Jednak już na początku następnego roku Chamberlain mógł notować: „Niemcy nie mogą nam narobić takich kłopotów jak kiedyś, tymczasem my możemy narobić im znacznie większych problemów". W marcu, kiedy Chamberlain po raz pierwszy publicznie zaostrza ton wobec Niemiec, Wyspy dysponują już osłoną radarową i wystarczającą ilością myśliwców do zabezpieczenia najważniejszych pozycji strategicznych.
Jeszcze jedno. Podczas drugiej wojny światowej Churchill realizował tę samą politykę ustępstw, którą niezupełnie słusznie zarzucał Chamberlainowi. Zmienił się tylko jej obiekt. Zaraz po Jałcie oświadczył bliskim współpracownikom: „Biedny Neville Chamberlain wierzył, że można ufać Hitlerowi. Mylił się, ale ja nie myślę, abym mógł się mylić co do Stalina".
Kiedy uczniowie zarzucili Arthurowi Schopenhauerowi, że z jednej strony stroi się w szaty autorytetu moralnego, a z drugiej chodzi do burdelu i nie stroni od wódki, ten odpowiedział: „A czy drogowskaz musi pójść do miasta?".
Sojusz polsko- radziecki
Raczyński pisał w swoich wspomnieniach: „Wiele mówi się i pisze o zgubnych skutkach ignorancji. Że to spacer na skraju przepaści, że to prosta droga do zguby – ponadto zaś, że to zgroza dla przyjaciół i uciecha dla niechętnych. Być może! Kiedy indziej to wygodna izolacja od niewygodnej, przykrej lub bolesnej prawdy, pozwalająca na postępowanie bezwzględne i brak wyrzutów sumienia. Ułatwia także nieraz objęcie wzrokiem lasu bez troszczenia się o los drzew poszczególnych".
Grzechem pierworodnym publicystów, którzy dowodzą, że Wielka Brytania już przed wojną zamierzała walczyć z Niemcami do ostatniej kropli krwi żołnierza radzieckiego, jest kompletna nieznajomość brytyjskich źródeł z okresu przy doskonałej znajomości dzieł Churchilla. Jednak – trawestując Gombrowicza – łatwiej pisać o historii, niż pisać historię. Sam Churchill świetnie zdawał sobie z tego sprawę, kiedy pół żartem, pół serio mówił: „Biedny Neville źle wyjdzie na kartach historii. Wiem o tym, bo sam ją napiszę". Dlatego właśnie dziś Chamberlain zwykle źle się kojarzy, Churchill natomiast tonie w dymie kadzideł.
Paradoks polega na tym, że niektórzy domorośli znawcy, odmalowując politykę brytyjską końca lat 30. farbami rzekomo chłodnego realizmu, jakby zapominają, że prowadził ją właśnie Chamberlain. Nic dziwnego, bo w swej świętej ignorancji przypisują mu właśnie poglądy Churchilla na temat kluczowej roli Związku Radzieckiego w nadchodzącej wojnie.
Otóż Chamberlain rozumował w zupełnie innych kategoriach. Nie miał złudzeń co do intencji Stalina, czemu explicité dał wyraz w marcu 1938 roku, zwierzając się siostrze: „Rosjanie przebiegle i ukradkiem pociągają za sznurki za kulisami, aby wciągnąć nas do wojny z Niemcami". Dlatego rok później pragmatyzm kazał mu połączyć los Wielkiej Brytanii z Polską, która nie szukała awantur na kontynencie.
Kiedy w maju 1939 roku zaczynały się negocjacje między Moskwą a Londynem, Chamberlain oświadczył, że prędzej ustąpi z urzędu, niż sprzymierzy się ze Stalinem. Brytyjsko-radziecki kontredans dyplomatyczny był dla obu stron grą pozorów, choć przyświecały im zgoła inne cele: jedni chcieli wojny uniknąć lub ją opóźnić, drudzy – przyspieszyć.
Churchill wciąż nie wyszedł z okopów pierwszej wojny światowej. „Pragnę, aby pięć milionów mężczyzn tworzących Armię Czerwoną ruszyło na zachód, na Wehrmacht" – deklarował w parlamencie krótko po ogłoszeniu gwarancji dla Polski. Jeśli nie z Rzecząpospolitą, to po jej trupie. W radiowym wystąpieniu na początku października 1939 roku mówił: „Ceniłbym bardziej, gdyby wojska rosyjskie obsadziły zajmowaną przez siebie linię jako przyjaciele i sojusznicy Polski niż jej najeźdźcy. Lecz zajęcie przez Rosjan tej pozycji było oczywistą koniecznością zapewniającą Rosji bezpieczeństwo przed niemieckim zagrożeniem... Wojska rosyjskie znalazły się tam, gdzie są – i nie ma wątpliwości, że w ten sposób powstał front wschodni, którego Niemcy nie mają odwagi zaatakować".
Nawet po upadku Polski Chamberlainowi sojusz ze Związkiem Radzieckim nie był potrzebny do szczęścia. Operował zupełnie innymi kategoriami – wystarczy czekać, aż Rzesza padnie gospodarczo. Zaczytywał się w książkach Basila Lidella Harta, jednego z wiodących teoretyków wojskowości, który przedkładał strategię defensywną nad ofensywę: jeśli Niemcy odważą się na atak, połamią sobie zęby na Linii Maginota.
Nasuwa się kilka oczywistych konstatacji. Jeżeli Chamberlain myślał o pokoju w oparciu o Polskę, a Churchill o wojnie w oparciu o Związek Sowiecki – to były to dwie różne koncepcje. Jeżeli Chamberlain był premierem, to on decydował o kierunku polityki zagranicznej. Jeżeli zaś wyłączał ze swoich kalkulacji czynnik rosyjski, to upada teza o zamiarze sprowokowania konfliktu niemiecko-sowieckiego.
Czy naprawdę tak trudno to zauważyć?
Klęska początkiem sukcesu
W kwietniu 1940 roku Wielka Brytania przegrywa Norwegię. Pod wrażeniem klęski na początku maja toczy się debata parlamentarna. Opozycja ma prawdziwe używanie. Najsilniejszy cios wymierza Chamberlainowi jego długoletni kolega Leopold Amery, przypominając słowa Cromwella: „Zasiadacie tutaj już nazbyt długo, a niczego dobrego nie czynicie. Powiadam wam: odejdźcie i raz na zawsze się rozjedźmy. W imię Boga powtarzam: odejdźcie!".
Szef rządu ponosi zawsze odpowiedzialność za błędy swoich ministrów, ale naprawdę rzadko zdarza się, żeby winny minister... zajmował miejsce premiera. Operację norweską wymyślił, a następnie realizował Churchill, który od września 1939 roku pełnił urząd Pierwszego Lorda Admiralicji. Jako rzecze współczesny publicysta: „Wielka klęska może być początkiem wielkiego sukcesu...".
Wieczorem 10 maja Churchill zostaje wezwany do Pałacu Buckingham.
– Z pewnością nie domyśla się pan, czemu po niego posłałem – zaczyna po dłuższej chwili Jerzy VI.
– Nie, Wasza Wysokość, doprawdy trudno mi było dociec przyczyny.
Król roześmiał się:
– Chcę, żeby utworzył pan rząd.
– Z pewnością to uczynię.
Jak zapisał w swojej „Drugiej wojnie światowej", była to noc, podczas której czuł, że spełniło się jego przeznaczenie – spał wyjątkowo spokojnie. Zapytany po latach, do jakiego momentu w życiu chciałby powrócić, odparł: „Do roku 1940 – za każdym razem".
Wielka chwała Churchilla w roku 1940 była jednak w dużej mierze zbieraniem owoców polityki Chamberlaina. To nie jego ogniste przemówienia strącały samoloty niemieckie, ale myśliwce, które zbudowano dzięki decyzjom jego poprzednika.
Tymczasem w listopadzie 1940 roku, gdy Anglia przetrwała już najgorsze, dobiegała końca nie tylko polityczna droga Chamberlaina. Parę miesięcy wcześniej zdiagnozowano u niego raka żołądka. Kilka dni przed śmiercią mówił: „Nawet jeśli nie zostanie opublikowane nic nowego, co da prawdziwy obraz ostatnich dwóch lat, nie powinienem się obawiać werdyktu historii".
Czy mógł przewidzieć, że będzie ją pisał właśnie Churchill?