wszędzie wzbudzające strach. Polska to dla nich "bliska zagranica", która powinna siedzieć cicho i zachowywać się wobec Kremla spolegliwie. Ot chociażby nie robić awantur w sprawie rozdźwięków wokół śledztwa smoleńskiego. Rozdźwięków mogących – co najmniej wizerunkowo –   zaszkodzić Moskwie.

Pozostało jeszcze 88% artykułu
Plus Minus
„Cannes. Religia kina”: Kino jak miłość życia
Plus Minus
„5 grudniów”: Długie pożegnanie
Plus Minus
„BrainBox Pocket: Kosmos”: Pamięć szpiega pod presją czasu
Plus Minus
„Moralna AI”: Sztuczna odpowiedzialność
Materiał Promocyjny
Tech trendy to zmiana rynku pracy
Plus Minus
„The Electric State”: Jak przepalić 320 milionów