Taki los spotkał setki tysięcy mieszkańców zachodnich ziem Polski, które po napaści Niemiec zostały przymusowo wcielone do Rzeszy. ?75 lat temu rozpoczęły się zakrojone na gigantyczną skalę wysiedlenia – jeden z najtragiczniejszych rozdziałów w historii Polski, który do dziś pozostał niedomknięty.
6 października 1939 roku Adolf Hitler stanął przed rozentuzjazmowanym Reichstagiem. Chełpił się świeżo odniesionym zwycięstwem nad Polską, wspomniał też o planach na najbliższą przyszłość. – Całą wschodnią i południowo-wschodnią Europę częściowo wypełniają odpryski niemieckiego narodu. Właśnie w tym leży powód i przyczyna następujących międzypaństwowych konfliktów. W epoce pryncypium narodowości i idei rasowej utopijna jest wiara, iż członkowie wysokowartościowego narodu mogą zostać zasymilowani. Zatem zadaniem perspektywicznego porządku europejskiego życia jest przeprowadzenie przesiedleń, aby tym sposobem zlikwidować część europejskiego podłoża konfliktów – grzmiał.
Wkrótce w tej części kontynentu rozpoczęła się największa w dziejach wędrówka ludów. Choć „wędrówka" to słowo niezbyt pasujące do bicia, szczęku karabinów, duszącej woni bydlęcych wagonów i wszechobecnego strachu.
Woreczek i krzyż
W sumie zmieniło się tutaj niewiele. Stół jest ten sam i krzesła z rzeźbionymi oparciami, skrzypiąca drewniana podłoga i solidna przeszklona komoda. – Pan spojrzy tutaj... Widzi pan? Brakuje jednej szybki. Wypadła po wybuchu bomby. Potem chcieliśmy ją wprawić, ale nigdzie nie mogliśmy dostać podobnej i tak zostało. Wojenna pamiątka... – mówi Wojciech Dojcz, właściciel mieszkania przy Piłsudskiego w Kościanie.
W 1940 roku Piłsudskiego nazywała się Posenerstrasse, a pod ścianą naprzeciw okien stało łóżko. Spali w nim rodzice, a między nimi mały Wojtek. I drzwi, inaczej niż teraz, były białe. Właśnie w te białe drzwi ?29 października w nocy załomotali Niemcy. – Mama wiedziała, że będą nas wysiedlać, ponieważ wcześniej zapowiedzieli to w rozmowie z ojcem. Zawczasu przygotowała tobołek z rzeczami i kiedy mieli wejść do mieszkania, wyrzuciła go przez okno do sąsiadów. Potem sąsiedzi nam te rzeczy dosłali – wspomina pan Wojciech. Bagaż Deutschów (bo tak wówczas pisało się ich nazwisko) mógł ważyć nie więcej niż 25–30 kilogramów. Kiedy się pakowali, pilnował ich stojący pośrodku pokoju żołnierz.